Pierwszy polski slasher wkrótce w kinach! Przełanie niemoc rodzimych filmów grozy?

Polskie horrory od zawsze wydają się nam nudne i nie warte jakiejkolwiek uwagi. „W lesie dziś nie zaśnie nikt” ma być nową, lepszą odsłoną polskiej produkcji filmów grozy. Tajemnicza fabuła, gwiazdorska obsada, nowa koncepcja… Czy to wystarczy, by napięcie rosło wraz ze znikającymi bohaterami filmu?

Sprzeczność sprzeczności nie równa

Krytycy filmowi radzą nam traktować określenie „polski horror” jak oksymoron- sprzecznie. Dotychczasowe produkcje horrorów w Polsce pojawiały się wyjątkowo rzadko. Czy to dobrze, czy może źle? Ocena należy do was „W lesie dziś nie zaśnie nikt” to nowa inicjatywa zaproponowana nam przez reżysera Bartosza Kowalskiego. Film ma opierać się na regułach horroru typu slash -wzorowanego na włoskich filmach typu „Giallo”. Akcja toczy się wokół tajemniczego mordercy, który po kolei zabija swoje ofiary i dopiero w finale odrywa przed widzami swoją tożsamość. Tego typu ekranizacje można nazwać „mrocznym kryminałem” z bardzo dosadnymi scenami przemocy, który przez swoją formę ma trafiać do większej ilości młodych odbiorców. Zresztą na takich zasadach powstała m.in. „Psychoza” Alfreda Hichcocka. Brzmi przekonująco?  

Nudna przeszłość

Historia polskich horrorów nie jest kolorowa, a na pewno nie jest na tyle ciekawa, żeby znał ją każdy z nas. Ich sytuację obrazuje jeden istotny fakt – użytkownicy Filmwebu są z nich mocno niezadowoleni. Zacznijmy od „Pory mroku” z 2008 roku. Słaba gra aktorska, niechlujna scenografia, dużo krwi, fabuła pozbawiona jakiegokolwiek sensu. Bywają dni, że naprawdę chcemy się bać, ale niestety czasami chęci to za mało. Film nie jest ani odrobinę straszny, czego powodem może być wszechobecny w nim kicz, po prostu kicz.

Mówiąc o kiczu, płynnie przejdźmy do kolejnego reprezentanta gatunku, czyli „Rh +” z 2004 roku. Prawdopodobnie zamiarem producenta było stworzenie dreszczowca, trzymającego w napięciu i poczuciu grozy. Jednak fatalnie przemyślane dialogi, brak logiki i zupełnie niedopracowana intryga kryminalna powodują, że zamiast napięcia i strachu na naszych twarzach pojawiają się politowanie i złośliwe uśmiechy. Znacie to uczucie? Po obejrzeniu tego filmu będziecie doświadczeni.

Istnieją jednak produkcje, których ocena widzów nie jest tak zła, jak mogłaby się wydawać. W 2018 roku do kin wszedł „Wilkołak”, którego akcja kręci się oczywiście wokół ataku dzikich wilków na schronisko pełne dzieci, które uciekły z nazistowskiego obozu. Rzeczywiście można go zaliczyć do kina grozy, ale czy do końca spełnia wymogi horroru? Jesteśmy w stanie się na nim przestraszyć, ale nie jest w żaden sposób zaskakujący. To mieszanka horroru, kina historycznego i baśni. No właśnie. To jedynie mieszanka, która niestety wpisuje się w krąg filmów konwencjonalnych, czego, wydawać by się mogło, reżyser chciał uniknąć.

Nadzieja umiera ostatnia

"W lesie dziś nie zaśnie nikt” ma swoją premierę w marcu 2020 roku. Młody reżyser zatrudnił plejadę wschodzących gwiazd polskiego kina – Julię Wieniawę, Gabrielę Muskałę, Stanisława Cywkę, Wiktorię Gąsiewską i Mirosława Zbrojewicza. To jeden z niewielu faktów, który udało się ustalić. Cała produkcja owiana jest nutką odrobinę mrocznej tajemnicy, przez co ciekawość nie pozwala przejść obok tego filmu obojętnie. Sprytny zabieg.

Historia opowiada o grupie technologicznych świrów, którzy, o zgrozo, trafiają na obóz offline. Wspólna wędrówka po lesie nie kończy się tak, jak to zaplanowali. Są zmuszeni do zmierzenia się z czymś, czego nie widzieli nawet na końcu ukochanego internetu. W obliczu zagrożenia odkrywają czym jest prawdziwa przyjaźń, poświęcenie i walka o przetrwanie. Czy wyjdą z tego cało? Oby marzec przyniósł nam wiele strachu.

Zobaczcie teaser filmu

GB

fot. materiały prasowe