Zemsta rewolwerowca - recenzja
2021-11-04 11:40:12„Zemsta rewolwerowca” to western, który 3 listopada 2021 roku zadebiutował na platformie Netflix. Film może pochwalić się imponującą... czarnoskórą obsadą, grającą bandytów, rabusiów czy zarządców, co już na starcie może wywołać zarzut o brak zgodności historycznej, jaką znamy choćby z „Django” Quentina Tarantino. Jeśli jednak nie zwracacie uwagi na „poprawność polityczną”, „odwrócony rasizm” czy inne bzdury, sprawiające, że ludzie oceniają film bez oglądania i zależy wam wyłącznie na ciekawie opowiedzianej historii, to dobrze trafiliście i powinniście dać tej produkcji szansę.
Jak wskazuje tytuł, poznamy tu historię zemsty. Pragnie jej główny bohater - „dobry bandyta” Nat Love (Jonathan Majors), któremu wiele lat wcześniej (gdy był 10-letnim chłopcem) pewien „zły bandyta” Rufus Buck (Idris Elba) wymordował rodziców, a jemu zostawił bliznę w kształcie krzyża na czole.
Film pokazuje nam drogi ekip Nata oraz Rufusa, które oczywiście krzyżują się w finałowej strzelaninie w typowo westernowym miasteczku. Taka fabuła nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, jednak sam sposób jej prezentacji zasługuje na pochwały. Reżyser Jeymes Samuel zdecydował, że postawi na dość realistyczną przemoc, jednocześnie z bryzgającą na wszystkie strony krwią, niczym we wspomnianym „Django”.
Strzelaniny nakręcone są bardzo dobrze, a ich przebieg potrafi zaskoczyć, a chwili i sposobu uśmiercenia kolejnych postaci nie da się łatwo rozszyfrować. Oczywiście zdarzają się tu głupotki logiczne, a bohaterowie nie zawsze robią wszystko zgodnie z instynktem przetrwania, lecz w zasadzie nie psuje to seansu, który ma świetne tempo, a prostota fabularna jest tu bardziej zaletą niż wadą.
Wspominaliśmy o obsadzie filmu. Na ekranie pojawiają się takie gwiazdy jak Jonathan Majors, Idris Elba, Zazie Beetz, Regina King, Delroy Lindo oraz LaKeith Stanfield. Wszyscy kreują ciekawych bohaterów, którzy raczej nie są jednowymiarowymi kukłami, ale ozdobą jest para dwóch pierwszych aktorów. Zwłaszcza ich rozmowa na zakończenie jest doskonale zagrana, a wiarygodne emocje sprzedają ciekawie napisany i bardzo zaskakujący dialog.
„Zemsta rewolwerowca” to proste, ale nie prostackie kino zemsty, które potrafi wciągnąć i utrzymać uwagę widza od początku do końca. Widać, że twórcy mieli pomysł, na realizację kilku nietypowych scen, które są czymś więcej niż tylko powielaniem gatunkowych schematów. Nie ustrzegli się klisz, ale świetne aktorstwo i satysfakcjonująca akcja sprawiają, że warto poświęcić czas na ten film, bez względu na to, czy jest w nim zgodność historyczna, czy nie.
Ocena końcowa: 7/10
Michał Derkacz
fot. materiały Netflix