"365 Dni" - seksualna emancypacja czy romantyzacja kultury gwałtu?
2020-07-17 14:07:55“365 Dni” to film słaby. Nie sądzę jednak, że ktokolwiek spodziewał się kinematograficznej wirtuozerii klikając na jego ikonkę na Netflixsie. O wiele bardziej niepokojące niż brak konkretnego scenariusza w “365 Dniach” są wzorce, które ten film romantyzuje, a tym samym promuje.
Wydawałoby się, że w przebrnąwszy przez tak wiele afer dotyczących nadużyć seksualnych w świecie mediów i następującym po nich ruchu #MeeToo, film pokroju “365 Dni” nie ma prawa bytu. A jednak ogromna popularność polskiego erotyku w reżyserii Barbary Białowąs i Tomasza Mandesa udowodniła, że jako społeczeństwo, niewiele wynieśliśmy z lekcji na temat toksycznych relacji, konsensualnych zachowań seksualnych, a także feminizmu.
Przeczytaj także: "365 dni" - recenzja wydania DVD >>
Konstrukcja głównych postaci
Historia w filmie opiera się o losy Laury (Anna-Maria Sieklucka), 29-letniej warszawianki, porwanej przez sycylijskiego mafioza o imieniu Massimo (Michele Morrone), który daje jej rok na zakochanie w sobie, czemu Laura, naturalnie, opiera się.
Postaci głównych bohaterów są tak skonstruowane, że jako widzowie, chcemy, aby Laura w końcu przełamała się i padła w ramiona Massima. Po pierwsze, Massimo zabiera ją na zakupy pozwalając kupić, co tylko zapragnie (bo przecież kluczem do serca kobiety są nowe torebki i buty), podróżuje z nią luksusowym jachtem i jada wykwintne kolacje. Wszystkie te elementy działają jako przykrywka - ukazują traumatyczne doświadczenia, którym porwanie i wykorzystywanie seksualne bez wątpienia są, jako pełne pasji lovestory. Po drugie, Massimo wciąż powtarza, że nie zrobi nic bez zgody Laury, a dosłownie sekundę później obmacuje jej biust. Ale my i tak uznajemy go za bohatera, bo przecież Laury w końcu nie zgwałcił. Jaki on dobry!
Dodatkowo, próbuje się nas przekonać o niezależności i samodzielności Laury. Jest to typowa przedstawicielka typu bohaterki, która “wie czego chce” - pracuje w międzynarodowej firmie, nieźle zarabia, jest charakterna, itd. A wszystko po to, żebyśmy nie kwestionowali jej na pozór dobrowolnej decyzji dotyczącej uprawiania seksu z Massimem. Zastanówmy się nad samą sytuacją, która finalnie doprowadziła do słynnej sceny na jachcie. Laura wpada do morza po uprzedniej kłótni z Massimem.
Obwiniał ją za bycie molestowaną przez mafijnego kolegę po fachu, którego to w konsekwencji zabija, a do Laury zwraca się słowami: “I wouldn’t have had to shoot if you weren’t dressed like a whore!” (Nie musiałbym strzelać, gdybyś nie była ubrana jak dziwka!). Po wpadnięciu do wody, Laura oczywiście zostaje uratowana przez Massima wpatrując się z podziwem i wdzięcznością w jego twarz. To właśnie teraz następuje moment przełomowy i Laura decyduje się na seks z Massimem. Romantyzacja syndromu sztokholmskiego w jakże ewidentnej odsłonie!
Atrakcyjnym i bogatym wolno więcej?
Warto zwrócić uwagę na zachowania Massima względem innych kobiet. Już na samym początku filmu naszym oczom ukazuje się obrzydliwa scena, w której to Massimo wykorzystuje swoją pozycję i właściwie wymusza seks oralny na stewardessie. “Mogła przecież protestować i mu się wyrywać” - już słyszę głosy tych, którzy bardzo chcieliby się ze mną nie zgodzić. Owszem, mogła, ale czy byłoby to mądre biorąc pod uwagę, że Massimo to niebezpieczny członek sycylijskiej mafii, którego była podwładną? A na domiar tego złego, zostali zamknięci w prywatnym odrzutowcu skąd nie miałaby możliwości ucieczki w razie, gdyby jej odmowa spotkała się z agresją ze strony Massima.
Bardziej spostrzegawczy użyją argumentu zwracającego uwagę na to, że stewardessa uśmiechnęła się po zaspokojeniu swojego szefa, co miałoby sugerować, że całe zajście, w gruncie rzeczy, jej się podobało. Uśmiech nie jest zgodą. Brak krzyku i szarpania się nie jest przyzwoleniem. Bywa, że kobieta stara się zatuszować seksualne nadużycia np. wychodząc na randkę ze swoim oprawcą lub po prostu uśmiechając się w nadziei, że uda jej się oszukać samą siebie.
W przypadku Laury, jednak, komunikat był bardzo jasny - chciała się od Massima jak najszybciej uwolnić i jedynie później w wyniku manipulacji i psychologicznych gierek, w które Massimo z nią pogrywał, uznała, że jest w nim zakochana. Powinniśmy się zastanowić, czy gdyby Massimo nie był przystojny i bogaty, ale zachowywał się w dokładnie takie sam sposób (tj. porwał kogoś, zabijał, krzyczał, wykorzystywał seksualnie), film “365 Dni” zamiast filmu romantyczno-erotycznego, nie zamieniłby się w horror.
Głosy sprzeciwu
W internecie można znaleźć niezliczone artykuły jawnie krytykujące “365 Dni” nie tylko z filmoznawczego punktu widzenia, ale także z psychologicznego i społecznego. Powstało kilka petycji, w tym brytyjskiej organizacji studentskiej Pro Empowerment oraz francuskiej grupy feministycznej Soeurcières, domagające się usunięcia filmu z Netflixa. Powstał także otwarty list piosenkarki Duffy, która w 2010 roku została odurzona, gwałcona i przetrzymywana wbrew własnej woli. Słychać również głosy zaniepokojenia popularnością filmu na TikToku, którego aż 60%* użytkowników stanowią ludzie w wieku 16-24 lat (na samą platformę można się zapisać ukończywszy 13 lat). Wielu nastolatków nagrywało swoje reakcje na sceny z filmu niejednokrotnie dodając podpisy typu: “Massimo can kidnap me any time” (Massimo może mnie porwać w każdej chwili [w domyśle - “i będę zadowolona”]). Dzieci i młodzi ludzie dostają wymowną lekcję tego, że przemoc na tle seksualnym jest w porządku - że “nie” ze strony kobiety wypowiedziane 10 razy może zamienić się w “tak”, bo przecież tak naprawdę cały czas tego chciała, tym samym deprecjonując doświadczenia ofiar przemocy seksualnej.
(Post)Feminizm na miarę XXI wieku?
Problematyczne jest także to, że film “365 Dni” jest promowany przez liberalne media jako produkcję emancypującą kobiety, a Blanka Lipińska, czyli autorka książek, na podstawie, których powstało ten film, określa siebie mianem “feministki XXI wieku” rozbudzającej seksualnie Polki. Tymczasem “365 Dni”, mimo że lansuje się na postępowe, tak naprawdę jest wsteczne. Obfituje we frazesy i stereotypy, przynosi ujmę dla feministycznych postulatów i banalizuje powagę toksycznych relacji oraz przemocy seksualnej.
Marta Wójtowicz
źródła: natemat.pl, *graziadaily.co.uk
fot. materiały prasowe Next Film