U bram wroga ("Hobbit..." - recenzja)
2013-12-29 14:05:58Pierwsza część trylogii "Hobbit" Petera Jacksona była bardzo ładną wizualnie produkcją, ale fabularnie wielkiego wrażenia na mnie nie zrobiła. Nie należę do grona entuzjastów fantastyki, jednak "Hobbit: Pustkowie Smauga" to film, który zaczaruje nawet niewierzącego w czary widza.
Tym razem Jackson prezentuje nam tę mroczniejszą stronę świata stworzonego przez Tolkiena, wyciągając z niego nie tylko ciekawą akcję, ale również głębię warstwy emocjonalnej. O ciekawych i robiących wrażenie efektach specjalnych nie będę się rozpisywać, bo jest to już dziś cecha większości dobrych kinowych produkcji. To, czym "Hobbit" się wyróżnia, to doskonałe aktorstwo i scenariusz ciekawszy od powieści, na której bazuje. Genialny i naturalny Martin Freeman jako Bilbo, czy Benedict Cumberbatch wcielający się za pomocą motion capture w ociekającego brutalnością i inteligencją smoka Smauga to kreacje, które z pewnością pozostaną w pamięci widza na długo nie pozwalając na kojarzenie tych postaci z wizerunkiem i głosem kogokolwiek innego. Scenariusz z kolei zamienił średnio ciekawą moim zdaniem powieść dla dzieci w produkcję pełną naturalnie i nieinfantylnie mieszającego się w mroku dobra i zła. Emocji i uczuć, takich jak chciwość, oddanie, przyjaźń, czy zemsta udało się nie przerysować czyniąc je prawdziwie wzruszającymi. Klimatu dopełniła dopracowana w najdrobniejszych szczegółach ścieżka dźwiękowa zawierająca znane motywy i zupełnie nowe, zapadające w pamięć utwory, w których (co dziś rzadko spotykane) nie trzeba doszukiwać się na siłę związku warstwy tekstowej z treścią filmu.
"Hobbit: Pustkowie Smauga" polecić można jako kino łączące w sobie w niesamowity sposób rozmach blockbusterów z dopracowaniem produkcji niszowych. Peter Jackson pokazuje, że kolejne filmy ze świata Śródziemia to dla niego nie tylko eksploatacja dochodowych terenów, ale również (a może przede wszystkim) sposób na zgłębienie pasji, którą zaraził się podczas kręcenia "Władcy Pierścieni" oraz na udowodnienie, że od tego czasu wiele się nauczył.
Marcelina Szondelmajer
(marcelina@dlastudenta.pl)