Disaster Artist - recenzja
2018-02-13 09:29:13- To mój film. To moje życie - mówił ekscentryczny, „tragiczny artysta”, przed premierą filmu „The Room” z 2003 roku. Obraz ten jest obecnie już niemal kultowy. To produkcja tak zła, tak nieudana pod absolutnie każdym względem, że paradoksalnie z czasem zyskała ogromny rozgłos. Ludzie chcieli wiedzieć kim jest tajemniczy twórca filmu - aktor, reżyser, scenarzysta, producent. Tommy Wiseau to człowiek-zagadka.
Do dziś nie wiadomo skąd pochodzi ten charyzmatyczny jegomość. Nie wiemy też ile ma lat, ani jak zdobył pieniądze na wyprodukowanie swojego kameralnego wyrobu filmopodobnego za… około 6 milionów dolarów! Temat ten jest tak interesujący, że James Franco postanowił nakręcić własny film, opowiadający o kulisach powstawania „The Room”. Tak powstał „Disaster Artist”. Czy jego film o złym filmie jest dobry? Przeczytaj recenzję!
„Disaster Artist” oparty jest na bestsellerze Grega Sestero (aktora, przyjaciela Wiseau), opisującym proces powstawania „The Room”. James Franco podobnie jak człowiek, w którego się wciela, w swoim filmie gra główną rolę i reżyseruje, ale na szczęście jemu wychodzi to rewelacyjnie. Franco jako Tommy Wiseau jest doskonały, idealnie oddając najdrobniejsze szczegóły stylu bycia i nietypowego zachowania tej postaci. Koncertowo gra także jego brat - Dave Franco, który w roli Sestero jest wiarygodny i wielowymiarowy.
A co pokazuje sam film? Widzimy tu początki znajomości Wiseau i Sestero, która z czasem przerodziła się w trudną przyjaźń. Panowie po niepowodzeniach z branży filmowej, sami postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Wiseau, który na planie własnej produkcji zachowywał się, delikatnie mówiąc, dziwnie, ostatecznie spełnił długoletnie marzenie. Zrobił film, który pokazywano w kinie przez dwa tygodnie. To, że sam za to zapłacił, by mieć możliwość ubiegania się o Oscary, tu już inna sprawa. Aż do premiery Wiseau miał się za twórcę pokroju Alfreda Hitchcocka czy Stanleya Kubricka. Nawet jego ekipa i aktorzy do samej premiery mieli nadzieję, że film będzie choćby znośny. A potem? Potem „The Room” stał się kultowy.
Na szczęście „Disaster Artist” unika popadania w parodię. To klasyczny komediodramat, w którym widzimy zabawne, ale też dość tragiczne perypetie artysty fatalnego, odrzuconego i nierozumianego. To marzenie Wiseau, które mimo spełnienia, dalekie jest od wzorca „american dream” jest w filmie Franco potraktowane całkiem serio.
„Disaster Artist” dopowiada tyle ile musi, by widz wyszedł z kina zadowolony. Czy jednak poznajemy tu Wiseau ciut lepiej? Niekoniecznie. James Franco zrobił film, który fani fenomenu „The Room” zdecydowanie powinni zobaczyć. Co ważne, jest to też produkcja przyjazna postronnym widzom, którzy chcą poznać osobliwą postać tragicznego twórcy oraz zgłębić nieco kulisy popkulturowego fenomenu.
Michał Derkacz
Disaster Artist, reż. James Franco, prod. USA, czas trwania 103 min, dystr. Warner Bros. Entertainment Polska
Film zobaczyłem w OH Kino w Arkadach Wrocławskich.
fot. materiały prasowe