Całkiem normalny weekend (Zupełnie inny weekend)
2012-01-27 11:45:55Jak spędzić weekend z, ledwo co poznaną, swoją drugą połówką?
Dwóch facetów – Russell (Tom Cullen) I Glen (Chris New) poznaje się w piątkowy wieczór w klubie gejowskim. Upojna noc przeradza się w dzień, który staje się kolejną nocą i tak do niedzieli, będącej dniem wyjazdu Glena do Stanów Zjednoczonych na dwa lata. Dlatego panowie korzystają z danego im czasu, spędzając go na rozmowach, seksie i narkotykach, sprawiając że ten weekend będzie dla nich niezapomniany i odciśnie się na ich dalszym życiu.
Russell i Glen znakomicie się uzupełniają. Ten pierwszy jest chyba nie do końca dumny ze swojej orientacji seksualnej, nie całuje się w miejscach publicznych, jednocześnie będąc swojego rodzaju cichym romantykiem, wierzącym w związki i prawdziwą miłość. Natomiast Glen nie boi się okazywać swoich preferencji, jest inteligentnym artystą nieuznającym „bycia parą”, który celnie punktuje absurdy nietolerancji tego świata i jego brak gotowości czy też niedostosowanie względem homoseksualizmu. Dlatego właśnie, pomimo tego, że Russell stwierdza, że po dwóch dniach w ogóle się przecież nie znają, tak dobrze im ze sobą i doskonale się rozumieją – każdy z nich ma w sobie coś, czego brakuje drugiej osobie i razem tworzą nierozerwalną całość.
Jeśli w „Tajemnicy Brokeback Mountain” widziałeś tylko scenę w namiocie i nie dostrzegłeś pięknej głębi tego filmu, „Zupełnie inny weekend” nie jest dla ciebie. Choć sceny seksualne nie należą do najbardziej subtelnych, to cały obraz jest jednocześnie bardzo prywatny, intymny i dość inteligentny. Opowiada on przede wszystkim historię niczym sycylijskiego pioruna, opisanego w „Ojcu chrzestnym”, zakochania od pierwszego wejrzenia, połączenia dwóch przeznaczonych sobie dusz, niezależnych od konceptu kulturowego, jakim jest płeć. Nie brak tu politycznych wątków, które również są bardzo ciekawe i tak naprawdę nienachalne, obnażające pewne uprzedzenia i hipokryzję, chyba poniekąd ustami Glena nawołując także do dumy z bycia gejem.
Andrew Haigh, człowiek orkiestra jeśli chodzi o techniczną stronę „Zupełnie innego weekendu”, poprowadził kamerę bardzo sprawnie. Dynamiki tu brak, ale jak tu wymagać dynamiki od ukazywania relacji na poziomie przytulania, pocałunków i intelektualnej jedności. Kilka wypowiedzi w filmie może naprawdę spowodować wzmożone procesy myślowe, co zdecydowanie trzeba zapisać mu na plus. Uważam, że „Zupełnie inny weekend” to ciekawa propozycja, którą – brak zaskoczenia – można zobaczyć tylko w kinach studyjnych. I raczej nie będzie to strata czasu, choć nie ukrywam, że nie jest to film dla wszystkich. Zadowoleni z niego będą ci, którzy doceniają refleksyjność i spokój na ekranie, a homofobia to dla nich obce słowo. Jeśli spełniasz te warunki – zasiądź spokojnie w fotelu i miłego seansu.
"Zupełnie inny weekend", reż. Andrew Haigh, prod. Wielka Brytania, czas trwania: 96 min, dystr. Tongariro Releasing
Wojciech Busz
(wojciech.busz@dlastudenta.pl)