Resident Evil: Witajcie w Raccoon City - recenzja
2021-12-06 10:40:403 grudnia 2021 roku do kin wszedł „Resident Evil: Witajcie w Raccoon City” - reboot filmowej serii ekranizacji gier wideo firmy Capcom. Johannes Roberts (reżyser takich filmów jak „Podwodna pułapka” czy „Nieznajomi: Ofiarowanie”) swój pomysł oparł na inspiracjach pierwszymi odsłonami gier, do których nawiązania fani z pewnością zobaczą w wielu scenach. Pytanie tylko, jak mu się to udało i czy puszczanie oczka w stronę graczy wystarczy, by filmowa produkcja odniosła sukces?
Nowe podejście, stare problemy
Nowy „Resident Evil” nie ma nic wspólnego z filmami z Millą Jovovich w roli głównej. Teraz dostajemy grupę bohaterów, którzy jeszcze nie mieli okazji grać pierwszych skrzypiec w aktorskich ekranizacjach gier (w animowanych już ich widzieliśmy). W centrum wydarzeń staje Claire Redfield, która razem z bratem Chrisem zostają zaskoczeni przez wybuch apokalipsy zombie w tytułowym mieście Raccoon City, gdzie od lat swoją podejrzaną działalność prowadziła Korporacja Umbrella, od dawna systematycznie podtruwająca pozostałych mieszkańców przenoszonym przez wodę wirusem, zamieniającym ludzi w broń (teoretycznie, bo w praktyce wszystko wymknęło się spod kontroli).
Oprócz wspomnianego rodzeństwa, obserwujemy jeszcze kilkuosobowy oddział miejscowej policji, który dostaje zadanie zbadania willi, gdzie swoją siedzibę ma członek Korporacji Umbrella. Na miejscu zostają zaatakowani przez stado zombie, a w dodatku nie są to najgroźniejsze potwory, z jakimi przyjdzie się zmierzyć grupie dzielnych stróży prawa. W toku fabuły spodziewać się można kilku zwrotów akcji, zdrad i momentów, kiedy postacie muszą improwizować, jednak nie jest wielkim zaskoczeniem, że przedstawiona historia jest pełna klisz i oczywistych rozwiązań. Pytanie – czy to jest wadą tej produkcji?
Johannes Roberts postawił na odwoływanie się do sentymentu widzów, więc ważniejsze od innowacyjnej fabuły, były dla niego realizacja scen w miejscach, które szybko można rozpoznać, jak choćby znakomicie odwzorowany posterunek policji z „Resident Evil 2”. Rozczarowani będą natomiast widzowie oczekujący, że aktorzy będą podobni do wirtualnych pierwowzorów danych postaci. Pozytywnie odebrać można jedynie rodzeństwo Redfield, ale tu daje o sobie znać bardzo mizerne aktorstwo, co jest niemiłym zaskoczeniem.
Kaya Scodelario ma już doświadczenie w horrorach (w „Pełzającej śmierci” była świetna), a Robert Amell też amatorem nie jest, więc albo zostali kiepsko poprowadzeni przez reżysera, albo nie zdołali wykrzesać ciekawych osobowości z postaci, które da się opisać jednym słowem. Jeszcze bardziej pozbawieni charakteru są bohaterowie drugoplanowi, na których w czasie seansu już kompletnie nam nie zależy.
Czy warto wejść do Raccoon City?
Co zatem się w tym filmie udało? Jest kilka nieźle zrealizowanych, pojedynczych scen, zwłaszcza tych z udziałem zombie, wiec tym bardziej szkoda, że jest tu tego tak mało. Dłużej nasi wojacy chodzą po lesie czy zakamarkach posterunku i willi, niż strzelają do żywych truposzy. Gdy już do spotkań najbliższego stopnia dojdzie, to są to nieźle wyreżyserowane, bardzo krwawe sceny, a potwory inne niż zwykłe zombie mogą się pochwalić efektami CGI znacznie lepszymi niż zwiastun, wskazujący na niski budżet filmu.
Jak „Resident Evil: Witajcie w Raccoon City” sprawdza się jako horror? Ogólnie słabo, bo choć zombie i sceny gore są po prostu okej, to zupełnie nie można powiedzieć, że tytuł ten wzbudza poczucie zagrożenia, strachu czy niepewności. Seans przebiega raczej rozrywkowo, a fakt, że cała historia rozgrywa się w czasie jednej nocy niczego tu nie zmienia. Noc nie dodaje mroku ani klimatu, jeśli nie potrafi się odpowiednio zbudować napięcia i przedstawić nam postaci, za które trzymamy kciuki. Jeśli film nie będzie klapą finansowa, to doczekamy się kontynuacji, na co ewidentnie wskazuje zakończenie i scena po pierwszej części napisów. Może w kolejnym filmie twórcy naprawią błędy, których przy „Witajcie w Raccoon City” popełnili tak wiele.
Ocena końcowa: 4/10
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe United International Pictures