W dolinie Elah
2008-06-06 11:06:48W marcu 2003 roku wojska Stanów Zjednoczonych i międzynarodowej koalicji państw rozpoczęły operację wojskową w Iraku rządzonym przez Saddama Husajna. Społeczność międzynarodowa była podzielona w ocenie decyzji prezydenta Busha. Podobnie było z filmowcami. Kilka lat od rozpoczęcia wojny rozpoczęło się rozliczanie Stanów Zjednoczonych z podjętych działań. „W dolinie Elah” stara się być takim rozliczeniem, antywojennym manifestem pokazującym jaki jest wpływ wojny na ludzi. Próba Paula Haggisa nie jest jednak udana.
Hank Deerfield (nominowany za tę rolę do Oskara Tommy Lee Jones) otrzymuje wiadomość o znkniciu jego syna Mike’a. Chłopak nie wrócił do jednostki z przepustki. Hank, widząc opieszałość policji i prokuratury wojskowej, rozpoczyna prywatne śledztwo. Pomaga mu w tym jedyna oddana sprawie funkcjonariuszka detektyw Emily Sanders (Charlize Theron). Jednostka utrzymuje, że Mike zdezerterował. Po kilku dniach w okolicach zostaje odnalezione zmasakrowane ciało. Okazuje się, że jest to syn Hanka...
Film Paula Haggisa opiera się na połączeniu gatunku z mainstreamu kina rozrywkowego z refleksyjnym kinem antywojennym. Reżyser poprzez kryminał stara się nam przekazać swoją ocenę wojny i przedstawić, jaki może ona mieć wpływ na życie powracających do domu żołnierzy. Niestety ta mocno karkołomna hybryda nie sprawdza się. Pytania i tezy formułowane przez Haggisa brzmią zwykle bardzo trafnie, aczkolwiek często też dość oczywiście i banalnie. Ten już na wstępie nie do końca przekonujący przekaz dodatkowo rozmywa się w bardzo słabej pod względem dramaturgii rozgrywce kryminalnej. Haggisa należy pochwalić za to, że zadbał o jej realizm ukazując wszelkie szczegóły pracy policji i prokuratury wojskowej, potyczki personalne pracowników tych instytucji. Niestety zapomniał o najważniejszej dla kryminału kwestii. Nie postarał się o wymyślenie wciągającej, ciekawej intrygi, która mogłaby widza zainteresować i przez to pozwolić na przekazanie mu czegoś więcej. Co gorsza, drugie dno opowieści umyka w narastającej z minuty na minutę ilości wątków i siermiężnie serwowanej, nachalnej symbolice. Szkoda, że Haggisowi zabrakło w tym względzie pomysłu i doświadczenia. Jest jednak coś, czego inni twórcy mogliby się od niego uczyć. Haggis jest mistrzem studium charakterologicznego bohaterów, a „W dolinie Elah” to jego absolutny popis. Każdy z jego bohaterów jest nietypowy, jedyny w swoim rodzaju, a przy tym bardzo realistyczny. Zasługa za to leży nie tylko w skrypcie, ale głównie w wybornie dobranej i solidnie poprowadzonej obsadzie.
Tommy Lee Jones swoją znakomitą, niezwykle subtelną i oszczędną w środkach kreacją powala na kolana. Tworzy wgniatający w fotel portret zdeterminowanego ojca, który jest świadomy, że nie zrobił dla syna wszystkiego, co było można. Świetnie partneruje mu Charlize Theron jako wrażliwa, silna policjantka, której nie rozpieszczają ani koledzy z pracy, ani życie osobiste, a mimo to nie poddaje się losowi. Na drugim planie wszystkich przyćmiewa Susan Sarandon w roli żony Hanka. Jej niewielka rola pozostaje na długo w pamięci. W jednym jej spojrzeniu można dostrzec wiele skrajnych emocji. Perła!
Haggis nie bawi się zanadto w kreowanie atmosfery. Robią to za niego znakomici współpracownicy: najwybitniejszy, obok Emmanuela Lubezkiego, operator bez Oskara na koncie czyli Roger Deakins oraz wspaniały kompozytor Mark Isham. Ich praca jak zwykle na wysokim poziomie.
Paul Haggis miał znakomity pomysł na film. Niestety jego realizacja tym razem mocno szwankuje. Nie dostajemy ani solidnej opowieści kryminalnej, ani przekonującego moralitetu. Poza wyśmienicie grającą obsadą i kapitalnymi, surowymi zdjęciami Rogera Deakinsa, „W dolinie Elah” zawodzi. Miejmy nadzieję, że następnym filmem Haggis postara się lepiej nawiązać do jakości swych poprzednich dzieł: „Za wszelką cenę”, którego był scenarzystą, oraz „Miasta Gniewu”.
Maciej Stasierski
kultura@dlastudenta.pl