To nie wypanda - recenzja
2022-03-14 11:42:30Zasięg występowania pandki rudej (pandy małej, czerwonej) obejmuje m. in. tereny południowych Chin i właśnie z tego regionu pochodzi rodzina nastoletniej Meilin, głównej bohaterki filmu animowanego Disneya i Pixara pt. „To nie wypanda”. Dziewczynka mieszka jednak z rodzicami w jednym z amerykańskich miast, chodzi do szkoły, w której odnosi wielkie sukcesy (doskonałe oceny, aktywność w kółkach talentowych itd.), a po lekcjach pomaga mamie w prowadzeniu małej świątyni, gdzie oddaje się cześć przodkom. Miejscu temu patronują wspomniane na początku, przemiłe zwierzaki, z którymi rodzina Mei zdaje się być wyjątkowo silnie związana. Tak silnie, że pewnego razu, główna bohaterka kładzie się spać jako ludzka nastolatka, a budzi jako wielka, czerwona panda!
Gdy wielka panda chce iść na koncert...
Reżyserką „To nie wypanda” jest Domee Shi - laureatka Oscara za najlepszy krótkometrażowy film animowany pt. „Bao” z 2018 roku. W swoim pełnometrażowym debiucie, postanowiła pokazać nam historię dojrzewania, którą pokazuje zarówno poprzez metaforę wielkiej pandy, jak też zupełnie dosłownie – w dialogach między 13-letnią Mei, a jej kochającą, ale patologicznie zaborczą, nadopiekuńczą i staroświecką matką.
Film skupia się na dwóch osiach konfliktu. Przede wszystkim, gdy główna bohaterka zaczyna mimowolnie (gdy jest czymś zbytnio zdenerwowana albo zachwycona) przemieniać się w wielką pandę rudą, jest przed nią postawiony wybór – nauczyć się kontroli nad emocjami (będąc dorastającą nastolatką!) i zachować wewnętrznego potwora albo poddać się rytuałowi, który wyeliminuje jej niezwykłą przypadłość.
Druga sprawa, ale chyba równie istotna, to szansa zobaczenia na żywo ukochanego boysbandu 4 Town, w którego członkach nasza protagonistka kocha się, podobnie jak jej najlepsze przyjaciółki. Jednak matka Mei nie uznaje ani muzyki ani wizerunku chłopaków z zespołu i oczywiście zabrania córce wyjścia na koncert, co dopiero w sytuacji, gdy silne emocje mogą wywołać publiczne pandowanie. Ale co by było, gdyby pierwszy raz w życiu Mei zrobiła coś na przekór mamie i uzbierała pieniądze na bilety właśnie pokazując wszystkim jakim może być „słodkim misiem”? A gdyby wewnętrzy potwór dał się ujarzmić (jak Hulk profesorowi Bannerowi)? A gdyby bez niego Mei już nie potrafiła być sobą?
...zaborcza mama mówi "nie"
To są dość oczywiste tropy i od samego początku doskonale wiemy jak ta historia się potoczy i jak się zakończy. Nie zmienia to jednak faktu, że „To nie wypanda” jest animacją bardzo dobrze wykonaną, na której będą dobrze bawić się dzieci i dorośli, jednocześnie wynosząc z seansu ważne lekcje. Głównie mówi się tu o młodzieńczym buncie, zmianie z dziewczynki w kobietę, samodzielnych wyborach i odpowiedzialności za nie, a także sile przyjaźni i nieodzownym byciu sobą i obieraniu drogi w zgodności z własnym „ja”, a nie dla potrzeby spełniania wymagań innych.
To przesłanie dla dzieci jest niezłe, choć kompletnie banalne i wtórne. Najmłodsi wszystkie te lekcje odebrali już w innych bajkach, ale tym razem trzeba docenić doskonale pokazane nauki dla… rodziców. Oni w „To nie wypanda” mogą przejrzeć się jak w lustrze i sprawdzić, czy aby nie przypominają matki Mei – kobiety kochającej, ale patologicznie zaborczej, upokarzającej własną córkę swoimi nieprzemyślanymi, krótkowzrocznymi działaniami prewencyjnymi.
Wątek relacji matki z córką pokazuje również tzw. syndrom przeniesienia, gdy mama naszej bohaterki zachowuje się tak, jak jej matka, a babcia Mei. Relacje oparte na strachu, poczuciu wrodzonego uniżenia i wymuszonego więzami krwi szacunku biorą górę nad szczerą miłością i ciepłem domowego ogniska. Co ciekawe, w sytuacji kryzysowej, kluczową rozmowę z córką odbędzie ojciec, wcześniej zepchnięty do roli bezwartościowego tła. To on uświadomi Meilin, że duszenie wewnętrznego wariactwa wcale nie musi być jedyną drogą, a już na pewno nie jedyną słuszną.
„To nie wypanda” jest filmem, który nie imponuje niesłychanym rozmachem czy powalającą jakością animacji, ale za sprawą charyzmatycznych postaci trafia w nasze serca i mamy wrażenie, że zostanie tam na długo. Były już i pewnie będą w tym roku lepsze animacje, ale produkcja w reżyserii Domee Shi jest tą, przy której daje się ocenę z serduszkiem!
Ocena końcowa: 7/10 ❤
Michał Derkacz
Fot. materiały prasowe Disney