Wolność zaczyna się od muzyki, czyli najnowszy film o królach rockandrolla!
2016-11-03 13:26:50Podróż pełna emocji wypełniona po brzegi rockendrollem i najbardziej wielbionymi utworami The Rolling Stones. Zwieńczeniem całej trasy jest historyczny występ Stonesów w Hawanie, w którym udział wzięło 1 200 000 osób! Premiera filmu "The Rolling Stones Olé Olé Olé!" odbędzie się już 25 listopada.
W 2016 roku The Rolling Stones wyruszyli w kolejną trasę koncertową i dosłownie "przetoczyli się" przez Amerykę Południową. Zagrali m.in. w Chile, Argentynie czy Brazylii. W sumie – dziewięć krajów, dziesiąta okazała się Kuba – miejsce, gdzie Stonesi nigdy wcześniej nie wystąpili. Im bardziej zespół zbliżał się do finałowego koncertu w Hawanie, tym większe napięcie paraliżowało jego organizatorów. Zaraz po oficjalnym ogłoszeniu, że koncert się odbędzie, fani oszaleli, a poziom ich oddania dla zespołu przybrał znamiona oficjalnego kultu.
Od Chile aż po Kubę zespół witany był z takim aplauzem, jaki udawało im się wydobywać z tłumów widzów w latach 60. ubiegłego wieku. Widać to szczególnie wyraźnie w czasie zapisów z koncertów plenerowych, które stanowią blisko połowę tego niezwykłego filmu, a zwłaszcza na koncercie finalnym w Hawanie na którym zjawiło się 1 200 000 widzów!
Nie zostało na świecie zbyt wiele miejsc, gdzie zespół The Rolling Stones nie występował. Jeszcze zeszłej wiosny jednym z nich była Kuba. Ten porywający film drogi, poświęcony muzyce rockandrollowej, powstał jako zapis trasy Stonesów, którą odbyli na początku 2016 roku po Ameryce Południowej. Jej zwieńczeniem był historyczny występ w Hawanie — na Kubie było to zdarzenie o bezprecedensowej skali. Każdy występ zespołu to poważne wydarzenie, ale tamten koncert przebił zdecydowanie wszystkie poprzednie. Dzięki temu reżyser Paul Dugdale zyskał świeżą perspektywę, z której mógł przyjrzeć się tej legendzie rocka. The Rolling Stones "przetoczyli się" przez obszar od Santiago po Buenos Aires, a poziom oddania fanów zespołu jego muzyce przybrał tam znamiona oficjalnego kultu. Będąc w São Paulo Ronnie Wood całkowicie zatracił się w sztuce ulicznej; w Mexico City 12-osobowa orkiestra mariachi zagrała utwór Happy, a w Limie Mick wraz z Keithem wspominali prace nad Honky Tonk Women, aby chwilę później wykonać urzekającą interpretację tego utworu w wersji unplugged.
Im bardziej zespół zbliżał się do finałowego koncertu w Hawanie, tym większe napięcie paraliżowało jego organizatorów - występ nie tylko pokrywał się z pierwszą od 88 lat wizytą urzędującego prezydenta USA, ale także doprowadził do utarczki z samym papieżem. Oba te zdarzenia omal nie doprowadziły do anulowania występu. Zaraz po oficjalnym ogłoszeniu, że koncert się odbędzie, fani oszaleli - a mówimy przecież o kraju, w którym przed laty zdarzało się, że ludzie trafiali do więzienia za słuchanie muzyki rockowej. Dugdale nawiązał z zespołem współpracę bazującą na zaufaniu, a ponadto z dużą łatwością potrafił uchwycić Stonesów poza sceną, gdy są po prostu sobą i niczego nie udają. Od Chile aż po Kubę zespół witany był z takim aplauzem, jaki udawało im się wydobywać z tłumów widzów w latach 60. ubiegłego wieku. Widać to szczególnie wyraźnie w czasie koncertu plenerowego, gdy ich występ zbiega się w czasie z ulewą, której rozmiary są niemal takie, jak biblijnego potopu.
Film The Rolling Stones Olé Olé Olé! jest wypełniony po brzegi najbardziej wielbionymi piosenkami zespołu — to nie tylko wspaniała rozrywka, ale także podróż pełna emocji. Kiedy zespołowi udało się wreszcie spotkać z fanami na Kubie twarzą w twarz, każdy z jego członków odczuł ogromną satysfakcję.
Zsa/ip
fot. materiały prasowe