Teściowie - recenzja przedpremierowa
2021-08-29 23:06:22Mogłoby się wydawać, że sezon weselny już dawno za nami. A jednak – ten filmowy trwa cały rok. Wielkie marzenia małych dziewczynek o białych sukniach, długie welony i wielomiesięczne przygotowania, mogą okazać się zupełnie niepotrzebne. Jedna spontaniczna decyzja przed ślubnym kobiercem może pogrążyć w żałobie parę młodą i nie tylko. Co z rodziną, która zjechała się ze Szczecina, Częstochowy, Sochaczewa i Rawicza? Co z przekąskami, daniami głównymi i trunkiem? Jaką postawę powinni przyjąć rodzice? I najważniejsze – kto ma zapłacić za te wszystkie niespełnione atrakcje? Zobaczcie koniecznie, jak potoczy się historia w filmie „Teściowie” w reżyserii Kuby Michalczuka. Kto wie? Może ten scenariusz dotyczy właśnie was? Przeczytajcie recenzję!
Młode pokolenie robi to inaczej?
Najpierw się poznajecie, potem on się oświadcza, proponuje wspólne mieszkanie i nagle oznajmiacie rodzicom, że wesele będzie za dwa lata. Oni zazwyczaj są wzruszeni, cieszą się waszym szczęściem, proponują pomoc finansową i tak właśnie zaczynacie wspólną drogą, by przygotować pokazowy ślub, wesele i poprawiny dla całej rodziny. Nikt przecież nie może powiedzieć, że za mało się staraliście, prawda? Tak to mniej więcej wygląda, a przynajmniej wyglądało. W filmie Michalczuka nie zobaczycie wiejskiej stodoły, stołów poustawianych na kształt podkowy ani bram weselnych ze strażakami.
Ta impreza, na którą zaprasza was twórca, będzie bardzo wystawną uroczystością, zorganizowaną zaraz obok Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Będzie orkiestra na żywo z repertuarem najlepszych i ponadczasowych hitów. Będzie dużo alkoholu i jeszcze więcej posiłków, przypominających małe dzieła sztuki. Będzie po prostu wow. Ale czy to wystarczy, by wszyscy byli zadowoleni? Jak się okazuje: nie. Młodzi chcą robić wszystko po swojemu. No i zrobili, tylko szkoda, że nikt nie został poinformowanych o pewnych szczegółach tego planu.
Dwie wrogie drużyny
Wesele zorganizowane, czas poznać twórców całego zamieszania. Po jednej stronie mamy Wandę i Tadeusza, czyli cudowną Izabelę Kunę i fantastycznego Adama Woronowicza. To ich córka, Weronika, ma stanąć przed ołtarzem u boku Łukasza. Ten z kolei jest synem Małgorzaty i Andrzeja, czyli wspaniałej Mai Ostaszewskiej oraz perfekcyjnego Marcina Dorocińskiego. Wymarzona obsada niejednego polskiego reżysera. Owe rodziny różnią się od siebie diametralnie. Małgosia jest panią ordynator, zaś jej mąż prowadzi firmę o szemranych kontaktach z innymi przedsiębiorcami. O rodzinie panny młodej wiadomo tyle, że pracowali dużo i uczciwie, by wychować trzy córki. Chyba się udało: jedna córka w Irlandii, druga została panią dyrektorą żłobku w Sochaczewie, a teraz Weronka ma ułożyć sobie życie.
Przy takim kontraście nietrudno o zgrzyty. Jak zostało już wspomniane, wesele zorganizowano w pięknej sali z pokojami hotelowymi dla gości. Sądząc po drogich dekoracjach i pozycji społecznej rodziców pana młodego – nie żałowano ani złotówki, by dopomóc szczęściu ukochanego syna. Komiczną sytuacją staje się jednak fakt, gdy w takim miejscu, gdzie złoto przebija się drzwiami i oknami, Tadeusz wyciąga z marynarki portfel, chcąc rozliczyć się za te uroczystość. Mogłoby to przejść bez większego echa, gdyby nie fantastycznie dobrani aktorzy. Kto zna, ten wie, że talentu im nie brakuje, a w każdym charakterze potrafią odnaleźć się idealnie. Dialogi, które bawią, skłaniają do myślenia, a przy swoim ironicznym wydźwięku trafiają szpilką w serce, są odpowiednio doszlifowane przez obsadę. Pozytywna reakcja publiczności mówi sama za siebie.
Nieustannie w biegu
Wiadomym jest, że podczas wesela, prawie nikt nie siedzi. Ciągle ktoś gdzieś spaceruje, tańczy, śpiewa, wychodzi i wchodzi. Tutaj również nie zabrakło takich ujęć, a wręcz przeciwnie – film opiera się właśnie na śledzeniu kroków głównych postaci. Momentami wygląda to tak, jak gdyby robiono reklamę hotelu, w którym odbywała się cała uroczystość. Pokazano salę główną, barową, zaplecze, podwórko i hol. Oczywiście, wszystko było przeplecione dialogami, a niektóre z nich kończyły się drastycznie.
W filmie nie zabrakło bowiem ciekawych zwrotów akcji, które finalnie mogą okazać się dość przewidywalne. Film ten nie jest typową komedią romantyczną, choć można powiedzieć, że sumarycznie wszystko kończy się szczęśliwie. No, nie dla wszystkich. Krew, pot i łzy będą towarzyszyć bohaterom od samego początku, jednak w zależności od sytuacji, nabiorą nowego znaczenia.
Wykreowano karykaturalne postacie, zagrane przez czwórkę rewelacyjnych aktorów, co przyniosły oczekiwany efekt. Można zaryzykować stwierdzeniem, iż inna obsada, nie poradziłaby sobie z takim wyzwaniem. Scenariusz nie jest żadnym zaskoczeniem. To odzwierciedlenie przypadku niejednej rodziny, która najpierw zmaga się z przygotowaniami, a potem ratowaniem sytuacji, kiedy para młoda postanawia ulotnić się z imprezy. Właśnie ta prostota zdarzeń mogła okazać się zgubna. Zdjęcia autorstwa Michała Englerta, zasługują również na uznanie, zwłaszcza jeśli chodzi o zabawę ze światłem. Do tego dochodzi oprawa muzyczna, za którą odpowiedzialny jest Jerzy Rogiewicz i tworzy się klimatnietypowego wesela. Film warty obejrzenia, choćby ze względu na aktorów.
Ocena końcowa: 6/10
Klaudia Kowalik
Film zobaczyłam na pokazie przedpremierowym w Dolnośląskim Centrum Filmowym we Wrocławiu. Tytuł zadebiutuje w kinach w całej Polsce 10 września 2021.
fot. Michał Chojnacki/materiały prasowe