Siła ognia - recenzja
2020-07-08 09:07:17Żywioły mają ogromną moc. Przynoszą życie i śmierć. Są potężne i delikatne. Często muszą przypomnieć człowiekowi, że nie jest w stanie ich ujarzmić. Przypomnieć muswoją siłę w rozpaczliwej prośbie o szacunek. Niosą w sobie energię, którą trudno pominąć, a jak się okazuje, tak łatwo nie zauważyć. Oliver Laxe w swoim „Siła ognia” poświęca jednemu z czterech panów ogrom uwagi. Nie ocenia, nie analizuje, tylko patrzy, a widz wraz z nim. Oto nasza recenzja bez spoilerów.
Orkiestra ognia
Cała dramaturgia filmu jest jak płomień. Monotonna, a intrygująca. Z jednej stronychcemy, żeby pożar fabuły się rozniósł, z drugiej bezpiecznie jest nam go obserwować bez obawy o zagrożenie życia.Nie sposób skategoryzować tego filmu. To nie fabuła, nie dokument. To ruchomy obraz zmysłowy. Zdjęcia przypominające rolkę z aparatu analogowego, pokryte mgłą, a może dymem po pożarze. Piękny krajobraz Galicji nie potrzebuje wiele, potrzebuje czasu, by być, nie jakości. Oprócz hałasu natury niektóre sceny podbija klasyka. Operowe tony, orkiestra. Muzyka człowieka z całą jej wyniosłością i osiągnięciem. Grupa Amanda Villiavieja, David Machado, Sergio da Silva, Xavi Souto odegrała tu pierwsze skrzypce. Brawa!
Naturalna aktorka
Główna aktorka jest hipnotyzująco tajemnicza. Silna i krucha. Ogarnia swoją osobą wszystkich. Nad wszystkimi włada. Wymusza posłuszeństwo, będąc gwarantem nadziei. Rozpoczyna pierwszą scenę mdlejąc. Mdleją w niej drzewa. Gdy kamera zjeżdża w dół okazuje się, że to nie omdlenie ze słabości. Żółte monstrum pozbywa się lasu, dla wyobrażonego celu. Za jego kierownicą człowiek. Galicja - bo to o niej mowa, nie pozostaje niewzruszona, pozostaje nieugięta. Odpowiedź nadejdzie, jak klamra, wraz z ogniem.
Chwila dla ludzi
Amador (Amador Arias) wraca do rodzinnej wioski po pobycie w więzieniu.Cieszy się złą sławą podpalacza. W domu pomaga matce (Benedicta Sancheza), która uosabia starość w jej najszlachetniejszym wydaniu. Amador przypomina męską wersję Kasandry, jednak jego przepowiednia jest milcząca. Odcina się od społeczności i zajęty gospodarstwem w możliwie najbliższym kontakcie z naturą cierpliwie czuwa. Perypetie lokalsów są jak muśnięcie pastelem na film - obrazie. Jeżeli chcemy mogą pozostać niedostrzeżone. Choć natura jasno wyrazi swoją opinię na temat cywilizacyjnego postępu. Bohaterowie ważą swoje srebrne słowa pozostając wiernymi złotu milczenia. To nie w słowach zawiera się dźwięk magiczny. To odgarnianie dłońmi błota ze studzienki, kiedy niemal czujemy mazistą wilgotną konsystencję między palcami. To skwierczące na patelni jajko i chrupiące pod zębami pieczywo. To też muczenie krowy, strzelające iskry płomieni i wiatr.
Oglądam ostrożnie
I tak mamy okazję przez 90 minut przyglądać się z ukrycia mieszkańcom i naturze. Bardzo powoli, bardzo subtelnie. Laxe uwił pajęczą nić za pomocą której prowadzi widza. Tylko od nas zależy czy uda się jej nie zerwać. Podczas seansu musimy być pokorni, nie próbować siłować się z ogniem. Uznać wyższość. To wymagające, ale wartościowe.
Maja Kowalska
fot. materiały prasowe