Tales of the Walking Dead - recenzja przedpremierowa serialu
2022-09-22 12:21:14„Tales of the Walking Dead” to serialowa antologia umieszczona w świecie „The Walking Dead”, składająca się z sześciu godzinnych odcinków, z których każdy opowiada odrębną historię. Produkcja ta zadebiutuje w poniedziałek, 26 września 2022 roku o godz. 22:00 na AMC, a już teraz możecie dowiedzieć się czy warto poświecić czas na ten tytuł. Oto nasza recenzja przedpremierowa serialu „Tales of the Walking Dead”!
„Tales of the Walking Dead” przygląda się wyjątkowemu życiu ocalałych miesiące i lata po apokalipsie. Każdy na swój sposób próbuje przetrwać w świecie opanowanym przez tzw. szwendaczy, a nieoczekiwane okoliczności zmuszają bohaterów do współpracy i podejmowania koniecznego ryzyka. To ogólny opis tego, czego możecie spodziewać się po tej produkcji, a poniżej postaramy się przybliżyć wam tematy poszczególnych epizodów, oczywiście bez zdradzania istotnych wydarzeń fabularnych.
Odcinek 1. Skupia się na problemie samotności w postapokaliptycznym świecie, gdzie najbezpieczniej jest nikomu nie ufać, ale przecież człowiek jest zwierzęciem stadnym. Jak jednak polegać na kimś, kto wita cię zastawioną pułapką? Jest to odcinek, który najbardziej zaskakuje… poczuciem humoru i tym, jak wiele zabawnych i kuriozalnych sytuacji można umieścić w pełnym grozy i śmierci uniwersum „The Walking Dead”. Bardzo dobre jest także aktorstwo. Zwłaszcza Olivia Munn pokazuje nieodkryte do końca pokłady talentu w zakresie czarnego humoru.
Odcinek 2. Tu dostajemy zabieg, którego w tym serialu nigdy byśmy się nie spodziewali. Twórcy wprowadzają pętlę czasową, a bohaterki muszą wydostać się z kręgu własnej śmierci. Jest to także epizod pełen groteski, ironii, absurdu i komedii, ale takiej w najlepszym stylu, bez głupich gagów. Tutaj również widzimy aktorski popis i dowód na to, że czasem trzeba zaprzyjaźnić się z wrogiem dla wyższego dobra.
Odcinek 3. Fani głównej serii „The Walking Dead” szybko zobaczą, że główną bohaterką tego epizodu jest przyszła „Alfa”. Co wydarzyło się zanim postać ta stała się groźną antagonistką i liderką grupy „Szeptaczy”? Dowiecie się podczas seansu, który jest emocjonujący, świetnie zagrany (oczywiście przez powracającą do roli Samanthę Morton) i pokazuje ciekawe, bagienne rejony, pełne żywych trupów i nie tylko...
Odcinek 4. To historia badacza, który skupia się na śledzeniu osobników, określonych przez siebie jako gatunek „homo mortis”. Jest to najbardziej interesujący pod względem budowania uniwersum odcinek w całym serialu, a pojawiające się dialogi światopoglądowe zdecydowanie skłaniają do refleksji. Czy ludzie zawsze będą popełniali te same błędy? Czy sami skazujemy się na zagładę? Zobaczcie i oceniajcie decyzje bohaterów tego epizodu!
Odcinek 5. Tutaj dostajemy interesujący duet człowieka spiętego kajdankami ze szwendaczem bez zębów. Później robi jeszcze ciekawiej, a twórcy bawią się formą, stylem i narracją. To kawał zaskakującej historii, gdzie moralność postaci i racje stron konfliktu musicie ocenić sami. Nie ma tu wielu niesamowitych innowacji, ale reżyseria stoi na wysokim poziomie i po prostu dobrze się to ogląda.
Odcinek 6. Ostatni odcinek bawi się formułą horrorów o nawiedzonych domach, klątwach i duchach. Par młodych bohaterów przejmuje bezpieczną posiadłość pewnej staruszki, a gdy zostają sami na gospodarstwie zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Jak to się zakończy i czy koszmary są tylko senne? Ten epizod bardzo fajnie korzysta z gatunkowych klisz, pokazując je nam na sposób idealnie pasujący do świata „The Walking Dead”.
Podsumowanie: „Tales of the Walking Dead” to serial bardzo udany, przede wszystkim za sprawą antologicznej formuły jaką wybrali twórcy. Zgrabnie opowiedziane 42-minutowe historie są różnorodne, zaskakujące, świeże i różne od siebie, a jednocześnie osadzone w uniwersum, którego nie da się z niczym pomylić. Dla widzów, którzy są już zmęczeni wielosezonowymi serialami będzie to wyjątkowo przyjemny powiew nowości i dowód na to, że ciągle warto śledzić przygody kolejnych ocalałych, o ile tylko są dobrze napisani i zagrani. Tutaj niemal wszystko się zgadza!
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe