Recenzje - Kino

Touch Me Not - recenzja

2018-11-20 23:28:28

W ujęciu otwierającym „Touch me not” widzimy nagie męskie ciało w zbliżeniu, przesuwające się po ekranie na podobieństwo krajobrazu. Ostrość ogniskuje się na pokrytej włosami skórze, na poruszającym się w rytm oddechu brzuchu. Kamera jest tak blisko, że rozpoznanie konkretnych części ciała początkowo nastręcza pewnych trudności, dopiero po chwili staje się jasne, na co właściwie patrzymy. Cięcie. Ekipa filmowa ustawia statyw, na nim umieszcza kamerę – a przed jej okiem ekran, w którym możemy zobaczyć beznamiętną twarz reżyserki. Jej narracja jest sucha i pozbawiona emocji, otoczenie zimne i bezosobowe. Od pierwszych sekund czujemy się jak w laboratorium.

„Touch me not” jest filmem, którego nie sposób opisać, nie uchwyciwszy się przedtem żadnego klucza interpretacyjnego, czy odgórnie założonej tezy. Nie posiada zwartej struktury fabularnej i, jak twierdzi sama reżyserka, jasnej przynależności gatunkowej – jest hybrydą powstałą z połączenia fikcji i dokumentu, co znajduje odbicie nie tylko w samej treści, ale i w tym, w jaki sposób jest ona podawana. Jeżeli chciałoby się jednym słowem określić całokształt tego, co dzieje się na ekranie, samoistnie narzucają się takie skojarzenia jak „proces”, „rytuał”, „eksperyment”. Debiutująca Adine Pintille tworzy sterylne przestrzenie, w których niczym odgrodzony szklaną taflą naukowiec przesłuchuje lub podpatruje swoich bohaterów, zadając tym samym widzowi pytania dotyczące intymności i samoakceptacji. Tutaj szkłem dzielącym ją od podmiotów/przedmiotów badań jest sama kamera, której nieustanna, uświadomiona obecność jedynie potęguje wrażenie podglądactwa, zdystansowanej obserwacji.

Na pierwszy plan wysuwają się trzy postacie: Laura (Laura Benson), Christian (Christian Bayerlein) i Tomas. Laura jest pięćdziesięcioletnią kobietą, której problemem jest niemożność wejścia w fizyczny kontakt z drugim człowiekiem. Aby poradzić sobie ze swoimi zahamowaniami, spotyka się z dwojgiem pracowników seksualnych: przepełnioną ciepłem transseksualną kobietą, Hanną i Seanim – brodatym mężczyzną, który przekonuje o terapeutycznym wpływie praktyk sadomasochistycznych. Każde z nich ma inny pomysł na to, żeby przezwyciężyć lęki Laury. Christian i Tomas z kolei biorą udział w warsztatach, które można nazwać czymś w rodzaju treningu bliskości. Tomas w wieku trzynastu lat stracił całe owłosienie na swoim ciele w wyniku choroby. Christian od urodzenia jest niepełnosprawny, jego ciało jest skarlałe i zniekształcone, a pomimo tego prowadzi ze swoją żoną aktywne życie seksualne. Jak mówi w pewnym momencie: dopóki nie poczuł swojego ciała w kontekście erotycznym, był tylko „przenoszonym z miejsca na miejsce mózgiem”. Ich relacja jest nieoczywista i stanowi jeden z mocniejszych punktów fabuły.

Film ani na chwilę nie porzuca arthouse’owych pretensji, przez co brakuje mu lekkości i szczerości. Twórcy sugerują co prawda, że materiał opierał się na luźnym scenariuszu i przynajmniej częściowo został zaimprowizowany, co nie zmienia faktu, że dobrane sceny często nie korespondują ze sobą wzajemnie, jakby brakowało ostatecznego zdecydowania o czym ma być ta opowieść. Najbardziej odczuwalne jest to w scenach z klubu BDSM, które wydają się wyrwane z zupełnie innego porządku i stoją w wyraźnej kontrze do dotychczasowych prób upodmiotowienia przedstawianych bohaterów. W tych sekwencjach splecione ciała zatracają swoją tożsamość, nieuzasadniony ekshibicjonizm zaczyna przeważać nad kontekstem emocjonalnym. Pintille przeważnie stara się podchodzić do swoich bohaterów z wrażliwością i współczuciem, nie wykorzystując ich ciał do stworzenia galerii poharatanych życiem „dziwolągów”. Próbuje tym samym oswoić to, co jest uznawane za odmienne, nienormatywne, czy wręcz dewiacyjne.

Odbiór „Touch me not” w dużej mierze zależy od prywatnych doświadczeń i poglądów oglądającego, które mogą sprawić, że odnajdziemy w bohaterach swoje własne słabości i lęki – a jednocześnie brak takowego połączenia doprowadzi najpewniej do uznania ich roszczeń za wydumane i niezrozumiałe. Tym, co może wybijać z rytmu, są też nieuzasadnione zachowania bohaterów, które prowadzą do finału tyleż katartycznego, co pozbawionego jakiegokolwiek sensu.

„Touch me not” jest interesującym, aczkolwiek nie do końca udanym eksperymentem, który prawdopodobnie zostanie dogłębnie przedyskutowany i przeanalizowany w związku z otrzymanymi nagrodami. Będzie budził skrajne emocje, ale tylko przez chwilę. Brakuje mu siły i szczerości, aby wpisać się na stałe do żelaznego kanonu kinematografii – nie można mu jednak odmówić formalnej konsekwencji i zmuszenia widza do konfrontacji z samym sobą.

Paulina Anacka

Touch Me Not, reż. Adine Pintille, prod. Czechy, Francja, Niemcy, Bułgaria, Rumunia, czas trwania 125 min., dystr. Stowarzyszenie Nowe Horyzonty, polska premiera 16 listopada 2018

fot. materiały prasowe, Stowarzyszenie Nowe Horyzonty

Słowa kluczowe: opinia, ocena, film, 2018
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Wonka film 2023
Wonka - recenzja wydania Blu-ray

Na płycie są naprawdę słodkie bonusy!

Problem trzech ciał
Problem trzech ciał - recenzja serialu

Czy mamy z tym serialem problem?

Aquaman i Zaginione KrÃłlestwo
Aquaman i Zaginione Królestwo - recenzja wydania Blu-ray

Czy warto zobaczyć ten film? Jakie dodatki są na płycie Blu-ray?

Polecamy
Wysoka dziewczyna (Dylda) - recenzja przedpremierowa

Rosyjski kandydat do Oscara wkrótce w kinach. Oceniamy przedpremierowo!

TLOU 1x2
The Last of Us - recenzja odcinka 2.

Ten odcinek to już pełnoprawny horror!

Polecamy
Premiery filmowe
Zapowiedzi filmowe
O nich się mówi
Ostatnio dodane
Wonka film 2023
Wonka - recenzja wydania Blu-ray

Na płycie są naprawdę słodkie bonusy!

Problem trzech ciał
Problem trzech ciał - recenzja serialu

Czy mamy z tym serialem problem?