Problem z serialami Marvel na VOD. Czy coś wnoszą do MCU?
2021-04-29 13:55:59Na platformie Disney+ zaczęły pojawiać się seriale z bohaterami Kinowego Uniwersum Marvel. Jeszcze na etapie zapowiedzi, miał to być wysokobudżetowe produkcje z tymi samymi aktorkami i aktorami, których do tej poru znaliśmy tylko z filmów kinowych. Miały też łączyć się z kolejnymi tytułami w ramach MCU. Po premierze dwóch pierwszych seriali, czyli "WandaVision" oraz "The Falcon and the Winter Soldier" możemy już ocenić, czy oglądanie tych produkcji jest konieczne, czy stanowi tylko opcjonalną rozrywkę dla fanów superbohaterów studia Marvel.
Już te dwa wymienione seriale, choć skrajnie różne pod względem fabuły, długości czy sposobu narracji, mają kilka wyraźnych cech wspólnych, każących nam wnioskować, że kolejne przygody postaci z MCU w odcinkach, także pójdą tym tropem i powielą zarówno zalety jak i wady. O czym mowa?
Stylistycznie nic nowego
"WandaVision", choć zaskoczył stylem i prezentacją fabuły w pierwszych trzech odcinkach, później przerodził się w "klasyczne MCU" i w zasadzie do samego końca twórcy nie byli w stanie odejść od prezentacji akcji w sposób, który fani znają od wielu lat. Jeszcze bardziej doskwierało to w "The Falcon and the Winter Soldier". Serial ten wygląda jak kinowy film, tylko że wydłużony (o wiele scen, które normalnie wycięto by na etapie montażu) i ze znacznie mniejszym rozmachem, bo filmowy poziom scen akcji widać tu tylko w pierwszym i ostatnim odcinku.
Zatem od strony prezentacji wydarzeń i stylu nie oczekujmy, że Marvel będzie czymś zaskakiwał w serialach. Będą one wszystkie podobne do siebie i raczej nie doświadczymy tu namiastki kina gatunkowego, co czasem widać we fragmentach kinowych produkcji MCU.
Sytuacji nie poprawia także wielka przewidywalność w kontekście złoczyńców, których tożsamości mają być do końca owiane tajemnicą, ale fani błyskawicznie są w stanie wytypować, kto za tym wszystkim stoi. W "WandaVision" czekali na ujawnienie się postaci Mefisto, a jednak za wszystkim stała Agatha Harkness. Rozwiązanie najbardziej oczywiste stało się faktem, dokładnie jak w "The Falcon and the Winter Soldier", gdy Sharon Carter ujawniła, że jest Power Brokerem.
Wszyscy kończą w punkcie wyjścia
Choć wydarzenia w obrębie danego serialu być emocjonujące i zaskakujące, to jednak nie da się nie zwrócić uwagi na fakt, że na koniec wszystkie kluczowe postacie, niezależnie od przebytej drogi, pokonanych wrogów i wewnętrznych przemian, kończą w punkcie wyjścia.
Wanda Maximoff/Scarlet Witch w swoim serialu dostała wielki wątek radzenia sobie z traumą po śmierci Visiona w "Avengers: Wojna bez granic", ale na koniec on nadal nie żyje, jej dzieci też nie istnieją, a ona sama jest po prostu znacznie bardziej doświadczoną wiedźmą... i tyle. Gdy zobaczymy ją w kolejnym filmie MCU ("Doctor Strange in the Multiverse of Madness") to nie powinno być żadnego zaskoczenia jeśli chodzi o jej charakter czy moce, czy nawet kostium, bo te nasi superbohaterowie zmieniają ciągle jak rękawiczki. Może jakiś jeden dialog nawiąże do wydarzeń z serialu i to będzie wszystko.
Identycznie sprawa wygląda z postaciami Sama Wilsona oraz Bucky'ego Barnesa. Po wydarzeniach z "Avengers: Koniec gry" mieli wspólne przejścia, ale dla widza, który nie zna serialu "The Falcon and the Winter Soldier", to nie będzie zaskoczenia, gdy zobaczy, że ten pierwszy jest nowym Kapitanem Ameryką, a ten drugi jest jego kumplem i razem dbają o zachowanie dziedzictwa Steve'a Rogersa, dzielnie trzymając jego tarczę. Nie trzeba będzie słowem wspominać o serialowej historii Johna Walkera. Tak samo jest z Baronem Zemo (był w więzieniu i jest nadal) czy Sharon Carter (o niej w filmach prawie nic nie mówiono, a serial niemal tego nie zmienił).
Na kolejne seriale Marvela nadal czekamy, ale już z zupełnie innym nastawieniem. Nie liczymy na to, że coś zmienią w MCU. Nie sądzimy, że pojawią się w nich szokujące zwroty akcji, wpływające na kolejne filmy kinowe. Nie wierzymy, że pojawią się w nich tzw. cameo, po których w sieci zagotuje się od komentarzy. Niech to będą solidne produkcje, lekko uzupełniające świat Marvela i umilające czekanie na faktycznie ważne filmy.
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe Marvel/Disney