"Ghost in the Shell" a "Piękna i Bestia" - wspólne cechy, finansowa przepaść [ANALIZA]

"Ghost in the Shell" i "Piękna i Bestia". Te produkcje łączy zaskakująco wiele cech, ale dzielą finansowe zyski. Pierwszy przynosi głównie straty, a drugi już rozbił bank! Dlaczego tak się dzieje? Spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie.

Zacznijmy od wskazania na cechy wspólne obu filmów, które nadają sens prowadzonym tu rozważaniom i uzasadniają ich porównywanie. Zarówno "Ghost in the Shell" jak i "Piękna i Bestia" to nowości, które właśnie są w kinach, a ich daty premiera są zbliżone (odpowiednio 31 marca i 17 marca 2017). Oba filmy to adaptacje kultowych animacji, mające w obsadach znane hollywoodzkie gwiazdy. Oba szalenie wiernie ekranizują materiał źródłowy i oba wywołują nieco kontrowersji wprowadzanymi zmianami.

Dlaczego zatem "Ghost in the Shell" przy budżecie sięgającym 110 mln dolarów przynosi straty, zarabiając jedynie nieco ponad 58 mln, a "Piękna i Bestia" jest wielkim kasowym sukcesem, zarabiając ponad 874 mln dolarów przy budżecie 160 mln (stan na 6.04.2017)? Powodów tak szalonej rozbieżności jest kilka...

Powiedzieliśmy sobie, że oba filmy adaptują kultowe animacje, jednak zasadnicze znaczenie ma tutaj popularność i grupa docelowa klasycznych wersji. "Piękna i Bestia" to bajka Disneya, którą kojarzą wszyscy. Bez wahania można tak powiedzieć. Natomiast "Ghost in the Shell" to japońska manga science fiction, skierowana do dorosłego widza. Zdaje się, że to decydujący czynnik odróżniający obie produkcje, jednak i on nie może uzasadniać aż takiej rozbieżności w zyskach. "Ghost in the Shell" jest filmem dość mrocznym i poważnym, na który nie pójdą ani szkoły, ani rodzice z dziećmi. Trochę złego PR-u zrobiła decyzja związana z obsadą głównej bohaterki. Fani oryginału byli przeciwni zatrudnieniu Scarlett Johansson do roli Major. Zupełną odwrotnością tej sytuacji jest Bella, w którą wciela się idealnie pasująca do roli Emma Watson.

Opinie widzów i krytyków to także czynnik wpływający na powodzenie obu produkcji w box office. "Ghost in the Shell" jest chwalone za przedstawienie ogólnej wizji świata i stylistykę, ale mocno krytykowane za brak filozoficznej głębi i ciekawych pytań o istotę człowieczeństwa, z których słynie wersja z 1995 roku. "Piękna i Bestia" to z kolei wierna kalka bajki z 1991 roku, której wytyka się jedynie kilka kontrowersyjnych scen, związanych z orientacją seksualną postaci drugoplanowych. Ogólnie jest to film bardzo udany, którego atutem jest właśnie zgodność z oryginałem. Warto też zaznaczyć, że oba filmy miały ogromne kampanie reklamowe, kosztujące dodatkowo po 100 mln każda.

Sprawa z "Ghost in the Shell" i "Piękna i Bestia" jest dość ciekawa i zaskakująca, prawda? Mimo wielu faktów, opinii i cyfr, jakie łączą i dzielą te produkcje, nadal trudno jednoznacznie stwierdzić, dlaczego jeden film sprzedaje się  świetnie, a inny nie. Lubimy przecież oglądać to co już dobrze znamy, a ciekawość, jak wyszła aktorska adaptacja znanej animacji powinna pchać nas do kin. Okazuje się jednak, że świat kina nadal potrafi być nieprzewidywalny. To dobrze, bo oznacza to, że w przyszłości jeszcze nie raz dojdziemy do wniosku, że kiedy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.

Michał Derkacz