Yesterday - recenzja
2019-07-17 11:31:47Jack (Himesh Patel) to początkujący artysta, który stara się zdobyć sławę. Razem ze swoją przyjaciółką, Ellie (Lily James), która pełni również funkcję jego managera i kierowcy, starają się zrobić wszystko, aby świat pokochał muzykę Jacka. Niestety, kiedy na jeden z koncertów mężczyzny nie przychodzi nikt oprócz grupki jego najbliższych przyjaciół i rozwydrzonych dzieci, którymi nie miał kto się zająć, artysta podejmuje decyzje o zakończeniu kariery. Kiedy załamany wraca do domu, nagle na kilka sekund na całym świecie znika prąd, a on zostaje potrącony przez ciężarówkę. Kiedy budzi się w szpitalu, okazuje się, że został jedyną osobą na świecie, która zna muzykę Beatlesów. Postanawia to wykorzystać i zdobyć sławę, przypisując sobie piosenki tego zespołu. Przeczytajcie recenzję filmu "Yesterday".
To nie jest film o The Beatles
Chociaż ostatnio w kinach pojawiło się kilka pozycji o muzycznych legendach (Rocketman, Bohemian Rhapsody), to to nie jest kolejny film biograficzny. “Yesterday” jest komedią romantyczną z piosenkami Beatlesów w tle. Nie dowiemy się żadnych informacji o zespole, no chyba, że ktoś nie wie jak nazywali się jego członkowie. Fani The Beatles mogą poczuć się zawiedzeni.
Komedia romantyczna bez miłości
Chociaż od początku widać, że Ellie czuje coś do Johna, a jej zamiary wobec niego nie do końca są tylko przyjacielskie, to sam mężczyzna tego nie zauważa. John wrzucił dziewczynę do kategorii przyjaciół i chociaż ona desperacko próbuje stać się dla niego kimś więcej, to dopóki wprost nie mówi mu o swoich uczuciach, mężczyzna wcale tego nie zauważa. Dlatego kiedy zaczyna widzieć w Ellie kandydatkę na dziewczynę, to jego intencje wydają się trochę nieszczere. Magicznie zauważa, że kochał ją przez całe swoje życie, jednak uświadomił to sobie dopiero wtedy kiedy ona wyznała mu swoje uczucia. Między bohaterami nie ma żadnej chemii i kiedy próbują zachowywać się jak para, to widać, że nie czują się komfortowo w tej sytuacji.
Ed Sheeran w roli Eda Sheerana
Patrząc na zwiastun, wydawałoby się, że popularny Ed Sheeran pojawi się w filmie tylko na kilka sekund, aby podbić jego oglądalność i sprowadzić fanów do kina. Niestety stało się inaczej i rudy dostał całkiem sporo czasu na ekranie. Okazuje się, że Ed stał w kolejce po talent muzyczny, a nie aktorski i bardzo słabo wypadł w swojej roli. Jest okropnie sztywny i wygląda, jakby bardzo źle czuł się przed kamerą.
Więcej komedii niż romantyzmu
Najlepszym aspektem tego filmu jest jego humor. Dialogi są bardzo zabawne, a na szczególną uwagę zasługuje tutaj Rocky(Joel Fry), który swoimi ironicznymi komentarzami (szczególnie tymi dotyczącymi rapu Eda Sheerana) i bardzo luźnym podejściem do życia rozśmiesza widzów.
Podsumowanie
W odróżnieniu od popularnego schematu, głównemu bohaterowi “Yesterday” woda sodowa nie uderza do głowy i mimo tego, że zdobył popularność nie zmienia się i nadal jest tym samym człowiekiem. Bardzo chcę, aby ludzie słuchali jego muzyki, jednak kiedy kradnie muzykę Beatlesów, męczą go okropne wyrzuty sumienia. Finalnie zachowuje się tak jak powinien i dostrzega inne wartości w życiu. Cały film jest przyjemny i lekki, 2 godziny seansu mijają szybko. Jak na komedię romantyczną przystało jest sporo śmiechu i kilka wzruszeń. Całość dopełnia dobra muzyka.
Ocena końcowa: 8,5/10
Paulina Sznajder
Film zobaczyłam w kinie Cinema City Wroclavia.
fot. materiały prasowe