Alaska is a drag

Reżyserski debiut Shaz Bennett stanowi rozwinięcie jej wielokrotnie nagradzanego i pokazywanego na blisko stu pięćdziesięciu festiwalach filmu krótkometrażowego pod tym samym tytułem. Nietrudno zatem się domyślić, gdzie rozgrywa się akcja, a w przypadku tej produkcji to niezwykle ważne, bowiem specyficzny mikroświat Alaski traktować tu możemy jako kolejnego bohatera. Surowego i niedostępnego, zwłaszcza że do pozostałych protagonistów Bennett podchodzi z dużą sympatią. Na pierwszy plan wysuwają się Leo i jego siostra bliźniaczka Tristen. Ich bardzo bliskie relacje opierają się nie tylko na bratersko-siostrzanej miłości, ale i wzajemnej akceptacji oraz odpowiedzialności za siebie. Myśl o szczęśliwej rodzinie jest dla nich jedynie mglistym wspomnieniem. Codzienność Leo polega na taplaniu się w rybich wnętrznościach (pracuje w przetwórni, a taki epizod miała też w swoim życiu reżyserka) i walkach na pięści w obronie swojej odmienności. Bo młody gej, w dodatku marzący o karierze drag queen, nie jest mile widziany w ultrakonserwatywnej społeczności. A że bronienie się idzie bohaterowi całkiem nieźle, szef chłopaka proponuje mu treningi bokserskie. Utrzymany w słodko-gorzkim tonie film, formalnie przypominający nieco Hej, Skarbie Lee Danielsa, zwraca uwagę na to, jak ważnym problemem wciąż pozostaje kwestia tolerancji i empatii. (offcamera.pl)