Thor: Ragnarok - recenzja
2017-10-26 10:25:46"Thor: Ragnarok" to już trzecia odsłona solowych przygód boga piorunów. Jednak tym razem bohater będzie musiał zebrać grupkę sprzymierzeńców, by powstrzymać tytułowy koniec świata, od Asgardu zaczynając. Reżyserem filmu jest słynący z nietypowego poczucia kinowego humoru - Taika Waititi, twórca odpowiedzialny za takie filmy jak rewelacyjny "Orzeł kontra rekin" czy błyskotliwy "Co robimy w ukryciu". Jak poradził sobie z marvelowską superprodukcją? Przeczytajcie recenzję!
Studio w pełni zaufało reżyserowi, jeśli chodzi o sposób prezentacji humoru oraz ostateczny styl całej produkcji. Efektem tego jest "Thor: Ragnarok" - superbohaterska komedia, która ma tyle samo zalet, co wad, tyle samo atutów, co problemów i tyle samo fantastycznych żartów, co żenujących "sucharów". To może być realny problem dla widzów, którzy nie "kupią" tego wyjątkowo specyficznego poczucia humoru, a ilość absurdalnych sytuacji ich po prostu przytłoczy. Oczywiście, żarty w nowym "Thorze" pojawiają się co chwilę i zapewne wielu widzów wyjdzie z kina zachwyconych, jednak nie jest to sprawa gwarantowana...
"Thor: Ragnarok" był reklamowany jako reprezentant tzw. buddy movie - kina "kumpelskiego", w którym Thor i Hulk będą przeżywać wspólne przygody, niczym Tango i Cash czy inni bohaterowie dobrani na zasadzie przeciwieństw, zmuszeni do współpracy. Fakty są jednak takie, że Hulk/Banner gra tu typową rolę drugoplanową i pojawia się tylko w kilku scenach. Tzw. chemii między nim a Thorem też nie ma tu zbyt wiele. Znacznie lepiej wypada relacja na linii Thor-Loki. Fajne są też zupełnie nowe postacie, które nasz protagonista spotyka na planecie Sakaar.
Jeśli chodzi o lokacje, to cała akcja rozgrywa się w dwóch - na wspomnianej, barbarzyńskiej Sakaar oraz w opanowanym przez Helę Asgardzie. Hela jako "ta zła" sprawdza się średnio. Jest dość charyzmatyczna, jednak jej motywacje są typowe i po raz kolejny w tym uniwersum - zupełnie pretekstowe. Posiada ona ogromną moc, pozwalającą kruszyć w dłoni młot Thora, ale w finałowej walce jej wszechmoc szybko się kończy i ostatecznie ten wątek trzeba uznać za rozczarowanie.
Efekty specjalne stoją na zadowalającym poziomie, ale nie imponują. Wrażenie robi jedynie walka Thora z Hulkiem, ale trwa ona krócej niż oczekiwano, po tych wszystkich materiałach promocyjnych. To co zapada w pamięć to muzyka - doskonała, elektroniczna, retro nuta, która została dobrze zgrana z obrazem.
Film wyjaśnia kilka wątków, niejasnych po wydarzeniach z "Avengers: Czas Ultrona". Dowiadujemy się, co porabiał Hulk czy Thor. Historia jest jednak dość odrębna od całej sytuacji w uniwersum i nie prezentuje nawiązań do wątku Civil War czy Thanosa. "Thor: Ragnarok" nie wzbudza zachwytu, rozczarowując na wielu płaszczyznach. Cieszyć powinna natomiast pozytywna przemiana głównego bohatera. Ten zmienił się z drętwego nudziarza w śmieszkującego kumpla od selfie.
Michał Derkacz
Thor: Ragnarok, reż. Taika Waititi, prod. USA, czas trwania 130 min, dystr. Disney, polska premiera 25 października 2017