Magdalena Cielecka o roli w filmie "Ciemno, prawie noc" [WYWIAD]
2019-03-26 11:45:19Magdalena Cielecka gra główną rolę w filmie "Ciemno, prawie noc". 21 marca 2019 podczas premiery w Dolnośląskim Centrum Filmowym we Wrocławiu mieliśmy okazję porozmawiać z aktorką o jej roli w filmie, pracy z Borysem Lankoszem, cechach udanej ekranizacji i zdjęciach w Wałbrzychu. Przeczytajcie wywiad z Magdaleną Cielecką!
Zobaczcie zdjecia z premiery filmu we Wrocławiu >>
Michał Derkacz, dlastudenta.pl: Proszę powiedzieć, jak wyglądały Pani przygotowana do roli Alicji Tabor. Czy wystarczyła sama lekura książki?
Magdalena Cielecka: Nie czułam potrzeby głębszych przygotowań do roli i nie czułam, że ta rola tego wymaga. Książkę znałam już wcześniej, bo przeczytałam ją od razu gdy miała swoją premierę. Później opierałam się na scenariuszu i on był bazą do pracy dla mnie i pozostałych aktorów. Scenariusz różni się trochę od książki. Jest przygotowany pod pracę na planie zdjęciowym i tym, co znajdzie się w filmie.
Jak wiele jest różnic w filmie, porównując do literackiego pierwowzoru?
Książka jest bardzo bogata i wielowątkowa, a akcja dzieje się na wielu płaszczyznach. Wiadomo, że w filmie trudno byłoby zawrzeć wszystkie wątki i tematy. W naturalny sposób scenariusz musiał ograniczyć się do podstawowego aspektu tej historii, czyli zaginięć dzieci i pisania reportażu na ten temat przez główną bohaterkę. To jest główną osią filmu.
Pewnie nie wszystkich fanów książki uda się uszczęśliwić...
Zawsze tak jest, kiedy ekranizuje się powieść, a pierwowzór literacki jest bazą do scenariusza, że jako twórcy jesteśmy narażeni na ewentualne niezadowolenie czytelników. Każdy ma swoje wyobrażenia danej postaci. Ja także kiedy czytam książkę to wyobrażam sobie bohaterów na swój sposób, podobnie jak opisany świat. Konfrontacja z tym na ekranie jednych zadowoli a innych nie. To oczywiste, że nie sposób wszystkich zadowolić, a każdy ma prawo do swoich wyobrażeń. Dla mnie najważniejsze w ekranizacjach jest przekazanie ducha oryginału, oddanie charakteru danej powieści. Jeśli autor oddaje książkę do sfilmowania, to jednocześnie daje przyzwolenie, pewną legitymację twórcom filmu do własnej interpretacji. Musi się z tym pogodzić, tak jak i czytelnicy.
Jaka jest filmowa Alicja Tabor?
To jest reporterka, która dostaje zlecenie, którego nie chce przyjąć. Wiąże się to z tym, że musi wrócić do swych rodzinnych stron czego bardzo nie chce. Wiele lat wcześniej opuściła miasto Wałbrzych, z którego pochodzi i odcięła się od rodziny, historii, dzieciństwa. Teraz nagle musi tam wrócić i napisać reportaż. To jest jedna warstwa. Natomiast druga jest taka, że bohaterka musi zmierzyć się ze swoimi traumami z dzieciństwa, konfrontować się z różnymi sekretami rodzinnymi, których nie znała. Dopiero po tej konfrontacji może zacząć żyć normalnie, żyć od nowa.
Realizacja filmu na wyjeździe, w Wałbrzychu, pomagała lepiej wczuć się w rolę?
Muszę powiedzieć, że to nie były łatwe zdjęcia. Spędziliśmy tam ponad miesiąc i byliśmy wszyscy z dala od domu. W dodatku to był przełom listopada i grudnia, wiec pogoda nie była sprzyjająca. Z drugiej strony to wszystko bardzo pomogło. Klimat tego miasta i jego ponury aspekt, brak światła, szybki zmrok, opustoszałe ulice – to pomagało nam wejść w klimat, aurę książki. Weszliśmy w to głęboko i zatrzymaliśmy się w tym mrocznym anturażu. Co więcej, takie realizowanie filmu na wyjeździe pomaga, konsoliduje wszystkich jako grupę i nikt nie jest rozproszony innymi sprawami, nie musi wracać do domu, nie ma innych zajęć wieczorem i tak dalej. Po prostu nie odrywamy się od tematu i to jest dobre.
Jaki jest Borys Lankosz jako szef na planie filmowym?
Borys bardzo poważnie traktuje swoją pracę, ale w tym wszystkim jest też normalny. Można z nim spokojnie pożartować. Jest bardzo czułym reżyserem, w sensie takiej otwartości na dialog z aktorem, na współpracę i różne propozycje. Kiedy coś dobrze zafunkcjonuje na planie czy w danej scenie, to cieszy się jak dziecko, jest wzruszony i potrafi podziękować za wspaniałe ujęcie. To jest piękne i ludzkie. Jest to też reżyser bardzo skupiony podczas pracy. Choć, jak powiedziałam, jest z nim normalny kontakt, to widać, że on ma z tyłu głowy to poczucie pracy do wykonania i jest w tym mocno zanurzony. Nie jest zamordystą i nie robi problemu tam gdzie go nie ma. Jest osobą otwartą na sugestie od aktorów i ich pomysły. Jako aktorzy nie jesteśmy tylko trybikami w jego machinie. Ja to bardzo cenię.
Rozmawiał: Michał Derkacz
fot. Agnieszka Bąk