Simon Pegg o roli schizofrenika: Czułem największą odpowiedzialność [FOTO]
2019-11-12 13:02:28Simon Pegg, hollywoodzki gwiazdor, który znany jest m. in. z udziału w filmach akcji z serii "Mission: Impossible" czy "Star Trek" (nowa trylogia), odwiedził Wrocław przy okazji 10. edycji American Film Festival. Aktor promował kameralny dramat "Utracone fale" i po seansie spotkał się z widzami, by opowiadać o roli Theo - producenta muzycznego, zmagającego się z chorobą psychiczną.
Zobacz zdjęcia ze spotkania we Wrocławiu >>
Simon Pegg o roli schizofrenika
Schizofrenia jest bardzo poważną chorobą, z bardzo specyficznymi zachowaniami, które można zaobserwować. Chciałem poznać ją dobrze, żeby to co prezentuje na ekranie było nie tylko swobodną interpretacją scenariusza, ale faktycznie prezentacją zachowania chorych osób. Przeprowadziłem wiele wywiadów z ekspertami, rozmawiałem też z osobami chorującymi i widziałem filmy dokumentalne. Chciałem naprawdę oddać prawdziwe zachowania schizofreników i jest to taka rola, za którą czułem chyba największą odpowiedzialność ze wszystkich ról w mojej karierze.
O pracy z reżyserką Katherine O'Brien
Jednym z powodów, dla których zdecydowałem się wystąpić w filmie, oprócz tego, że scenariusz uważam za świetny i cała historia bardzo mi się spodobała, jest fakt że w ciągu 20 lat występowania w filmach, ani razu nie pracowałem z kobietą reżyserem nad filmem fabularnym. Uważałem to za wielką szkodę i szukałem takiej okazji. Bardzo się cieszę, że się taka przydarzyła. Tak to trochę wygląda w przemyśle filmowym, że jest on zdominowany przez mężczyzn, a ja nie uważam żeby to było dobre i cieszę się, że tę okazję do wspólnej pracy mieliśmy. Świetnie się z nią pracowało!
Generalnie pracowaliśmy zgodnie ze scenariuszem, ale było trochę miejsca na improwizację. Jej praca polegała na tym, że dawała mi osobno wskazówki do tego jak daną scenę pokazać, a oddzielnie rozmawiała o tych scenach z Juno Temple. Dzięki temu, w tym naszym spotkaniu przed kamerą pojawił się taki element zaskoczenia i szukaliśmy tej szczerości, tej autentyczności żeby pokazać nasze sceny jak najlepiej. Lubię pracować z osobami, które reżyserują i są autorami scenariusza, ponieważ są one szczególnie mocno wyczulone na pokazywaną historię i na to co chcą przekazać.
O graniu z Juno Temple
Spotkaliśmy się z Juno w domu u Katherine, jeszcze zanim zaczęliśmy kręcić zdjęcia i muszę powiedzieć, że od razu przypadliśmy sobie do gustu. Od razu poczuliśmy tę chemię i cos „zaskoczyło” między nami. Juno jest w pewnym sensie bardzo prostolinijną osobą, nie pod każdym względem, ale chodzi o to, że jest bardzo szczera. To co myśli, to mówi. Nie ukrywa niczego i to bardzo pomogło w budowaniu tej filmowej relacji. Pomógł też , że jest ona bardzo sympatyczna i bardzo łatwo ją pokochać. Szczęśliwie, scenariusz zbudowany był na podstawie przyjaźni, od początku jest jasne, że między nimi nie dojdzie do seksu i moim zdaniem bardzo dobrze to zrobiło filmowi, budując opowieść wokół przyjaźni Theo i Hannah.
O otwartym zakończeniu filmu
Jak najbardziej jest nadzieja dla Theo, który znalazł swoją bezpieczną przystań, w której może wracać do siebie. Natomiast niekoniecznie daje nadzieję pozostałym 40 tysiącom bezdomnym w Los Angeles. Istotne moim zdaniem jest to, że pokazaliśmy, że na ulicę można trafić w ciągu paru dni. Theo zaczyna jako bardzo dobrze funkcjonująca osoba i w ciągu paru dni traci mieszkanie i traci jasność umysłu, ląduje na ulicy. Dla mnie osobiście jest ważne żeby patrząc na bezdomnego, patrząc na szaloną osobę, która stoi gdzieś tam i coś wykrzykuje, pamiętać o tym, że ona nie stała tam przez całe swoje życie. W jaki sposób tym ludziom pomóc, co można dla nich zrobić? To jest otwarte pytanie.
Michał Derkacz
Joanna Bim
fot. Krzysztof Zatycki