Oscary 2010: znamy nominacje, nie znamy filmów
2010-02-03 12:02:59W nocy z 7 na 8 marca w hollywoodzkim Kodak Theatre odbędzie się rozdanie Oscarów - nagród filmowych, przyznawanych przez Amerykańską Akademię Sztuki i Wiedzy Filmowej, które cieszą się największym i niekwestionowanym międzynarodowym prestiżem. 2 lutego poznaliśmy długo wyczekiwane nominacje do tego synonimu sukcesu w bogatym świecie filmu.
Jak można się było spodziewać, najnowsze dzieło Jamesa Camerona „Avatar”, który niedawno został najbardziej kasowym filmem w historii kina, zarabiając, bagatela, prawie dwa miliardy dolarów, otrzymał aż dziewięć nominacji. Taką samą liczbą wyróżnień może się pochwalić obraz byłej żony Camerona, Kathryn Bigelow - „The Hurt Locker”, opowiadający o oddziale amerykańskich saperów w Iraku. Osiem szans na złotą statuetkę mają „Bękarty wojny” Quentina Tarantino. Tuż za nimi, z sześcioma nominacjami, plasują się „W chmurach” z Georgem Clooney’em w roli głównej oraz „Precious: Based on the Novel Push by Sapphire”, który przejmująco traktuje o szesnastoletniej dziewczynie z Harlemu, która zmaga się z otyłością i analfabetyzmem, będąc równocześnie w ciąży z własnym ojcem.
Cudowna animacja magików ze Studia Pixar „Odlot” została uhonorowana pięcioma nominacjami, w tym dla najlepszego filmu. Inspirowane filmem Felliniego „Nine - Dziewięć” stanie do boju o cztery nagrody, o tę samą liczbę statuetek walczyć będzie świetny „Dystrykt 9”, wyprodukowany przez samego Petera Jacksona. „Była sobie dziewczyna” otrzymała trzy nominacje, a „The Messenger”, „A Serious Man” braci Coen i „The Blind Side” z Sandrą Bullock – po dwie szanse na Oscara.
O zwycięstwo w najważniejszej kategorii – „Najlepszy film” – walczyć będzie dziesięć filmów: „Avatar”, „The Blind Side”, „Dystrykt 9”, „Była sobie dziewczyna”, „The Hurt Locker”, „Bękarty wojny”, „Precious: Based on the Novel 'Push' by Sapphire”, „A Serious Man”, „Odlot” i „W chmurach”. Co jako pierwsze przychodzi Wam na myśl po zobaczeniu tej listy? Bo mi osobiście nieodparcie narzuca się jedno pytanie: dlaczego nie miałem okazji zobaczyć większości z tych filmów?
Tylko cztery z nich miały już premiery w naszym miłującym kinematografię kraju. „W chmurach” pojawi się w kinach w lutym, „Była sobie dziewczyna” – w marcu, już po ceremonii rozdania Oscarów. Najzabawniejszy jest fakt, że film z szansą na dziewięć statuetek – „The Hurt Locker” – rzekomo ma nie trafić w ogóle na duży ekran i zostanie jeszcze w tym miesiącu wydany od razu na DVD. Co do pozostałych filmów, daty polskich premier są nieznane. Ale raczej nie liczmy na to, że odbędą się wcześniej, niż bardzo późną wiosną.
W tej sytuacji jakże trudno jest nam antycypować, kto zostanie uhonorowany najcenniejszym wyróżnieniem filmowym. W poprzednim akapicie zostały wymienione tylko nominacje w kategorii „Najlepszy film”, natomiast w pozostałych ważnych kategoriach również mamy duże luki. Nie dostąpiliśmy przecież jeszcze zaszczytu obejrzenia filmu „Invictus” (premiera 26 lutego) czy „Szalone serce” z Jeffem Bridgesem, który podobno ma duże szanse na zwycięstwo w kategorii „Najlepszy aktor pierwszoplanowy”.
Osobiście wydaje mi się, że jedynym pewniakiem jest Christoph Waltz, czyli niezwykle ujmujący i przerażający zarazem pułkownik Hans Landa z „Bękartów wojny”, nad którego kreacją rozpływają się dosłownie wszyscy, w tym i moja skromna osoba. Bardzo prawdopodobną jest statuetka dla obficie nagradzanej „Białej wstążki” Michaela Haneke, a także nagroda dla „Odlotu” za najlepszy film animowany. Pokuszę się również o przypuszczenie, że wielkim wygranym Oscarowej nocy może być James Cameron i jego „Avatar” – Akademia odczuwa wyraźną sympatię do tego reżysera, a jego trójwymiarowe, monumentalne dzieło jest przecież nieporównywalnie lepsze, niż zasypany Oscarami „Titanic”. W przypadku pozostałych kategorii po prostu niemożliwością jest wskazanie jakiegoś faworyta, ponieważ brakuje mi gruntownej wiedzy na temat filmów nominowanych, nad czym absolutnie ubolewam. Bo chociaż uważam, że Meryl Streep w filmie „Julie i Julia” zagrała olśniewająco, to nie mogę jednak stwierdzić, czy była lepsza od Sandry Bullock w „The Blind Side” czy wielkiej Helen Mirren w „The Last Station” – daty polskich premier obu filmów są nieznane. Ostatnim strzałem, jaki poczynię w tym tekście, jest przypuszczenie, że walka o Oscara w kategorii „Muzyka” rozegra się pomiędzy Jamesem Hornerem za „Avatara” i geniuszem Hansem Zimmerem („Sherlock Holmes”). A „Nine – Dziewięć” nie zdobędzie zapewne więcej niż dwóch statuetek.
Bardzo się cieszę z czterech nominacji dla „Dystryktu 9”, który swoją oryginalnością, i świetnym wykonaniem zasłużył na najwyższe zaszczyty. Nie dziwi mnie natomiast brak nominacji dla „Wrogów publicznych”, których potencjał niestety został stłamszony pod kloszem monotonii i nudy.
Nie możemy oczywiście pominąć polskiego akcentu: wśród nominowanych w kategorii „Dokumentalny film krótkometrażowy” znalazł się obraz Bartka Konopki „Królik po berlińsku”, opowiadający w sposób przewrotny – z perspektywy dzikiego królika – o upadku Muru Berlińskiego i przemianach z tym wydarzeniem związanych. Mocno trzymamy kciuki i liczymy na sukces!
Na koniec chciałbym jeszcze raz wyrazić swoje ubolewanie w stosunku do mizernej polityki polskich dystrybutorów. Szczerze przyznam, że nie znam tych wszystkich uwarunkowań, związanych z zakupem rolek filmu, praw do jego wyświetlania itd. Ale według mnie sytuacja, w której nie widzieliśmy większości filmów, nominowanych przecież do WIELKICH(!) Oscarów, zakrawa co najmniej na śmieszność. Należę do osób, które chodzą do kina przynajmniej raz w tygodniu (zależy oczywiście od obfitości piątkowych premier) i co do zasady nie stosuję substytutu sali kinowej w postaci miniaturowego ekranu laptopa i ściągniętego filmu. Jednakże w sytuacji, gdy nie są nawet znane daty polskich premier tylu filmów – ba, nawet nie wiemy, czy takowe się odbędą, bo mogą przecież wyjść od razu na DVD, jak „The Hurt Locker” – trzeba tę kwestię poddać głębokiej rozwadze. Na jednej szali stawiamy szansę obejrzenia filmu dzięki P2P, na drugiej – szlachetną rezygnację z zapoznania się z obrazem w imię praworządności. Dystrybutorzy powinni likwidować takie dylematy poprzez odpowiedni dobór tytułów, które chcą wprowadzić na nasz rodzimy rynek.
Wojciech Busz
(wojciech.busz@dlastudenta.pl)