Miłość na zamówienie
2006-06-27 13:24:34Tripp (Matthew McConaughey) pracuje jako sprzedawca jachtów, uwielbia sporty ekstremalne i randki, a wolny czas spędza z dwoma przyjaciółmi (Justin Bartha i Bradley Cooper). W dodatku, mimo że jest po trzydziestce, ciągle mieszka u rodziców, którzy coraz częściej myślą o tym, żeby mieć cały dom tylko dla siebie. W tym celu wynajmują specjalistkę od „wyprowadzania" dorosłych chłopców z domów, Paulę (Sarah Jessica Parker). Paula zabiera się do rzeczy profesjonalnie, ale kiedy wydaje się że wszystko idzie zgodnie z planem, sprawy trochę się komplikują...
Komedie romantyczne to podobno świetne wprowadzenie w dialektykę heglowską. Działa to w ten sposób: najpierw jest teza - on i ona poznają się, zaczynają się spotykać, jest miło, może nawet pojawia się uczucie, ale wkrótce nadchodzi kryzys - czyli antyteza - happy end staje pod znakiem zapytania. Fabuła wkracza w okres stagnacji, bohaterowie szwendają się zamyśleni - ale tylko do momentu kiedy (jak to w komedii) dzięki sprzyjającym okolicznościom (przyjaciele, przypadek, rozwój wewnętrzny) osiągnięty zostaje trzeci termin dialektyki - synteza.
W trosce o dobrą zabawę widzów kinowych nie zdradzę czy scenarzyści „Miłości na zamówienie" pozostali wierni Heglowi. Pewne jest natomiast, że możliwości jakie oferował pomysł z facetem mieszkającym u rodziców nie wykorzystali do końca. Mówienie o przewidywalności akcji to strata czasu, ale „Miłość na zamówienie" poza nielicznymi momentami nie jest nawet specjalnie śmieszna. Jeżeli dodamy do tego jeszcze parę dosyć nieprawdopodobnych elementów fabuły, to mogłoby się okazać, że film jest zupełnie do kitu. Na szczęście przed katastrofą ratuje go dobra gra aktorska prawie wszystkich członków obsady (poza denerwującym Matthew McConaughey'em), ciekawe postacie drugoplanowe i kilka absurdalnych pomysłów (głównego bohatera wciąż gryzą z natury niegroźne zwierzęta).
Schemat komedii romantycznej ma to do siebie, że w jego ramach bardzo trudno stworzyć coś nowego - praktycznie wszystkie konfiguracje fabularne zostały już wykorzystane w filmach z Meg Ryan albo Julią Roberts. Na szczęście mamy ciągły postęp w sferze społecznej, gdzie pojawiają się różne „fotogeniczne" zjawiska. Czyżby hollywoodzka komedia romantyczna o homoseksualistach była tylko kwestią czasu?
Paweł Krzemiński
(pawel.krzeminski@dlastudenta.pl)