Poskromienie złośnicy - recenzja
2022-04-15 13:34:32„Poskromienie złośnicy” to kolejny film pod tym samym tytułem, ale nowa komedia romantyczna z platformy Netflix nie ma nic wspólnego z poprzednimi produkcjami o złośnicach w roli głównej. Nie tylko dlatego, że były one całkiem udane...
Anna Wieczur-Bluszcz, reżyserka zbierającego fatalne opinie gniota „Koniec świata czyli Kogel Mogel 4”, trzyma formę i znów pokazuje nam żenującą komedię z koszarowym humorem, w którym wszystko kręci się wokół nieporozumień i prób dobrania się do majtek samotnej blondynki. W tym filmie to nie zadziorna góralka w niszczejącym domku jest główną bohaterką, lecz przystojny lekkoduch, czujący równie silnie okazję do szemranego zarobku, jak też do uwiedzenia zdradzonej niedawno kobiety.
Tak oto wpadają na siebie pchani nie szczęśliwym zrządzeniem losu, lecz planem naszego podstępnego jegomościa, by jednocześnie zaliczyć sukces finansowy i tytułową złośnicę. Udaje mu się to niemal natychmiast w jednej z dziwaczniejszych (w całym tym ogromie dziwactwa) scenach. Oto nasza Kaśka przygarnia strudzonego wędrowca pod swój cieknący dach, by po sekundzie kazać mu się rozbierać.
Gdy sama zostaje tylko w mocno prześwitującej podkoszulce, mężczyzna nie ma wątpliwości, do czego za chwilę ma dojść. A potem mamy cięcie i wszyscy są ubrani, rozmawiając na poważnie o czymkolwiek, co każe nam-widzom myśleć, że albo wycięto scenę seksu, albo wycięto okrzyk Mamy cię! po wejściu ekipy telewizyjnej z kamerą.
To jest tylko jeden przykład tragicznych podtekstów seksualnych, jakie funduje nam się w tej produkcji. Chcecie więcej? Dobra, jasne że chcecie. Zatem, nie długo później nasz przystojny i umięśniony Patryk, który przez cały czas robi sobie krzywdę w różnych „prześmiesznych” scenkach, trafia do miejscowej lekarki, która z miejsca zostaje omamiona jego rzeźbą, ale do niczego nie dochodzi, bo Mariusz Wach (pięściarz, grający gangstera – brawo!) przerywa to coś, a ostatecznie właśnie on zostaje obiektem westchnień kobiety, którą w scenariuszu opisywał chyba tylko przymiotnik „łatwa”.
Nie znaczy to, że w tym lekkim, łatwym i przyjemnym filmie komediowym z motywem piękna przyrody i polskich gór, nie ma nagle sceny seksu i to z taką nagością, że rodzice będą musieli zasłaniać oczy nieletnim widzom. Ten sam dziwny zabieg zastosowano wcześniej w równie beznadziejnym „Pod wiatr”, więc może Netflix zaczyna wymagać nagości w filmach, które skierowane są raczej do szerokiej publiczności, choć z drugiej strony absolutnie nikt nie powinien tego oglądać.
Morał też jest kapitalny: Nie ważna czy kłamiesz i oszukujesz, jeśli tylko masz wystarczająco wysportowane ciało i znasz teksty z księgi porywu dla dresiarzy, z pewnością wytrwałe próby poskutkują seksem z wybraną kobietą. Jakby tego było mało, na koniec seansu dostajemy jeszcze góralską mądrość, wyjaśniającą, że jak chłop jest zazdrosny to dobrze, a jak baba jest zazdrosna to już mamy trzecią wojnę światową.
„Poskromienie złośnicy” dobitnie pokazuje, że poskromić nie trzeba tytułowej bohaterki, tylko zapędy twórców, by dali sobie już spokój z robieniem kolejnych filmów. Niestety, przyszłość nie maluje się optymistycznie. Jak pialiśmy jakiś czas temu, Netflix ogłasza 18 nowych polskich filmów i seriali. Do tej pory tych udanych ze świecą szukać...
Ocena końcowa: 2/10
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe Netflix