Recenzje - Kino

Chemia w "Elegii"

2008-09-16 12:14:31

 

 Isabel Coixet to jedna z najbardziej utalentowanych reżyserek europejskich. Do jej najbardziej uznanych dzieł należą obrazy „Moje życie beze mnie" czy „Życie ukryte w słowach" ze świetnymi rolami Tima Robbinsa i Sarah Polley.

Również „Elegią", adaptacją niezbyt znanej w Polsce powieści Philipa Rotha, Coixet udowadnia, że pracować z aktorami umie jak mało który reżyser europejski. Niestety „Elegia" jako całość jest filmem nieco poniżej oczekiwań, głównie ze względu na wyjątkowo powolną narrację i początkowy brak chemii między bohaterami.

David Kepesh (Ben Kingsley) jest uznanym profesorem literatury. Prowadzi w radiu program poświęcony nowościom wydawniczym. Jest też wielkim miłośnikiem kobiet, które swoim wdziękiem i charyzmą potrafi łatwo zjednywać. Jego kolejną zdobyczą zostaje kubańska studentka Consuela (Penelope Cruz). Początkowo niczym nieróżniący się od poprzednich związek profesora ze studentka przeradza się w prawdziwe, silne uczucie...

„Elegia" jest ekranizacją powieści Philipa Rotha „Konające zwierze". Jako, że książki nie czytałem, szedłem do kina bez bagażu łatwo nasuwającej się konieczności porównywania filmu z literackim pierwowzorem. Mimo wszystko obraz Isabel Coixet pozostawił we mnie spore uczucie niedosytu szczególnie z powodu dziwnego braku konsekwencji reżyserki i zaproponowanej przez nią bardzo wolnej narracji.

Fabuła rozrasta się na 4 wątki: główny związany z relacją Kepesha z Consuelą oraz trzy poboczne. Nie ma niestety między nimi równowagi pod względem dramatycznym.

Wątek miłosnej relacji głównego bohatera ze studentką rozwija się bardzo powoli. Z początku niezmiernie ciężko było mi się weń zaangażować. Chemia między bohaterami, którzy uświadamiają sobie, że ich związek wkracza w rejony, których nigdy nie mogliby przewidywać, pojawia na krótko przed tym jak wątek na jakiś czas zamiera. Ponowne spotkanie w dramatycznych okolicznościach następuje po kilku latach. Coixet nie potrafi jednak przekonująco pokazać tego długie okresu rozłąki. Z drugiej strony nie sposób nie docenić jej wielkiej pracy w przedstawieniu końcowego dramatu bohaterów. Ostatnie kilkanaście minut filmu to jeden z najbardziej poruszających fragmentów, jakie ostatnio widziałem w kinie.

 Porywająca końcówka daje niezmiernie wiele domyślenia. Bohaterowie, a szczególnie David Kepesh pokazują, że pewne szczególne okoliczności mogą doprowadzić do niezwykłej przemiany wewnętrznej i wywołać w człowieku uczucia, których w ciągu swojego bardzo długiego życia nie poznał. Doskonałe zamknięcie historii nie jest w stanie do końca zamazać od początku dość mozolnie toczącej się, rozdartej na trzy dodatkowe wątki fabuły. Reżyserka początkowo kreuje je dość solidnie, stosując częste zmiany chronologii. Niestety po jakimś czasie z niezrozumiałych względów zapomina o tym inteligentnym zabiegu, przez co narracja staje się bardziej chaotyczna.

O ile relacja Davida Kepesha z poetą George'm O'Hearnem, a szczególnie z wieloletnią partnerką Caroline wypada bardzo przekonująco, o tyle niestety wątek związany z osobą porzuconego syna wydał mi się niedopracowany i wprowadzony wyraźnie na siłę. Przez niemal całą pierwszą połowę słyszymy o pozostawionej przez Kepesha rodzinie. Kiedy w końcu poznajemy syna, okazuje się on być jeszcze większym hipokrytą niż jego ojciec, osobą niezmiernie niedojrzałą emocjonalnie i wielce irytującą. Nawet znakomity aktor Peter Sarsgaard wygląda na zmęczonego tak nieciekawą pod względem emocjonalnym postacią, przez co nie udaje mu się wybronić bohatera.

Reszta obsady filmu jednak bryluje. „Elegia" to niewątpliwie jeden z najlepiej zagranych filmów roku. Mamy tutaj dwie znakomite role główne i dwie być może jeszcze lepsze, brawurowe kreacje drugoplanowe. W roli Davida Kepesha nieco wbrew swojemu ekranowemu emploi został obsadzony Ben Kingsley. Nie oznacza to jednak, że nie poradził sobie z powierzonym mu zadaniem. Przeciwnie stworzył jedną z najwybitniejszych kreacji w swojej karierze.

Świetnie wtopił się w granego przez siebie bohatera i z powodzeniem udało mu się odnaleźć w tej potencjalnie niezwykle negatywnej postaci olbrzymi ładunek skrajnych emocji. Kepesh w interpretacji Kingsleya to ludzki, mający wiele słabości, zagubiony człowiek, który po raz pierwszy w ciągu swojej 70-letniej egzystencji odkrywa prawdziwą miłość.

Wybornie partneruje mu posągowo piękna Penelope Cruz. Rola Consueli dalece różni się od tego co hiszpańska gwiazda dotychczas grywała w filmach angielskojęzycznych. Wreszcie ma okazję pokazania pełni swojego imponującego warsztatu. Na drugim planie zaskakują Patricia Clarkson, a szczególnie rewelacyjny Dennis Hopper, po raz pierwszy od dawna nie szarżujący na granicach karykatury. Jego subtelna, pełna zrozumienia dla granej postaci kreacja potwierdza, że aktor ten może jeszcze wiele zdziałać we współczesnym kinie.

W „Elegii" niezmiernie ważnym elementem są zdjęcia i muzyka wypełniająca większość scen miłosnych. O ile fotografie oparte na częstej zmianie kolorów i ciekawych ustawieniach kamery są naprawdę interesujące, o tyle niesamowicie wałkowany i zużyty już mocno temat autorstwa Erica Satie pozostający tłem większej części filmu nie zachwyca. Przy doborze podkładu muzycznego zabrakło pomysłowości.

„Elegia" mimo czterech znakomitych kreacji, być może nawet na miarę Oskarów, oraz powalającej na kolana końcówki niestety nie jest filmem w pełni satysfakcjonującym. Reżyserce Isabel Coixet wyraźnie zabrakło sprawności w kreowaniu wydarzeń na ekranie. Stąd długimi okresami film się dłuży, a pytania, które stawia o role miłości i piękna w życiu człowieka nie mają wystarczającego wydźwięku. Do obejrzenia dla aktorów. Mimo to nie dla wszystkich...

Maciej Stasierski
(maciej.stasierski@dlastudenta.pl)


 

Bilety na ten film mozesz zarezerwować tu:


 

Słowa kluczowe: elegia recenzja opinia aktorzy film kino Isabel Coixet
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
  • nuda;/ [0]
    feni872
    2008-11-10 14:45:51
    jak dla mnie film bez wyrazu, w połowie seansu zasnąłem;/
  • rewelacja [0]
    Milka
    2008-09-25 09:54:28
    piękna Penelone, piękna historia, kilka wspaniałych scen... polecam serdecznie! Beautiful women are invisible; we're so dazzled by the outside that we never make it inside. — George O'Hearn – 'Elegy'
Zobacz także
Władca mroku
Władca mroku - recenzja

Czy warto zobaczyć nowy horror twórcy "The Boy" i "Sierota: Narodziny zła"?

abigail film
Abigail - recenzja spoilerowa

Rodzice nie mówili, żeby nie bawić się jedzeniem?

Rebel Moon – część 2: Zadająca rany
Rebel Moon - Część 2: Zadająca rany - recenzja

Czy ten film Zacka Snydera jest lepszy niż pierwsza część?

Polecamy
Pierwsze zabÃłjstwo
Pierwsze zabójstwo - recenzja serialu

Całujące się nastolatki przyciągają uwagę, ale nie dajcie się nabrać!

Zielony wąÅź film Netflix
Zielony wąż - recenzja

Kolejna chińska animacja na Netflix, którą warto zobaczyć!

Premiery filmowe
Zapowiedzi filmowe
O nich się mówi
Ostatnio dodane
Władca mroku
Władca mroku - recenzja

Czy warto zobaczyć nowy horror twórcy "The Boy" i "Sierota: Narodziny zła"?

abigail film
Abigail - recenzja spoilerowa

Rodzice nie mówili, żeby nie bawić się jedzeniem?

Popularne
25 najlepszych filmów wszech czasów
25 najlepszych filmów wszech czasów

Magazyn "Empire" wybrał najlepsze filmy wszech czasów. Zapraszamy do obejrzenia ścisłej czołówki rankingu!

Najlepsze filmy dla zjaranych ludzi
Najlepsze filmy dla zjaranych ludzi

Dym w płucach często łączy się z oglądaniem filmów. Prezentujemy 20 idealnych filmów na wieczór z zielskiem.

12 najlepszych filmów psychologicznych
12 najlepszych filmów psychologicznych

Przedstawiamy najlepsze filmy psychologiczne, które każdego oglądającego zmuszą do refleksji!