Recenzje - Kino

Pożegnanie z zielenią

2010-09-14 13:40:36

Jak mówi stare przysłowie, do czterech razy sztuka: „Shrek Forever” jest ostatecznym pożegnaniem z sympatycznym ogrem. Na stałe zapisał się już złotymi zgłoskami w historii kina i filmu animowanego – czy ostatnia odsłona przygód dodaje im blasku, czy powoduje zmatowienie?

Po trzech częściach swoich przygód, Shrek razem z Fioną i trójką dzieci wiedzie spokojny żywot na swoim ukochanym bagnie. Codziennie spełnia swoje marzenia, jest dobrym tatą i mężem, ma oddanych przyjaciół, a ludzie dookoła go szanują. Brzmi idealnie, prawda? Może dla człowieka, ale dla ogra, którego oddech siał kiedyś postrach, a który teraz składa autografy na widłach i pochodniach, bynajmniej nie jest sytuacja komfortowa. Do tego dochodzi mu także całkiem ludzki problem: jego życiem zawładnęła rutyna, a w związku zapanowała monotonia. W poszukiwaniu zmiany, Shrek trafia na przebiegłego Rumpelstiltskina, z referencjami od samego króla Midasa, który składa mu ofertę nie do odrzucenia: na jeden dzień, dwadzieścia raptem cztery godziny, może ponownie poczuć się jak prawdziwy ogr. Oczywiście nie przeczytawszy umowy, Shrek składa swój magiczny podpis i trafia do świata, w którym Rumpel jest królem, w sposób autorytarny rządzącym Zasiedmiogórogrodem i mającym na swoje posyłki wiedźmie gestapo, którego głównym celem są ogry. Osioł nie poznaje swojego najlepszego kumpla, Kot w butach roztył się jak Ewa Bem na początku kariery, a Fiona stoi na czele ogrzego La Resistance, będąc połączeniem Michelle z „Allo Allo” i Xeny. Na domiar złego okazuje się, że jeżeli Shrek nie pocałuje Fiony do końca dnia, świat pozostanie, jakim jest, a on sam zniknie, nigdy tak naprawdę się nie rodząc. Odliczanie czas zacząć.

Zanim przejdę do rozkładania „Shrek Forever” na części pierwsze, chciałbym złożyć ogromne gratulacje ekipie od dubbingu, która, jak zwykle, spisała się na medal. Dopracowane dialogi i świetny dobór aktorów, podkładających głos pod animowane postacie uprawomocniają tezę, że Polska kinowym dubbingiem animowanym stoi, i to naprawdę genialnym (oczywiście zdarzają się nieliczne wyjątki). Specjalną nagrodę powinien dostać polski aktor, dubbingujący dzieciaka z lizakiem, powtarzającego do Shreka kwestię „no zarycz no” - robi to w sposób arcymistrzowski!

Ad rem. Kiedy rozpoczynałem swoją recenzencką przygodę, przyrzekłem sobie, że przy ocenie filmu będę uwzględniał reakcje widowni w kinie. Akurat tak się złożyło, że „Shrek Forever” miałem okazję obejrzeć w towarzystwie mojej siedmioletniej bratanicy – wydaje mi się, że uprawnionym będzie założenie, że jest ona potencjalnym targetem takich filmów animowanych. Nie sposób było jej nie obserwować, bo sama wchodziła mi w kadr: wierciła się, siorbała z kubeczka za horrendalne pieniądze i bawiła okularami 3D, co chwila piszcząc, gdy coś „wylatywało” z ekranu. Innymi słowy, pomimo pofilmowego, sakramentalnego „tak, podobało mi się” z jej strony, odniosłem wrażenie, że jednak nie do końca dobrze się bawiła. Dla porównania, na  filmie „Załoga G”, który widziałem oczywiście w kinie z dorosłą osobą towarzyszącą (czy coś ze mną nie tak?) dzieci ryczały ze śmiechu, obserwując akrobacje świnek morskich-tajnych agentów. Ogry, osioł i Rumpelstiltskin takiego efektu w ogóle nie wywołały.

Zastanawiam się nad przyczyną takiego stanu rzeczy. Od czasu pierwszego i niedoścignionego „Shreka”, filmy animowane spod znaku „nie tylko dla dzieci” przeszły przez kolejne etapy ewolucji, stając się produkcjami „nie tylko dla dorosłych”. Autorzy z Fabryki Snów chcieli uczynić już pierwszą część przygód ogra bardziej „parent friendly”, co udało się wyśmienicie – z niemałą zasługą geniuszy od polskiego dubbingu. „Shrek Forever” to chyba krok jeszcze dalej, próba stworzenia animowanej komedii fabularnej, która nie jest już w zasadzie nastawiona na tych najmłodszych zjadaczy popcornu. W polskim dubbingu to także kwestia ciężkich żartów, absolutnie niezrozumiałych dla tak błogo nieświadomych świata młodych ludzi – dla przykładu sparafrazuję jeden dialog: „Popełniłem największy błąd w swoim życiu” -  „Wziąłeś kredyt konsolidacyjny?”. To raczej jasne, że dziecko, które właśnie zostało oderwane od świnki Pepy czy śmieciarki z klocków nie pojmie całej głębi tego żartu, w najgorszym razie zasypując swojego opiekuna pytaniami z serii „a co to jest kredyt konsolidacyjny?”, która to seria kontynuowana będzie przez następne co najmniej pięć minut.

Poza tym, sam temat zmęczenia związkową monotonią wykracza jednak poza możliwości dziecięcego pojmowania. Widzę tutaj morał dla ludzi dorosłych, ale nadal młodych, na których ciąży wielka odpowiedzialność, której nie są oni w stanie ponieść lub próbują się od niej wykręcić. Jak pokazuje przykład Shreka, w momencie, gdy bierzemy na siebie odpowiedzialność za rodzinę, trzeba zrezygnować z egoistycznych marzeń o swojej dawnej świetności czy pragnień powrotu do czasów wolności od i do. Twórcy filmu przekonują, że obowiązki rodzinne są najwspanialszą rzeczą, jaka może się przytrafić istocie myślącej, a także że nie docenia się swojego obecnego stanu posiadania i życia, dopóki się go nie straci w egocentrycznym poszukiwaniu czegoś lepszego dla siebie. I wreszcie ostatnie pouczenie: nigdy nie podpisuj czegoś, czego nie przeczytałeś, szczególnie gdy masz dzięki temu stać się na jeden dzień ogrem.

Jest to chyba znak naszych czasów, to dojrzewanie filmów animowanych do dorosłej publiczności i powolne odchodzenie od widzów najmłodszych. Ten proces można zauważyć w innej, niedawno wypuszczonej do kin, produkcji, opatrzonej cyferką oznaczającą kontynuację znanej i lubianej historii zabawkowego kowboja i astronauty. Okazuje się ona dość mroczna i ciężkawa tematycznie, a metafory w niej zawarte są nazbyt rozbudowane dla chłonnych, lecz jeszcze mało wiedzących umysłów dzieci. Nie będę wartościował tego procesu dojrzewania filmów, na razie bowiem, jako dorosłemu, mi to odpowiada. Ale mógłbym wyobrazić sobie, że gdybym kiedyś wziął swoje dziecko na z założenia animowany film dla dzieci, nie byłbym chyba wielce zadowolony z reakcji mojej pociechy.

Zostawiając jednak dygresję na temat kierunku rozwoju animowanej części branży (która ma się przecież znakomicie dzięki Dreamworks i Pixarowi) – „Shrek Forever” to nie jest zły film. Ba, zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że jest bardzo dobry. Przemyślana i spójna fabuła, w zasadzie prawie odcięta od poprzednich części i to, do czego producenci tego typu obrazów zdążyli nas już przyzwyczaić: promocja ponadczasowych i ponadpokoleniowych wartości, związanych z przyjaźnią, poświęceniem, wytrwałością i przede wszystkim miłością. Historia kończy się oczywiście po hollywoodzku, ale to było do przewidzenia i wyjątkowo nie będę się o to czepiał. Szczególnie, że w ramach napisów końcowych udajemy się w podróż sentymentalną przez poprzednie trzy części Shreka, która jest naprawdę piękna i wartościowa.

Dlaczego nie jest to zatem film świetny, do którego chciałoby się powracać niemal bez końca, jak do pierwszej części przygód Pana Jestem Jak Cebula? Per analogiam: przypomnij sobie swój ulubiony żart, zobacz sytuację, w której ktoś ci go sprzedał, usłysz jego słowa i poczuj ponownie, jak twój tłuszczyk na brzuchu trzęsie się w rytm twojego rechotu. Zapewne wracając pamięcią do tego momentu, uśmiechasz się, tak samo jak w chwili, gdy opowiadasz komuś ten żart. Gdy go przekazywałeś zaraz po usłyszeniu, ze śmiechu ciekło ci z nosa, a twoi słuchacze byli cali w twojej ślinie, która znalazła się na nich dzięki procesowi parskania – zresztą, ty też byłeś od stóp do głów pokryty ich płynami ustrojowymi. Jednak każde kolejne opowiedzenie twojego ulubionego żartu sprawiało, że już cię tak nie śmieszył, aż doszedłeś do chwili, w której czytasz te słowa i zaledwie się uśmiechasz na jego wspomnienie.

Cała saga przygód Shreka to właśnie ten ulubiony żart. „Shrek” numer 1 był hitem, teksty z niego weszły już do potocznego języka, a cała reszta filmów animowanych próbowała dobić do jego poziomu, zarówno wizualnie, jak i dubbingowo (trzeba przyznać, że Polakom wychodziło to całkiem nieźle). Kolejne części dalej trzymały poziom, ale już nie nosiły tak wyraźnych znamion świeżości. Oczywiście, rozbawiały publiczność do łez, ale dowcip stawał się coraz mniej śmieszny, choć nadal zabawne były follow-upy z poprzednich odsłon. „Shrek Forever”, choć pełen naprawdę po prostu fajnych pomysłów, jest zwykłym kolejnym opowiedzeniem twojego ulubionego żartu. Warto go znów opowiedzieć, ale nie licz na to, że rozśmieszy cię tak, jak za pierwszym razem.

Wojciech Busz
(wojciech.busz@dlastudenta.pl)

Recenzja powstała dzięki:

Słowa kluczowe: shrek forever, shrek 4, 2010, ogr, przygody ogra, recenzja, film, fiona, midas, ostatnia część, 3d
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Andrew Scott, Ripley
Ripley - recenzja serialu

Serial Netflix to nowa ekranizacja książki "Utalentowany pan Ripley".

Kolor purpury
Kolor purpury (2024) - recenzja DVD

Czy warto zobaczyć remake musicalu Stevena Spielberga?

Civil War
Civil War - recenzja

Dlaczego jest to jeden najlepszych filmów 2024 roku?

Polecamy
Ojcostwo film 2021
Ojcostwo - recenzja

Kevin Hart jako samotny ojciec w nowym filmie na Netflix. Czy warto zobaczyć?

Młody Ahmed
Młody Ahmed - recenzja

Czternastoletni fanatyk Koranu w nowym filmie braci Dardenne.

Premiery filmowe
Zapowiedzi filmowe
O nich się mówi
Ostatnio dodane
Kolor purpury
Kolor purpury (2024) - recenzja DVD

Czy warto zobaczyć remake musicalu Stevena Spielberga?

Andrew Scott, Ripley
Ripley - recenzja serialu

Serial Netflix to nowa ekranizacja książki "Utalentowany pan Ripley".

Popularne
25 najlepszych filmów wszech czasów
25 najlepszych filmów wszech czasów

Magazyn "Empire" wybrał najlepsze filmy wszech czasów. Zapraszamy do obejrzenia ścisłej czołówki rankingu!

Najlepsze filmy dla zjaranych ludzi
Najlepsze filmy dla zjaranych ludzi

Dym w płucach często łączy się z oglądaniem filmów. Prezentujemy 20 idealnych filmów na wieczór z zielskiem.

12 najlepszych filmów psychologicznych
12 najlepszych filmów psychologicznych

Przedstawiamy najlepsze filmy psychologiczne, które każdego oglądającego zmuszą do refleksji!