Ugryź mnie (Rec 3: Geneza: recenzja)
2012-05-02 10:12:40„Rec 3: Genezę” przeżyjesz tylko wtedy, jeśli potraktujesz cały film jak żart. W innym wypadku jękom zawodu nie będzie końca.
Poprzednie filmy z serii „Rec” opowiadały o chorych/nieumarłych, lubiących gryźć żywych i w ten sposób ich zarażać. Jak wskazuje tytuł, trzecia część „Rec” to prequel, mający wyjaśnić, skąd wzięła się ta (nie)śmiertelna choroba. Pierwsze pół godziny filmu to projekcja płyty DVD z wesela Clary i Koldo, która to sielanka zostaje przerwana przez „gryźliwe” zachowanie jednego z wujków. Wtedy też porzucona zostaje dotychczasowa konwencja kamery z ręki, a wesele zmienia się w krwawą łaźnię przy akompaniamencie krzyków i mlaskania. I to by w sumie było na tyle jeśli chodzi o fabułę.
„Rec 3: Geneza” to jedyny w swoim rodzaju mash-up Monty Pythona, Benny Hilla, Resident Evil i taniej, południowo-amerykańskiej telenoweli, do tego puszczanej w publicznej telewizji przed południem, bo w każdym innym momencie dnia byłaby to strata czasu antenowego i potencjalnych przychodów z reklam. Reżyser Paco Plaza zrobił coś, czego nie powstydziłby się sam Longinus Podbipięta – jednym ciosem swojej kamery i scenariusza ściął całą „recową” trylogię. Pierwsza część była świeża, klimatyczna i warto było do niej powracać. Tymczasem teraz, dzięki machnięciu reżyserskim scyzorykiem Plazy, hasło „Rec” będzie przypominać mi tylko scenę obcinania piłą łańcuchową sukienki ślubnej tylko po to, żeby odsłonić czerwoną podwiązkę czy też pana młodego, przemierzającego teren domu weselnego w średniowiecznej zbroi. Naprawdę, często brakuje tylko popularnej muzyczki z wspomnianego Benny Hilla, aby dopełnić obraz absurdu i śmieszności. Dużym minusem jest odejście od kamery z ręki, która budowała jednak oryginalną atmosferę i sporo wnosiła do odbioru serii.
Długo się zastanawiałem nad odpowiedzią na pytanie: czy twórcy umyślnie zrobili z horroru przekoloryzowaną komedię z zombiakami? W tym gatunku ostatnim w miarę śmiesznym filmem był „Zombieland”, jednak z założenia miała to być parodia, bez ambicji przestraszenia kogokolwiek. W przypadku „Rec 3: Geneza” mam obawy, że film ten miał być jednak poważny. Z jednej strony, sposoby uśmiercania zarażonych – blender ręczny, miecz, piła łańcuchowa, klucz francuski itd. – zbliżają „Genezę” do serii „Grindhouse”. Z drugiej strony, miłosne spojrzenia pary młodej, podczas których nawet umarli zamierają, to co najmniej „Esmeralda” lub dzieło tego pokroju. Żarty w filmie są zbyt mało śmieszne, żeby przekonać mnie do tego, że zabieg obśmiania gatunku był celowy, do tego niektóre momenty zagrane są ze śmiertelną (nomen omen) powagą, z wyraźnym zamiarem nagłego skoku pulsu widza – co tylko potwierdza tezę o jakości „Rec 3: Geneza”.
Która to jakość jest naprawdę fatalna. Jeśli chcesz się bać w kinie – nie wybieraj tego filmu. Jeśli chcesz się pośmiać – też go nie wybieraj. W zasadzie nie widzę powodu, dla którego warto by było się na niego wybrać – chyba że chcesz zobaczyć rozczarowującą śmierć przyzwoitej serii, zapoczątkowanej w 2007 roku, Genezy samej choroby tutaj też nie uświadczysz, widocznie zabrakło na nią pomysłu. Jestem pewien, że znajdziesz dla siebie lepszą alternatywę na wieczór.
Rec 3: Geneza, reż. Paco Plaza, prod. Hiszpania, czas trwania 80 min, dystr. Kino Świat, premiera 20 kwietnia 2012
Wojciech Busz
(wojciech.busz@dlastudenta.pl)
Recenzja powstała dzięki uprzejmości: