Sweet Girl - recenzja
2021-08-24 11:23:46UWAGA: Recenzja filmu zdradza kluczowy element fabuły.
„Sweet Girl” to nowy film akcji na platformie Netflix. Produkcja w reżyserii Briana Andrew Mendozy zadebiutowała 20 sierpnia 2021 roku. Gwiazdami obsady są Jason Momoa i Isabela Merced, wcielając się w ojca i córkę. Ich celem jest konfrontacja z osobami stojącymi za sterami korporacji farmaceutycznych i ujawnienie kulis ich działalności, odbierającej „zwykłym ludziom” szansę na walkę z rakiem.
Zwykli ludzie kontra wielka korporacja
Impulsem do działania dla bohaterów jest śmierć żony głównego bohatera Raya Coopera i matki dla ich nastoletniej córki - Rachel. Ray poprzysięga zemstę na właścicielu firmy, która wycofała innowacyjny lek. Protagonista stara się wprowadzić słowa w czyny, jednocześnie natrafiając na człowieka, który zdradza mu, że za wielką korporacją stoją też politycy i ogólnie jest to większy spisek. Para Ray i Rachel staje się celem zabójcy, a będąc na celowniku (także policji), sami starają się ujawnić prawdę.
Film ma niezłe tempo i nieźle wyreżyserowane sceny akcji (walka wręcz, strzelaniny, pościgi), ale właśnie z tym wiąże się też jego największy problem. Zanim dostaniemy drugi punkt zwrotny, to obserwujemy fabułę, polegającą na tym, że ojciec nastolatki wplątuje ją w swoją misję, podczas której morduje (sam twierdzi, że przypadkowo) kolejnych ochroniarzy czy agentów specjalnych, więc w zasadzie to on jest tu (z punktu widzenia prawa) przestępcą. Większość osób, które taci bliskich jakoś nie atakuje szefów firm farmaceutycznych.
Kiedy twist odbiera sens
Natomiast po drugim punkcie zwrotnym, który jest zaserwowany w postaci zaskakującego twistu fabularnego, cała ta wcześniejsza (i późniejsza) akcja staje się groteskowa i kompletnie niewiarygodna. Uwaga: W scenie akcji na początku filmu, kiedy myśleliśmy, że Ray zostaje ranny, to tak naprawdę zginął. Później, kiedy widzimy go w akcji, to faktycznie była jego córka. Tak, to filigranowa, mająca 155 cm wzrostu dziewczyna skutecznie walczyła i zabijała wyszkolonych komandosów.
Twórcy nieźle zaszaleli, tylko po to, byśmy nie byli w stanie przewidzieć takiego obrotu spraw. Przeciez przez większość scen, kiedy (jak się okazuje) ojciec już nie żył, Rachel wielokrotnie z nim rozmawiała, a idąc dalej – w kulminacyjnej scenie walki ze wspomnianym wynajętym mordercą, jest już niemal utopiona (bo przegrała fizyczne starcie!), ale słyszy głos Raya zza światów i dostaje drugie życie, by wygrać. Głupie i absurdalne to jest tak jak brzmi.
Jeśli dacie radę przymknąć na to oko, to spodobać może się aktorstwo. Jason Momoa nie tylko wali po mordach i krzyczy, ale także pokazuje ciekawe, bardziej wrażliwe, interesujące oblicze. Isabela Merced również pokazuje swój talent, co dla jej fanów nie będzie wielkim zaskoczeniem. Niestety, przy takim obrocie sprawy, jaki wymyślili twórcy, to aktorka po prostu nie pasuje do roli. Rolę Rachel powinna zagrać jakaś dziewczyna, której widzowie dać mogą choć cień szans na akcje w stylu „Atomic Blonde”. W obecnym stanie, „Sweet Girl” to tylko poprawny, raczej rozczarowujący film, który w idiotyczny sposób stracił szansę na sukces.
Ocena końcowa: 4/10
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe Netflix