Niepokalana - recenzja spoilerowa
2024-04-29 10:11:08UWAGA: Recenzja filmu zdradza kluczowe elementy fabuły.
26 kwietnia 2024 roku do polskich kin wszedł horror „Niepokalana”, w którym Sydney Sweeney gra młodą zakonnicę, która przybywa do klasztoru, gdzie pod opieką są starsze i umierające siostry zakonne. Pełna wiary w powołanie kobieta, wkrótce po złożeniach ślubów czystości, nagle dowiaduje się, że… jest w ciąży! Czy można mówić o cudzie?
Boskie zapłodnienie?
„Niepokalana” nie ma wątków nadprzyrodzonych. Zamiast cudów mamy tu raczej szalonego naukowca – szarlatana, który pod płaszczykiem (a raczej sutanną) wiary w powrót Jezusa, w tajnym gabinecie robi eksperymenty na zakonnicach, starając się zapłodnić je elementami DNA z gwoździa, którym zbawcę przybito do krzyża. Ujawnienie tej tajemnicy następuje po godzinie seansu, który łącznie trwa 89 minut z napisami, co jest jego wielkim atutem. Seans mija szybko, raczej bez nudy, ale z drugiej strony – niezwykle sztampowo i przewidywalnie.
Sydney Sweeney, która ostatnio gra bardzo często w bardzo słabych filmach, tym razem postanowiła ściągnąć widzów do kin kontrowersjami, podsycanymi aż do premiery (więcej o tym piszemy TUTAJ>>), natomiast właściwy produkt wcale nie jest taki obrazoburczy czy obraźliwy dla chrześcijan. W „Niepokalanej” 26-letnia gwiazda wcale nie gra jakiejś wybitnej roli. To kolejna, względnie ładna, ale pozbawiona wyrazu i charyzmy bohaterka, która w nowym klasztorze odkrywa mroczne tajemnice i musi stawić im czoła. Banał i klisza, znana z licznych horrorów o zakonnicach.
Fabularnie straszny
Więcej do zaoferowania, mimo wspomnianych wad, ma już reżyser. Michael Mohan stara się zaproponować nam jakieś ciekawe ujęcia, czasem dość artystyczną pracę kamery i ładne kadry. Zdając sobie sprawę z gatunku w jakim operuje, Mohan nie stroni od obrazowej przemocy, krwawych i drastycznych scen, ale po drodze przytrafiają mu się też słabe i nieuzasadnione zabiegi typu jump scare.
Fabularnie, mimo schematów, „Niepokalana” może i dałaby radę, gdyby nie idiotyczne zachowanie protagonistki, która mając świetny plan ucieczki, z niewiadomych przyczyn zdradza go pozostawiając w łóżku zwłoki kury, z której krwią posłużyła się do upozorowania poronienia. Trudno zrozumieć też torturę jakiej jest poddana, skoro wcześniej powtarzano, że nie może się stresować i przemęczać, skoro jest w niepokalanej ciąży.
Kontrowersyjne zakończenie
Przed premierą sporo mówiło się o także o mocnym zakończeniu, które zmieniono, aby wywołać w nas jeszcze większe emocje i szok. Faktycznie, zgładzenie własnego dziecka to czyn mocno wątpliwy moralnie, ale twórcom zabrakło odwagi na pokazanie nam, co tak naprawdę urodziła główna bohaterka. Widzimy niewyraźną sylwetkę dziecka, ale dźwięki jakie wydaje nie przypominają typowego płaczu noworodka. Zakończenie „Niepokalanej” to tym samym taka sztuka dla sztuki – kontrowersja dla zasady, byle tylko się o niej mówiło i pisało. Fakty są natomiast takie, że dostaliśmy maksymalnie przeciętny horror, który spokojnie można sobie odpuścić, jeśli tego typu opowieści macie już przesyt.
Ocena końcowa: 4/10
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe