OFENSIV(n)A Relacja
2006-03-28 00:00:00
IV Międzynarodowy Festiwal Filmowy OFENSIVA rozpoczął się przeglądem nowego kina czeskiego i węgierskiego. Jeśli ta pierwsza kinematografia coraz częściej wita na ekranach polskich kin, tak o kinie węgierski - za wyjątkiem "Kontrolerów" – zbyt wiele nie słyszeliśmy. Dwa pierwsze dni (17 i 18.03) w kinie Warszawa zdominowane były przez naszych południowych sąsiadów. Pierwszy dzień był dniem Jana Sveraka, widzowie mogli raz jeszcze obejrzeć nagrodzony w 1997 roku film „Kola”, oraz u nas mniej znany, najdroższy film w historii czeskiej kinematografii Ciemnoniebieski świat z 2002 r. Drugi dzień natomiast należał do Jana Svenkmajera, enfant terrible czeskiego kina, surrealisty, malarza, reżysera i poety w jednej osobie. Jego filmy Mały Otik i Spiskowcy rozkoszy podzielili widownię na uśmiechniętą (wiedzieli czego się spodziewać), zdziwioną (która coś już o Svenkmajerze najwidoczniej słyszała) i bardzo zdziwioną (która wydawała się zadawać pytanie: „co to jest?!”). Kolejne cztery dni ubiegały pod dyktando trójkolorowych. Kino węgierskie zostało zaprezentowane w inny sposób niż czeskie. Nie była to symfonia pod dyrygenturą solistów, lecz pejzaż złożony z różnorodności wielu talentów, tych młodszych (Gauder Áron, Vranik Roland) i starszych, bardziej już uznanych (żeby wymienić tylko Istvana Szabo). Każdy film był sygnowany przez innego reżysera. Przegląd rozpoczęła ujmująca "Cudowna Julia" Istvana Szabo. Film ten z kinem węgierskim, co prawda, nie ma wiele wspólnego. Jest koprodukcją kanadyjsko-amerykańską, do której scenariusz napisał Ronald Harwood, rodem z Republiki Południowej Afryki, ale festiwalowa publiczność, mimo momentami drażniącego, momentami śmiesznego wręcz węgierskiego dubbingu przyjęła obraz Szabo z dużym entuzjazmem. Podobnie jak kończącą przegląd "Lalkę porcelanową", której scenariusz powstał na bazie krótkich historyjek Ervina Lazara opisującego nadzwyczajne sytuacje z życia mieszkańców pewnej tradycyjnie „urządzonej” węgierskiej wsi. Pomiędzy tymi dwoma filmami wyróżnić można było jeszcze przynajmniej dwa dzieła. Nagrodzony na Międzynarodowym Festiwalu w Salonikach film: "Czarna Szczotka" Vranika Rolanda, obrazujący jeden dzień z życia czterech przyjaciół próbujących zarobić na „oczyszczaniu” kominów w Budapeszcie oraz ekranizację prozy Imre Kertesza "Los Utracony" w reżyserii Koltaia Lajosa opowiadającą o dramatycznej tułaczce Köves, prowadzącej przez obozy zagłady do domu. Osiem filmów nie może definiować jeszcze współczesnej kinematografii żadnego kraju (chlubnym wyjątkiem jest oczywiście nasza narodowa) jednak różnorodność repertuaru, od animacji ("Dzielnica") przez ascetyczne formalnie filmy traktujące o dzisiejszych Węgrach (nawet w krzywym zwierciadle jak "Czarna szczotka") po tworzone z prawdziwą pompą dojrzałe kino kostiumowe ("Cudowna Julia") i historyczne ("Los utracony") dały choćby zarys tamtejszej sztuki filmowej i udowodniły jej bardzo dobrą formę. Pierwszy etap czwartej OFENSIVY dobiegł więc końca. Warto nadmienić, iż organizatorzy spisali się bardzo dobrze, oprócz paru kiksów technicznych (związanych z głosem i źle ustawionymi napisami), filmy były „na czas” a całe zaimprowizowane w holu kina Warszawa biuro festiwalowe udzielało wszelkich niezbędnych informacji. Teraz pora na danie główne międzynarodowy konkurs… Sławomir Macuga |