To nie jest film dla dziewczynek
2008-02-28 15:45:52Llewelyn Moss to człowiek, dla którego życie na emeryturze było czasem spędzanym na polowaniach na amerykańskiej prerii i rzadkim bywaniem w domu. Pewnego dnia podczas jednej z takich wypraw natrafia pośrodku pustyni na kilka porzuconych samochodów, jeszcze więcej ciał, narkotyki oraz pieniądze w ilościach przekraczający jego wyobrażenia nawet o pensji z całego życia…
Decyduje się zabrać ze sobą walizkę banknotów i od tego momentu zyskuje nie tyle niezależność finansową, co wolność od monotonii. „Rozrywkę” zapewni mu na pewno ścigający go psychopatyczny morderca Anton Chigurh, kierujący się własnym zestawem dość osobliwych zasad. Film braci Coen jest tak oszczędny w swej formie, że aż niezwykły. Powstał w oparciu o książkę Cormaca McCarthy’ego.
Spokojne ujęcia, leniwe kadry przechodzące od jednego do drugiego, niemal całkowity brak muzyki oraz prostota i brutalność wyrazu - to może zrobić na widzu spore wrażenie. Trzeba przyznać, że akcja rozłożona jest znakomicie. Choć nie ma co liczyć na sceny pościgów mrożących krew w żyłach, to nagłe zwroty w fabule znakomicie rekompensują te braki.
Należy też zaznaczyć, że film jest bardzo brutalny i nadaje się dla widza o nie tyle odpornych nerwach, co dla prawdziwych miłośników prawdziwego męskiego kina. Tu nie ma miejsca na łkające cicho kobiety i heroiczne akcje w stylu ratowania świata. Każdy martwi się o własny interes i zajmuje swoim życiem. Tutaj pojawia się temat najważniejszy dla całej opowieści i tytułu. Fabuła ukazuje Amerykę w której granica pomiędzy dobrem a złem zaciera się, tworząc absurdalne zasady i system moralności. System, który dla ludzi starszego pokolenia jest nie do przyjęcia. Na próżno szukać wizji „amerykański go snu”.
Jest tylko gorzka refleksja nad krajem, w którym ludzie umierają na własnych gankach, a dobro zwycięża już tylko w bajkach. Film zmusza do refleksji, że nie tylko Ameryka, ale cały świat przestaje być miejscem ”dla starych ludzi”. Spychani wciąż na bok, nie rozumieją reguł rządzących współczesnym światem. Nawet postępowania głównego bohatera, nie do końca wydaje się słuszne. Czarny humor, który w produkcjach braci Coen pojawia się notorycznie i tutaj utorował sobie właściwa drogę.
Paradoksalnie, mamy w filmie zestawienie postaci dość archetypowych. Jest morderca – psychopata (w tej roli oglądamy Javiera Bardema), którego już sam wygląd przyprawia o dreszczyk, a spokojne zachowanie podczas najbardziej brutalnych mordów zapewni podwyższone tętno. Mamy również dobrego szeryfa (Tommy Lee Jones) oraz stojącego na pograniczu tych dwóch światów Moss’a (Josh Brolin). Być może owa schematyczność postaci zabiłaby ten film, gdyby nie umiejętne zmiksowanie wątków i przedstawienie historii.
Czy produkcja zasłużyła na Oskara? Na pewno przyznałabym go Javier’owi Berdman’owi. Jeśli chodzi o całokształt to… również. Choć nie było łatwo, bo napotkał na swej drodze godnych przeciwników jak „Pokuta” czy „Juno”. Ostateczną decyzję co do słuszności decyzji Oscarowego jury, pozostawiam jednak polskim widzom. Polecam.
Anna Kędzior
(anna.kedzior@dlastudenta.pl)