Smak zemsty. Peppermint - recenzja
2018-09-19 10:31:44„Smak zemsty. Peppermint” to taki typowy film zemsty. Słowo „typowy” go określa. Słowo „typowy” go definiuje. Słowo „typowy” go opisuje. Słowo „typowy” powinno być użyte w tytule. Przeczytaj typową recenzję filmu!
Chcecie wiedzieć jaka jest fabuła? Poza tym, że typowa, to też szalenie przewidywalna i bo brzegi wypełniona kliszami, znanymi z dziesiątek innych filmów tego typu, ale nie tych najlepszych. Mamy tu matkę dziesięcioletniej dziewczynki i żonę faceta, który w ostatniej chwili odwołał swój udział (jako kierowca) w napadzie rabunkowym. Niestety, gość który miał być okradziony to szef groźnej, meksykańskiej grupy przestępczej, handlującej narkotykami. Rodzina bohaterki ginie zastrzelona przez jego sługusów, a nasza dzielna Riley North (Jennifer Garner) wchodzi na ścieżkę zemsty.
Po 5 latach po tym jak zniknęła bez śladu, protagonistka wraca do miasta i zaczyna w bardzo profesjonalny sposób zabijać ludzi odpowiedzialnych za śmierć jej najbliższych. I to by było na tyle. Wszystkiego innego na 100% możecie się domyślać i będziecie mieli rację. To niesamowite, jak mało własnej tożsamości ma ten film.
Pierwsze co zrobili scenarzyści, to wykreślili słowo „oryginalność” z wstępnego zarysu historii. Efektem tego jest ten ostentacyjny festiwal wtórności i zrzynek, który nawet w scenach akcji nie ma niczego ciekawego do pokazania. Jennifer Garner robi co może byśmy przejmowali się losem jej postaci, ale to nadal zbyt mało. Omijajcie ten film, bo i tak nic z niego nie zapamiętacie.
Michał Derkacz
Smak zemsty. Peppermint, reż. Pierre Morel, prod. USA, czas trwania 95 minut, dystr. Monolith Films, polska premiera 14 września 2018
Film zobaczyłem w Kinie Nowe Horyzonty we Wrocławiu.
fot. materiały prasowe