Piraci: Ostatni królewski skarb - recenzja
2022-03-04 11:21:512 marca 2022 roku na platformie Netflix zadebiutował koreański film przygodowy pt. „Piraci: Ostatni królewski skarb”. Czy azjatycka odpowiedź na „Piratów z Karaibów” jest godna waszej uwagi? Przeczytajcie recenzję filmu!
Fabuła jest banalna. Poznajemy załogę pirackiego statku, na który trafia grupa bandytów – uratowanych w pierwszej scenie rozbitków. Mijają dwa miesiące, a ich charyzmatyczny przywódca rywalizuje o miano kapitana z piękną i zadziorną liderką pierwotnej załogi, a jednocześnie ewidentnie (choć bezskutecznie) zabiega o jej względy.
Te dziecinne przekomarzania wzmagają się jeszcze, gdy pojawia się realna wizja zdobycia wielkiego bogactwa, gdy załoga dowiaduje się o ukrytym skarbie królewskim. Zwabiona obietnicą fortuny i bogactwa banda musi stawić czoła wewnętrznym konfliktom, nieokiełznanym siłom natury oraz oczywiście konkurencyjnej grupie, także mającej ochotę na ukryte złoto.
„Piraci: Ostatni królewski skarb” to dziwny film, pełen stylistycznych sprzeczności, przez co nie do końca wiadomo dla jakiej grupy docelowej powstał. Niby przez 90% seansu dostajemy totalnie głupawą komedię o nieudolnych piratach, ale trafiają się też (te 10%) mroczne sceny na poważnie. Zazwyczaj są to retrospekcje z ponurymi scenami, budującymi motywacje złoczyńców, ale nie pasują one kompletnie do tonu reszty filmu.
Twórcy nawet w licznych scenach walk na broń białą nie pokazują nam krwawego zabijania wrogów, a jeśli widzimy czyjąś śmierć, to jest to bardzo teatralne i umowne, niemal jak w bajkach Disneya. Co ciekawe, „Piraci: Ostatni królewski skarb” przypomina animowane produkcje dla dzieci również pod innymi względami.
Ciągnący się przez cały seans wątek „romantyczny” jest kwitowany wymuszonym pocałunkiem, na który wszyscy czekali. Postacie drugoplanowe są typowo komediowymi wypełniaczami ekranu. W drugiej połowie przygody, nasi bohaterowie odbywają podwodną eskapadę, którą trzeba zaliczyć do gatunku fantasy, choć reszta wydarzeń trzymała się raczej przyziemnej logiki.
Żenujące sceny z pingwinami pod koniec sprawiają, że nie mamy już wątpliwości - to wszystko do siebie nie pasuje, a także niestety potrafi się dłużyć. Film trwa 2 godziny i to jest spokojnie o 20 minut za długo. Filmu nie ratują ani sympatyczne postacie, ani niezłe efekty specjalne, ani klimat pirackiej przygody. To nie jest szczególnie fatalna produkcja, ale jeśli oczekujecie rozrywki na poziomie, to musicie szukać dalej. Tu nawet epicki skarb wygląda sztucznie, zwłaszcza gdy podczas wielkiego sztormu, ustawione na pokładzie skrzynki w CGI nawet się nie ruszają...
Ocena końcowa: 4/10
Michał Derkacz
fot. Netflix