Smarzowski skończył kręcić "Wołyń". Premiera w przyszłym roku
2015-09-16 14:54:09Skończyły się zdjęcia do "Wołynia", najnowszego filmu Wojciecha Smarzowskiego. Ostatni klaps padł 21 sierpnia. Tydzień temu rozpoczął się montaż. Premiera, o ile wszystko pójdzie dobrze, odbędzie się za rok na festiwalu w Gdyni - czytamy na portalu wirtualnemedia.pl.
Ekipa pracowała na planie przez ponad 70 dni, ale warto zauważyć, że zdjęcia rozłożone były na cały rok - tak, by pokazać cztery pory roku. W filmie jest około 130 ról aktorskich. Mówi się pięcioma językami - po polsku, ukraińsku, niemiecku, rosyjsku i w jidysz.
Wołyń to epicki dramat historyczny, który rozgrywa się w małej wiosce, zamieszkałej przez Ukraińców, Polaków i Żydów, położonej w południowo-zachodniej części tej krainy. Akcja filmu obejmuje okres 6 lat, od wiosny 1939 do lata 1945 roku. Oczami naszej bohaterki, Zosi Głowackiej (Michalina Łabacz), obserwujemy toczące się wypadki zapoczątkowane wybuchem II Wojny Światowej.
Gdy ją poznajemy, Zosia jest zakochana w ukraińskim chłopcu z tej samej wsi. Dowiaduje się jednak, że ojciec postanowił wydać ją za najbogatszego gospodarza we wsi, Polaka Macieja Skibę (Arkadiusz Jakubik), znacznie starszego od niej wdowca z dwójką dzieci. Dotychczasowe życie wioski odmienia najpierw okupacja sowiecka, a niemal dwa lata później niemiecki atak na ZSRR.
Przez następny rok trwają polowania i brutalne mordy na Żydach. Tymczasem ukraińskie aspiracje do stworzenia niepodległego państwa, choć nie zyskały poparcia Niemców, wciąż rosną. Rośnie też napięcie pomiędzy polskimi i ukraińskimi sąsiadami. Dochodzi do zatargów, znikają ludzie. Do wsi docierają wieści o brutalnych i krwawych zdarzeniach na wschodzie Wołynia.
W końcu, latem 1943 roku, wybucha pożoga mordów i okrucieństwa. Oddziały UPA atakują polskie osady. Niekiedy Polacy z równą bezwzględnością biorą odwet na Ukraińcach. Pośród tego morza nienawiści Zosia próbuje ocalić swoje dzieci.
MD/wirtualnemedia.pl
fot. materiały prasowe
Czytaj też: Wywiad z reżyserem: Panie Smarzowski, czy naprawdę jesteśmy tacy brzydcy?