Tyler Rake: Ocalenie - recenzja
2020-04-26 10:35:08"Tyler Rake: Ocalenie" to film akcji w ofercie platformy Netflix, którego reżyserem jest Sam Hargrave, debiutujący na tym stanowisku, doświadczony dubler i kaskader. Nowe wyzwanie powierzyli mu Joe i Anthony Russo (producenci przy tym tytule), sam Joe Russo jest odpowiedzialny za scenariusz. Natomiast Chris Hemsworth gra tytułową rolę najemnika, a jego zadaniem jest ocalenie porwanego syna jednego barona narkotykowego przez innego barona narkotykowego. Czy taka reklama zachęca was do zobaczenia filmu "Tyler Rake: Ocalenie"? Nas zachęciła, jednak ostatecznie dostajemy kino sensacyjne, w którym nie widać ręki doświadczonych twórców ostatnich części "Avengers", tylko amatora za sterami.
Oczywiście brawurowa akcja odbicia zakładnika, na którą wyrusza główny bohater, udaje się, jednak później wszystko idzie nie tak jak planowano, a Tyler zostaje z chłopakiem pozostawiony na pastwę losu i armii wysłanej za nim w pościg, a mówiąc "armii" mamy na myśli taką prawdziwą, militarną armię (przekupiony generał) oraz pospolite ruszenie sługusów rządzącego miastem bossa mafii.
Niestety, scenariusz, po którym można było się tu najwięcej spodziewać jest okropnie wtórny i opowiedziana historia absolutnie niczym nas nie zaskakuje, a w dodatku w wielu miejscach wydaje się zwyczajnie głupia, a postępowania poszczególnych postaci nielogiczne. Kiedy przewidujemy wszystko ze sporym wyprzedzeniem, to trudno oczekiwać, że film wzbudzi większe emocje. Jeśli dana postać ma zdradę wypisaną na twarzy, niech twórcy nie myślą, że można opierać na tym punkt zwrotny.
W czasie seansu często będziecie patrzeć na zegarki, ale na szczęście nie wszystko tutaj doszczętnie skopano. Są nawet dłuższe momenty fajnych pościgów i strzelanin, i jeśli was to nie nudzi, to z pewnością docenicie, jak Chris Hemsworth niczym John Wick zabija 40 osób na jednym ujęciu. 36-letni gwiazdor, kiedy nie gra Thora wybiera sobie role raz lepiej ("Źle się dzieje w El Royale"), raz gorzej ("Men in Black: International"), ale widać po nim, że się stara. Grając Tylera Rake'a też tak było, a zadanie miał wymagające mniej aktorsko, a bardziej fizycznie i dał sobie z tym świetnie radę. Jeśli jesteście jego fanami, to polecamy zobaczyć. Natomiast jeśli spodziewacie się, że "Tyler Rake: Ocalenie" to kolejna bezmyślna, dwugodzinna strzelanina, to macie rację.
Ocena końcowa: 5/10
Michał Derkacz
fot. Jasin Boland/NETFLIX