Recenzje - Kino

Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni - recenzja

2021-09-06 08:25:29

Pierwszy film z 4. Fazy MCU, który pokazuje nam nowego superbohatera to „Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni”. W dodatku tytułową postać gra 32-letni, chiński aktor Simu Liu, a i większa część obsady jest azjatyckiego pochodzenia. Marvel ewidentnie stara się otwierać na nowe regiony pod względem fabularnym, ale też finansowym. Czy jednak produkcja ta jest godna uwagi? Czy protagonista jest ciekawy? Czy tytuł ten pasuje do reszty uniwersum? Przeczytajcie recenzję filmu!

Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni

„Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni” to film, który składa się z trzech elementów. Rodzinnej dramy, walki wręcz oraz finałowej bitwy rodem z kina fantasy. Które z tych części składowych wyszły dobrze? W zasadzie, to ani jeden, ale to też nie znaczy, że tę produkcję należy z miejsca skreślać.

Historia nowego bohatera w MCU

Główna oś fabularna to historia Shang-Chi - głównego bohatera, który po latach spędzonych w USA, musi nagle zmierzyć się z przeszłością swoją i swojej rodziny. Podczas wydarzeń w teraźniejszości oraz licznych retrospekcji, poznajemy losy postaci, która dla swoich amerykańskich znajomych posługuje się imieniem Shaun, ale to nie wystarczy, by ukryć, że faktycznie jest to uzdolniony wojownik, od dziecka szkolony na wojownika i zabójcę przez swego ojca – prawdziwego „Mandaryna” (Tony Chiu-Wai Leung), aczkolwiek Ben Kingsley też pojawi się epizodycznie, powracając do roli z „Iron Mana 3”. Ojciec staje się złoczyńcą, więc siłą rzeczy sprawa jest dość osobista, ale niestety finał psuje to wszystko, o czym powiemy sobie później.

We wszystko zamieszana jest również młodsza siostra Shauna - Xialing (Meng'er Zhang) oraz jego przyjaciółka - Katy (Awkwafina). Paradoksalnie obie te postacie są nie tylko zdecydowanie lepiej zagrane (a aktorki mają o niebo więcej charyzmy niż Simu Liu), ale też ciekawsze od protagonisty. Przeszłość Xialing jest tak interesująca, że aż szkoda, ze to nie ona jest główną bohaterką tego filmu. W dodatku, jest ona lepsza w walce wręcz niż nasz Shang-Chi, a jej posługiwanie się ostrzem na linie (fani „Mortal Kombat” z 2021 roku oraz „Kill Bill” z 2003 roku na 100% to rozpoznają) jest imponuje bardziej, niż uderzanie magicznymi pierścieniami (o czym też później).

Natomiast Katy to wesoła, niesforna, lekko szalona, ale także odważna dziewczyna, dla której przyjaźń z Shaunem, znaczy więcej niż klepanie po plecach i mówienie „dasz radę”. Bohaterka wyrusza z nim na niebezpieczną misję „w ciemno”, by wspiera go jak tylko będzie potrafiła. Jest ona nie tylko tą postacią, która ma ciągle rozweselać widzów, ale też wartościowym członkiem wydarzeń i dowodem na to, że nawet najlepsi wojownicy, między kopaniem po mordach swoich wrogów, muszą też czasem z kimś posiedzieć i pogadać, albo pobawić się w klubach z karaoke do białego rana. Super, że twórcy zamieścili taką postać w filmie, bo od czasów Neda (najlepszy kumpel Petera Parkera), nie widzieliśmy w MCU tak fajnej osoby towarzyszącej.

Kino kopane jak z Jackie Chanem?

Nie będziemy zdradzać całej fabuły, ale niestety rodzinna drama, na której bazuje cała historia jest nie tylko koszmarnie nudna, ale też pełna dziur logicznych i głupotek, uzasadnionych tylko tym, że zamiast rozmawiać w filmach Marvela trzeba walczyć. Przejdźmy zatem do oceny scen akcji. W zasadzie w każdej recenzji usłyszycie (bądź przeczytacie), że „Shang-Chi...” to kino inspirowane filmami z Jackie Chanem, a pomysłowa choreografia kolejnych walk robi wielkie wrażenie. Otóż, nie do końca...

Faktycznie, Destin Daniel Cretton (robiący wcześniej raczej poważne dramaty) reżyseruje tak, by widz mógł podziwiać umiejętności i zwinność głównego bohatera, a także jego sprawne wykorzystywanie ubioru czy elementów otoczenia na swoją korzyść. Z drugiej strony, takich scen jest w tym filmie bardzo mało, a oprócz świetnej bitki w autobusie, cała reszta jest sfilmowana chaotycznie, a w dodatku czasem prawie nic nie widać, gdy walki toczą się w nocy (scena na rusztowaniu i końcówka). Film „Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni” może inspirował się kultowymi produkcjami z Jackie Chanem, ale kompletnie od nich odstaje. Pod względem realizacji akcji jest od nich po prostu o klasę gorszy, a taki „Ong-bak” z 2003 roku dostarcza znacznie silniejszych emocji i robi większe wrażenie, gdy patrzymy na umiejętności protagonisty.

Jeśli chodzi o tytułowe pierścienie, to sprawa wygląda nieco lepiej, bo twórcy pokazali, jak kreatywnie można walczyć z ich wykorzystaniem. Uderzać, strzelać, a nawet odbijać kule, gdy któryś z przeciwników uzna, że broń biała jest już przestarzała. Niestety, nie sprecyzowano, w jaki sposób powstały i skąd wziął je pierwotny właściciel, zanim weszły w (a raczej na) ręce naszego Shang-Chi. Trudno też określić, jak właściwie bohater nad nimi zapanował i czy mógłby je zakładać ktoś inny. Czy superbohatera w tym filmie czynią właśnie te pierścienie? W zasadzie tak, bo bez nich trudno wyobrazić sobie, że Shang-Chi da radę stawić czoła komukolwiek, np. z pierwotnej grupy Avengers.

Finał jak z innego filmu

Skoro o powiązaniach z uniwersum mowa, to nowy film, który właśnie zobaczyliśmy zawiera ich tylko kilka i to wyłącznie po to, by nie można było z czystym sumieniem powiedzieć, że kompletnie nie łączy się ze światem Marvela. Są jakieś postacie drugoplanowe z innych filmów, jest scena po napisach (pierwsza z dwóch), w której też widać próby włączenia Shang-Chi do akcji w kolejnych produkcjach, ale w zasadzie bez znajomości MCU, spokojnie można ten tytuł zobaczyć. Pytanie tylko czy to dobrze i czy warto?

Mieliśmy omówić jeszcze sam finał, głównie z racji tego, że zupełnie nie pasuje on do wcześniejszego tonu i stylu filmu. Z dość osobistej historii rodzinnej, nieoczekiwanie robi się typowo marvelowe ratowanie świata przed potworami z innego wymiaru. Mamy bitwę w mitycznej, ukrytej wiosce i starcie chińskiego smoka z gigantycznym kaiju, żywiącym duszami, zupełnie jak Shang-Tsung. Prawdopodobnie cały budżet na efekty specjalne poszedł na to finałowe starcie, ale dla widzów lepsza była by długa i pięknie wyreżyserowana walka głównego bohatera z ojcem, niż chaotyczna wojna o losy planety. „Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni” to jest tytuł do pominięcia w kontekście całego uniwersum, ale jako banalny akcyjniak może spełnić niewygórowane oczekiwania.

Ocena końcowa: 5/10

Michał Derkacz

fot. materiały prasowe Marvel/Disney

Słowa kluczowe: film, ocena, opinia, 2021, Marvel

Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni - kadry z filmu (13)

Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni - kadry z filmu  - Zdjęcie nr 1
Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni - kadry z filmu  - Zdjęcie nr 2
Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni - kadry z filmu  - Zdjęcie nr 3
Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni - kadry z filmu  - Zdjęcie nr 4
Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni - kadry z filmu  - Zdjęcie nr 5
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Władca mroku
Władca mroku - recenzja

Czy warto zobaczyć nowy horror twórcy "The Boy" i "Sierota: Narodziny zła"?

abigail film
Abigail - recenzja spoilerowa

Rodzice nie mówili, żeby nie bawić się jedzeniem?

Rebel Moon – część 2: Zadająca rany
Rebel Moon - Część 2: Zadająca rany - recenzja

Czy ten film Zacka Snydera jest lepszy niż pierwsza część?

Polecamy
365 dni: Ten dzień
365 dni: Ten dzień - recenzja

Jak wypada długo (nie)wyczekiwana kontynuacja filmu erotycznego z elementami fabuły?

Pełzająca śmierć
Pełzająca śmierć - recenzja

Kaya Scodelario kontra huragan, powódź i aligatory!

Polecamy
Premiery filmowe
Zapowiedzi filmowe
O nich się mówi
Ostatnio dodane
Władca mroku
Władca mroku - recenzja

Czy warto zobaczyć nowy horror twórcy "The Boy" i "Sierota: Narodziny zła"?

abigail film
Abigail - recenzja spoilerowa

Rodzice nie mówili, żeby nie bawić się jedzeniem?

Popularne
25 najlepszych filmów wszech czasów
25 najlepszych filmów wszech czasów

Magazyn "Empire" wybrał najlepsze filmy wszech czasów. Zapraszamy do obejrzenia ścisłej czołówki rankingu!

Najlepsze filmy dla zjaranych ludzi
Najlepsze filmy dla zjaranych ludzi

Dym w płucach często łączy się z oglądaniem filmów. Prezentujemy 20 idealnych filmów na wieczór z zielskiem.

12 najlepszych filmów psychologicznych
12 najlepszych filmów psychologicznych

Przedstawiamy najlepsze filmy psychologiczne, które każdego oglądającego zmuszą do refleksji!