Zmyłka Skolimowskiego
2008-07-18 15:53:17- To będzie film ze zmyłkami - sugerował Jerzy Skolimowski. Jego „Cztery noce z Anną" otworzyły wczoraj 8. edycję festiwalu Era Nowe Horyzonty. Film zaczyna się jak thriller, by później przekształcić się w opowieść o nietypowej miłości.
Jerzy Skolimowski zabiera nas na głęboką polską prowincję, gdzie herbatę wciąż pije się ze szklanek, ludzie kąpią się w brudnych, metalowych wannach, a życiorysy mieszkańców sypią się jak tynki okolicznych domostw.
W takich oto warunkach żyje Leon Okrasa (doskonały Artur Steranko), ok. 50-letni upośledzony społecznie mężczyzna. Nasz bohater dnie spędza w spalarni zwłok, gdzie zarabia na chleb wrzucaniem do wielkiego pieca kończyn trupów. W pierwszej scenie widzimy go, kiedy w wiejskim sklepie kupuje siekierę.
To jednak nie sadystyczny psychopata. Jest zwykłym człowiekiem, który nie za bardzo wie, jak poradzić sobie ze swoimi uczuciami. Zakochuje się bowiem w Annie, pielęgniarce w małym biednym szpitalu. Skrada się więc do niej co noc, by... No właśnie, po co? Okrasa - wbrew pozorom - nie szuka erotycznych doznań. Po prostu stara się okazać swojej wybrance uczucia tak, jak potrafi.
Gdy ta leży uśpiona środkami nasennymi, on maluje jej paznokcie, ceruje podarte łachy, sprząta mieszkanie, kupuje drogie prezenty... Nie chce wyrządzić Annie żadnej krzywdy (ta w końcu została już wystarczająco okrutnie potraktowana przez los, została na oczach Leona brutalnie zgwałcona), pragnie być obok niej, a zarazem może i wynagrodzić swój wcześniejszy brak reakcji.
Z takim bohaterem trudno się utożsamić. Bohater grany przez Steranko to zwykły dziwak, człowiek totalnie odklejony od rzeczywistości, który nie budzi jednak litości, raczej lęk.
„Cztery noce z Anną" to film niemal bez dialogów. Skolimowski milcząco opowiada historię miłości, która nie może się ziścić, udaje mu się jednak uniknąć popadnięcia w banał. Nie prawi komunałów o potędze uczucia czy niesprawiedliwości i okrucieństwie świata. Po prostu towarzyszy z kamerą swoim bohaterom, zarazem pozwalając się wykazać aktorom.
Dzięki temu Kinga Preis po raz kolejny może dowieść swojego kunsztu (- Tylko wybitna aktorka może stworzyć wielką kreację, wypowiadając w filmie zaledwie paręnaście słów, a przez większość czasu będąc pogrążoną we śnie - wyznał wcześniej Skolimowski i trudno się z nim nie zgodzić), świetnie spisuje się również Steranko...
„Cztery noce z Anna" to pierwszy film Skolimowskiego od 16 lat. Wrócił z dziełem kontemplacyjnym, wyciszonym, ale jednak jakże pełnym emocji.
Marcin Szewczyk
(marcin.szewczyk@dlastudenta.pl)