Topielisko. Klątwa La Llorony - recenzja
2019-05-13 09:44:40La Llorona, czyli Płacząca kobieta to zjawa, która porywa i topi dzieci, by ukoić ból po tym co niegdyś zrobiła i co sprawiło, że z pięknej dziewczyn stała się koszmarem meksykańskich rodzin. Za realizację horroru „Topielisko. Klątwa La Llorony” odpowiedzialny jest Michael Chaves - niedoświadczony reżyser, którego namaścił sam James Wan. Dlaczego? Otóż „Topielisko” jest częścią uniwersum „Obecności”, a Chaves będzie twórcą trzeciej odsłony tej kultowej już serii. Czy reżyser ten nadaje się do tego odpowiedzianego zadania? Czy „Topielisko” jest dobrą rozgrzewką przed nadchodzącym dreszczowcem „Annabelle wraca do domu”? Przeczytaj recenzję!
La Llorona to mit, który przeradza się w realne zagrożenie, kiedy główna bohaterka filmu - pracownica socjalna Anna, bada sprawę samotnej matki, twierdzącej, że jej dzieci są prześladowane przez tytułową zjawę. Jak to często bywa, nieświadoma zagrożenia Anna uwalnia zło, bezpośrednio przyczyniając się do śmierci dzieci tamtej kobiety. Tym samym sprowadza klątwę La Llorony na dwójkę swoich pociech – chłopca i dziewczynkę, których od tej pory prześladować będzie złowroga zjawa.
Warto dodać, że Anna także jest samotną matką, wdową po policjancie, więc kiedy na dłoniach dzieci widoczne stają się ślady kontaktu z Płaczącą Kobietą, naszej bohaterce grozi odebranie dzieci nie tylko przez La Lloronę, ale też… opiekę społeczną. Jednak wracając do zagrożenia, które nie jest unormowane prawnie, to trzeba przyznać, że sama zjawa oraz jej geneza zostały całkiem nieźle zaprezentowane. Najlepszy w tym wszystkim jest motyw płaczu, który oznacza, że La Llorona jest gdzieś w pobliżu. Kiedy słyszysz szlochanie kobiety, a spadające krople czarnych łez staje się coraz bardziej intensywne, to wiedz, że zagrożenie jest blisko. Doskonale wiedzą o tym z pewnością gracze zaznajomieni z serią „Left 4 Dead”, a cała reszta dowie się tego w kinie.
Niestety La Llorona nie przeraża wyglądem, bo to tylko taka panna młoda z zasłoniętą welonem twarzą, a gdy i tę twarz zobaczymy, to nie jest to nadzwyczajnie straszne, bo jak wiemy, była to niegdyś całkiem urodziwa dziewczyna. Postać ta nie zapisze się raczej w annałach kina grozy, jednak na potrzeby tego filmu, jest po prostu okej, ale nie ma szans w zestawieniu choćby z zakonnicą z „Obecności 2”.
Jeśli chodzi o straszenie, to twórcy opierają się wyłącznie na seriach jump scare'ów, z których większość jest poprawnie podbudowana odpowiednim klimatem zagrożenia, a skoro takie wyskakujące straszydła prześladują dzieci, to widz powinien odbierać to podwójnie emocjonalnie. Element grozy zatem jest, a wielkie nagromadzenie strasznych scen zostawiono oczywiście na finał filmu. Tu klasycznie, mamy do czynienia z wypędzaniem demona z domu, choć w zasadzie to odwrotnie – bohaterowie robią co mogą, by La Llorona nie przekroczyła progu ich domu i nie porwała dzieci.
Końcówka jest satysfakcjonująca, a i samemu Chavesowi należą się słowa uznania, bo jak na niewielkie doświadczenie, to poprawnie rozgrywa wszelkie interakcje bohaterów zarówno między sobą jaki i konfrontacjach ze zjawą. Widać tu też kilka bardzo fajnych ujęć i pomysłów na poprowadzenie kamery.
Czy „Topielisko. Klątwa La Llorony” was wystraszy? Wielce prawdopodobne, że tak, choć doświadczeni fani horrorów będą uodpornieni na każdy kolejny jump scare, który zaplanowali twórcy. Jednak ostatecznie film ten można uznać za doskonałą rozgrzewkę przed kolejnymi odsłonami „Annabelle” i „Obecności”, a Michael Chaves dołącza do grona obiecujących twórców, którzy jeszcze nie raz nas wystraszą.
Ocena końcowa: 7/10.
Michał Derkacz
Film zobaczyłem w kinie Cinema City Wroclavia.
fot. materiały prasowe