Z kamerą wśród... ludzi
2006-11-10 16:40:35Mała wieś na północnych Morawach. Sklep, knajpa, remiza, kościół. Zrezygnowani mieszkańcy, brak perspektyw, bezrobocie. Smutno i szaro. Tego na trzeźwo przyjąć się nie da.
I nikt na trzeźwo tego nie przyjmuje.
Mnie osobiście wątek alkoholowy wciągnął szczególnie. Głównie dlatego, że ten alkohol jest zielony i w takich fajnych, małych butelkach sprzedawany. Poza tym, no nie można spokojnie się przyglądać, jak piją wszyscy przez 2 godziny seansu. A jak nie piją, to zbierają butelki, wymieniają je na pełne, znów piją i znów wymieniają. Od samego patrzenia poczułam, że zaczynam popadać w nałóg.
Ale to nie był jedyny nałóg, w jaki wpadłam. Drugi to podglądactwo. Chciałam jeszcze. Przyznaje się bez bicia - było mi mało. Podglądałam ludzi, gdy pracowali, śmiali się, pili, klęli, znów pili, kochali się, wstydzili, pili, zastanawiali.
Ci wszyscy ludzie, tak mocno wrośnięci w ten krajobraz, w tę biedę, w to życie, nawet nie próbują walczyć. Myślą o ucieczce, ale nie są do niej zdolni. Nawet jeśli wyjadą, to wracają. Ciągną ich z powrotem korzenie, sentyment, niezałatwione sprawy.
Główny bohater Kaja (Zdenek Rauser) jest nieśmiały i platonicznie zakochany w Bozce (Tatiana Vilhelmova). Ona jednak z wyrachowania (ach te kobiety!) wybiera Lade (Pavel Liska), właściciela motocykla i nowego linoleum w mieszkaniu. Przerażająco trywialne, prawda? A jednak prawdziwe. I proszę mi tylko nie mówić, że to się dzieje na zacofanej, obskurnej, czeskiej wsi. Taka historia może się wydarzyć wszędzie, także w Polsce. A może zwłaszcza w Polsce.
Jeśli będziemy się z bohaterów śmiać (a będziemy), to może warto się zastanowić z czego się śmiejemy. Z marzeń, z leków, z biedy? Albo stałam się jakaś szczególnie wyczulona (choć nie sądzę), albo mam ostatnio przyjemność i szczęście oglądać filmy bardzo intymne i szczere. I słowo „oglądać" w ich wypadku wyjątkowo nie pasuje, bo granica reżyser - widz została zupełnie zatarta, rozmyta. Nie miałam wrażenia dystansu, zostałam wciągnięta, wessana wręcz w opowieść.
I to jest chyba magia kina. Nawet nie chyba. Na pewno. To jest właśnie magia kina.
Dagmara Romanek