Polityka - recenzja
2019-09-05 10:53:48Patryk Vega kontynuuje strzelanie z broni wielkokalibrowej, trafiając w czułe punkty polskiego społeczeństwa. Po trafieniu w służbę zdrowia ("Botoks"), popularny reżyser na cel obrał sobie świat polityki. Czy "Polityka" widziana jego oczami to dobry film, czy raczej niewypał, który robi więcej szumu przed premierą niż po? Przeczytajcie recenzję!
Film "Polityka" został podzielony na kilka rozdziałów, skupiających się na poszczególnych osobach władzy, a określenia "Pani premier", "Pupil", Ojciec dyrektor" czy "Prezes" nie pozostawiają wątpliwości do której postaci "pije" Patryk Vega, nawet jeśli prawdziwe nazwiska czy nigdy nie padają, a nazwy partii, rozgłośni radiowych i telewizyjnych są zmyślone.
Mamy zatem różne epizody z życia polityków (oraz znanego księdza z Torunia), które przeplatając się dają nam obraz obecnej sytuacji w świecie najwyżej postawionych osobistości w kraju. Obraz ten jest przepełniony absolutnym zepsuciem moralnym. Porażający brak kompetencji ministrów z rządu, łapówki, nadużywanie władzy, oszustwa, zdrady, teczki i haki na wszystkich wokół - to mamy w większości scen. Problem w tym, że... nie ma w tu kompletnie nic odkrywczego, jeśli choć raz w tygodniu oglądacie serwisy informacyjne, niezależnie od tego czy w telewizji reżimowej czy opozycyjnej.
Brak nowego spojrzenia na znane afery to największa wada tego filmu i wielkie rozczarowanie w kontekście reżysera, który lata temu zrobił o niebo lepszy film. "Służby specjalne" szokowały i wzbudzały emocje, bo Vega odkrywał przed nami kulisy pracy agencji wywiadowczych, tajnych agentów rządowych i tak dalej. W "Polityce" nic nie odkrywa, przez co jego nowy film jest zwyczajnie nudny i nie ma niczego ciekawego do zaoferowania, czegoś, co skłoniło by widza do dyskusji, a je smętnego potakiwania, w przekonaniu, że "pewno tak to jest".
"Polityka" wbrew głośnym zapowiedziom nie ma w sobie niczego co zmieniło by sposób postrzegania władzy przez obywateli. Ten film niczego nie zmieni. Może jedynie umocnić w przekonaniu o własnej racji przeciwników obecnego rządu. Jego zwolennicy i tak ten tytuł zbojkotują. Produkcja ta nie pójdzie drogą "Kleru" i nie wywoła debaty publicznej, nie sprowokuje do zmian. Jest to też kilka klas uboższe artystycznie dzieło niż to, co oferował Wojciech Smarzowski.
W "Polityce" broni się jedynie aktorstwo, a poszczególni aktorzy znakomicie weszli w role znanych polityków. Celuje w tym Andrzej Grabowski (jako Prezes), a i segment z nim w roli głównej jest najciekawszy. Zestawienie człowieka, który kieruje całym krajem, sadzając na stołkach swoich wybrańców i później ich z tych stołków zrzucając, z młodym fizjoterapeutą (Maciej Stuhr) to świetny pomysł. Ich relacja jest interesująca, a jej zakończenie zawiera fajną puentę.
Niestety na tym zalety się kończą, a najgorsze jest to, że film sprawia wrażenie zrobionego zgodnie z systemem, z którym walczy Vega. "Rzućmy do kin cokolwiek a głupi naród i tak to kupi, bijąc kolejny frekwencyjny rekord". Zasada bliska ideologii kiełbasy wyborczej. Smutne, ale prawdziwe.
Ocena końcowa: 3/10
Michał Derkacz
P.S. Na koniec filmu pojawia się plansza informująca nas, że postać grana przez Antoniego Królikowskiego nie obrazuje Bartłomieja Misiewicza. Czyżby Vega poddał się bez walki?
Film zobaczyłem w kinie Cinema City Wroclavia.
fot. materiały prasowe Vega Investments