Wrocław obnażony – po seansie "Krótkiej...
2006-05-29 00:00:00Stolica Dolnego Śląska szczyciła się do niedawna mianem zagłębia talentów filmowych. Braci Matwiejczyk przedstawiać nikomu znającemu się na filmie nie trzeba; podobną popularnością cieszy się Bodo Kox. Ostatnio mieli oni próby z „większym" kalibrem i... wyszło szydło z worka.
Po sukcesie filmu Marco P. złodzieje rowerów, na ubiegłorocznej Oskariadzie, Bodo Kox szumnie ogłaszał (na etapie przygotowań, produkcji, postprodukcji oraz po wprowadzaniu efektu finalnego), że jego najnowszy film Sobowtór będzie komedią z drugim dnem. Dno tam rzeczywiście było, ale nie to drugie, tylko to najbardziej banalne - dno kompletne. Sobowtór miał być krokiem naprzód Koxa, ale chyba lepiej żeby on w te strony już nigdy nie wracał (chyba, że weźmie ze sobą Remigiusza Poznańskiego, którego zasługą jest efekt końcowy Marco P..., ale Kox niechętnie do podobnych rzeczy się przyznaje).
Kiedy w ubiegłym roku, w kategorii na najlepszy film Niezależny 52. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, zwyciężył Dominik Matwieczyk, pomyślałem „należy mu się", w kilka lat zawojował cały off, zrobił pierwszy kultowy film za 0 zł - Krew z nosa i z projektu na projekt wydawał się być coraz bardziej „reżyserem", z całym bagażem, które to pojęcie ze sobą niesie. Kiedy wieść po Internecie się niosła, że oto Dominik kręci film z przeznaczeniem do oficjalnej dystrybucji kinowej, pomyślałem: „świetnie, robi postępy w samą porę". I co?...i nic z tego.
Najnowszy film Matwiejczyka jest pożałowania godnym marnowaniem taśmy filmowej i czasu kilku tysięcy młodych ludzi, których pewnie nazwisko reżysera w jakiś sposób do pójścia na ten film namówią. Zatem ogłaszam konkurs, w którym główną nagrodą będzie koń z rzędem (z dwoma, trzema, lub czterema - niepotrzebne skreślić) komuś kto wskaże chociaż jeden pozytyw tej nieszczęsnej wycieczki. Półtorej godziny jakiegoś bełkotu, eufemistycznie sprawę ujmując. W kąt odkładając swą wściekłość, będącą efektem kompletnie zmarnowanego czasu, chciałbym wam przybliżyć co nieco charakter i klimat filmu.
Wierzcie mi że pragnąłbym napisać, iż jest to skrzyżowanie E=mc2 z dramatem Romeo i Julia odgrywanym w Szamborkach Dolnych, ale i to byłoby wielkim komplementem. Obraz Matwiejczyka stanowi bowiem klasę samą w sobie, jest dnem totalnym i mimo, że polskie kino upodobało sobie te właśnie rejony, przy dnie „rozkosznie" oscylując, to film Matwiejczyka niechaj będzie sztandarem ostrzegającym domorosłych reżyserów przed podobnymi próbami. Matwiejczyk zapowiada trylogię przygód Tomka (głównego bohatera, granego przez Mateusza Damięckiego), słysząc to - wysiadam i czekam z utęsknieniem na Szamankę 2, nowych Krzyżaków, Pana Tadeusza Reload...cokolwiek byle nie to!
Sławomir Macuga
(slawek.macuga@dlastudenta.pl)