Tomasz Ziętek o filmie "Żużel" i studiowaniu aktorstwa [WYWIAD]
2021-07-19 13:14:3015 lipca 2021 roku w Dolnośląskim Centrum Filmowym odbyła się wrocławska premiera filmu „Żużel”. Była to doskonała okazja do rozmowy z Tomaszem Ziętkiem, który gra główną rolę. Aktor opowiedział nam o kulisach pracy nad swoim bohaterem, specyfice życia żużlowca oraz efektach specjalnych. Odniósł się także do problemu przemocy na kierunkach aktorskich. Przeczytajcie nasz wywiad z Tomaszem Ziętkiem!
Michał Derkacz, dlaStudenta.pl: Pamiętam konferencję prasową, kiedy pierwszy raz można było odwiedzić plan filmu „Żużel”. To było w 2017 roku! Teraz doczekaliśmy się premiery. Czy Ty jeszcze pamiętasz pracę nad tym filmem?
Tomasz Ziętek: Jak na tę wspomnianą konferencję prasową przyjechałem prosto z planu filmu „Cicha noc”. To było tak dawno. Jeśli, jak to mawiał Witek Sobociński „odmierzać życie filmami”, to się w roku „Cichej nocy” wydarzyło, wiec są to wspomnienia dość mocno zatarte. Ja już od tego czasu zagrałem w kilku innych filmach, ale trochę pamiętam i chętnie o tym opowiem.
Opowiedz zatem - jak się gra w filmie z wykorzystaniem green screenów, gdzie aktor musi sobie sporo rzeczy wyobrazić, bo powstaną one dopiero później w postprodukcji?
Jeśli chodzi o efekty CGI, to zostałem zeskanowany w całości, a moja sylwetka została użyta do zrobienia symulacji i efektów komputerowych. Różne wypadki na torze były wykonywane przez dublerów. Interesujące jest też to obecne zjawisko wypierania green screenów przez wielkie ekrany ledowe. Ta technologia pojawiła się np. podczas zdjęć do serialu „The Mandalorian”. Tam, gdzie patrzy kamera, tło dostosowuje się na żywo i aktor już nie musi wyobrażać sobie scenografii. Green screen z jego ułomnościami będzie powoli odstawiany. Zniknie np. problem zielonych odbić na twarzach i kostiumach aktorów.
Czy przed wejściem na plan robiłeś jakieś rozeznanie, jakie cechy mają żużlowcy, co ich charakteryzuje?
Zrobiłem research, ale przyznam, że na początku moja wiedza o żużlu była bardzo ograniczona. Mam wrażenie, że to jest sport mocno regionalny. W Zielonej Górze, Częstochowie czy w Toruniu to jest bardzo popularne, ale ja nie miałem styczności z tym sportem, oprócz sytuacji, kiedy mój dziadek oglądał transmisje w telewizji. To nie było dla mnie coś ciekawego do oglądania, ale jak poszedłem na mecz żużlowy na żywo, w ramach przygotowania do roli, to uderzyła mnie specyfika tego sportu. Poznałem, jak to się odbywa i jak się przeżywa. To kompletnie cos innego niż pozostałe sporty. Skupienie trwa tu tyle co długość jednego biegu, a potem jest rozluźnienie. W piłce nożnej jednak skupiamy się przez całe 90 minut, jeszcze bardziej w sytuacjach podbramkowych. W żużlu jest większa intensyfikacja. Ja dodatkowo patrzyłem na wszystko co dzieje się w parku maszyn, jak zachowują się zawodnicy wygrani, a jak przegrani. Chcę też powiedzieć o przygotowaniu fizycznym. Mieliśmy sporo scen… na basenie. Zazwyczaj, jak człowiek idzie na basen, to idzie na godzinę. My mieliśmy cały tydzień pływania, często nawet 10 godzin za jednym zamachem. To było wykańczające fizycznie. Nawet jedna z pierwszych scen rozgrywa się na basenie, pod wodą.
Czy miałeś jakiegoś instruktora żużla do pomocy? Ktoś dawał praktyczne wskazówki na palnie?
Mieliśmy dwóch „aniołów stróży” na planie - byłych zawodników, którzy też grali swoje role w filmie. Dzięki nim mogłem ograniczyć ryzyko popełnienia gafy, a wszystko było mi tłumaczone na bieżąco. Jeśli w scenie było zmienianie koła tylnego, to robiliśmy to naprawdę.
Czy żużlowcy to są ludzie całkowicie zakręceni na punkcie tego sportu, czy jakoś godzą to z życiem prywatnym? Pytam, bo w filmie Twój bohater poznaje piękną dziewczynę i to zmienia jego podejście do żużla.
Nie chcę przykładać do wszystkich wspólnego mianownika, ale osoby które poznałem mają taką cechę jak uzależnienie od adrenaliny. Nawet w oderwaniu od sportu, mają ciągłą potrzebę silnych bodźców zewnętrznych. Wychodzi też taka prawidłowość, że gorzej im się jeździ po wypadku, bo dochodzi większy czynnik strachu albo w momencie, kiedy się zakochują, rodzi się dziecko. O tym też jest nasz film. Żużel wymaga wielkiego poświęcenia. Człowiek kładzie na szalę własne życie. To jest najwyższa stawka. To są współcześni gladiatorzy, jeśli popatrzymy na ilość ofiar wypadków na torze. Podczas pierwszego mojego meczu na żywo były już dwa wypadki. To jest ryzykowny sport, ale widowiskowy, a ludzie chyba lubią być świadkami ekstremalnych rzeczy.
Zobacz też zdjęcia z premiery filmu "Żużel" w DCF >>
Dlaczego tak mało jest filmów o żużlu?
Przede wszystkim na przeszkodzie stoi trudność technologiczna w pokazaniu tego sportu. Motor potrzebuje szybkości, by położyć się w ten charakterystyczny ślizg. Tego się nie da zrobić tak wolno, by kamera mogła to dobrze uchwycić, zawieszona na jakimś samochodzie. Tradycyjnie sfilmować to jest bardzo trudne. Mówiliśmy też, że żużel jest dość lokalny. Na mecze chodzi wielu kibiców, ale nadal nie jest to sport mainstreamowy.
Wróćmy jeszcze do Twojego bohatera. „Żużel” to historia sportowca czy film o miłości z żużlem w tle?
Dla mnie to coś z gatunku „coming of age”. To film o wchodzeniu w dorosłość. O miłości, która wkrada pod jego kask. Żużel jest bardzo ważnym tłem, a sednem jest spotkanie dwójki osób i to czego doświadczają, jak robią jeden krok w przód i dwa wstecz.
Na koniec chciałbym poznać Twoje zdanie na temat szkół aktorskich, studiowania aktorstwa. Nie tak dawno było głośno o przemocy psychicznej na takich kierunkach. Masz na ten temat swoją opinię?
Dla mnie żadna trauma nie jest budująca. Niestety czasem te patologiczne praktyki w szkołach artystycznych bazują na takim podejściu „Słuchajcie, ten biznes jest brutalny, a my was utwardzimy, przygotujemy na to”. To jest tak mylne przeświadczenie. Może dlatego, że jest mało praktyków w kadrach, choć to się zmienia. Ja mam problem z uczelniami aktorskimi. Przede wszystkim, przez podstawowe założenie, że to widz wychowuje i to widz ocenia aktora. Dla mnie najlepszą szkołą dla aktora jest scena i plan filmowy, a nie szkoła, w której się studenta odcina od widza. Profesor staje się widzem, ale to jest widz wyrachowany, widz mający swoją wizję. Pamiętam też takie mówienie, że „Nie wolno nigdzie grać, bo się reprezentuje uczelnię”. A przecież wielu studentów ma swoje projekty, chcą grać, a kino poszukuje nowych twarzy, w tym naturszczyków. W „Żużlu” grają aktorzy, którzy dostali się do obsady po ogólnopolskim castingu. Podejście „Reprezentujesz teraz coś więcej niż tylko siebie” jest bardzo sekciarskie. Powiedziawszy to, sądzę jednak, że studia aktorskie mogą być wartościowe. To pole do spotkania grupy, która pasjonuje się podobnymi rzeczami, do zrobienia czegoś fajnego razem. Z drugiej strony - czy to mus być szkoła? Ilość fantastycznych aktorów bez ukończonej szkoły w tym kierunku pokazuje, że jest alternatywna droga. Można się rozwijać po prostu pracując.
Rozmawiał: Michał Derkacz
fot. Krzysztof Zatycki
Polecamy przeczytać też: Koło Młodych SFP o przemocy w szkołach o profilu artystycznym [Oświadczenie] >>