Patrz jak kręcą - recenzja
2022-09-19 09:15:48Od 16 września 2022 w polskich kinach jest film „Patrz jak kręcą”. To komedia kryminalna otwarcie odwołująca się do schematów z dzieł Agathy Christie. Co więcej akcję osadzono w 1953 roku, a postać słynnej pisarki pojawia się nawet na ekranie. Czy jednak warto to zobaczyć, skoro już na wstępie narrator mówi nam, że jeśli widzieliśmy jeden kryminał tego typu, to widzieliśmy już wszystkie? Odpowiadamy w recenzji filmu!
Historia w stylu "Kto zabił?"
Na początku trzeba przyznać, że polski tytuł jest fantastyczną grą słów, bo „Patrz jak kręcą” odnosi się zarówno do samego procesu realizacji filmu jak też do potocznego określenia oszukiwania i mataczenia w sprawie. A sprawa jest dość poważna, bo chodzi o morderstwo! Ofiarą jest pewny siebie, arogancki reżyser, który miał przenieść na kinowy ekran sztukę „Pułapka na myszy”, po jej setnym wystawieniu i sukcesie, którego nie każdy się spodziewał, skoro publiczność wie kto zabił.
W kręgu osób, które mogły mieć powód do zamordowania reżysera jest kilka osób z obsady spektaklu (morderstwa dokonano za kulisami), a wskazać winnego musi klasycznie dobrana na zasadzie przeciwieństw para śledczych - znużony wszystkim, chętnie zaglądający do kieliszka inspektor Stoppard (Sam Rockwell) i zapalona nowicjuszka konstabl Stalker (Saoirse Ronan), która ciągle popełnia błąd zbyt pochopnego wyciągania wniosków, ale skrupulatnie notuje wszystko w swoim notesiku. Duet ten musi nie tylko ustalić kto zabił, ale też dogadać się między sobą.
Śmiesznie było na początku
Największą siłą filmu jest właśnie aktorstwo, bo zarówno wspomniana dwójka jak i postacie drugoplanowe zostały zagrane doskonale. Czasem nawet zbyt teatralnie, ale patrząc gdzie doszło do zbrodni, możemy to wybaczyć. Sprawna jest także reżyseria i widać, że Tom George bardzo starał się, by jego film miał dobre tempo, ciekawą narrację i lekki styl. Nie zawsze się to udaje, bo niestety bywają tu przestoje i dłużyzny, ale jest naprawdę nieźle.
Skoro mówimy o komedii kryminalnej, to ocenić wypada też sam humor, a ten jest bardzo nierówny. Na początku wszystko trafia w punkt, a dowcip sytuacyjny działa idealnie, ale szybko okazuje się, że twórcy chcą nas ciągle rozbawiać tym samym. Gadatliwość i niemal dziecięca fascynacja celebrytami Stalker w zderzeniu z rutyną i zmęczeniem Stopparda jest śmieszna przez 15 minut, ale później zaczyna już męczyć jak żart, który słyszymy dziesiąty raz.
Później przyszło rozczarowanie
Spory problem mamy też z rozwiązaniem głównego wątku kryminalnego. Choć śledztwo ogląda się zainteresowaniem, a kolejne przesłuchania dodają nam nowe spojrzenie na motywacje poszczególnych bohaterów, to na koniec dostajemy najgorsze możliwe rozwiązanie. To nie jest dobry pomysł, by morderca nagle sam się objawił, przyznał i opowiedział o powodach swej zbrodni.
Widzowie dobrego kryminału powinni mieć możliwość własnej dedukcji, a w „Patrz jak kręcą” kompletnie tak nie jest. Dobre kryminały, a ten ma takie aspiracje i ciągle bezpośrednio odwołuje się do Agathy Christie, powinny dawać frajdę z drugiego seansu, kiedy znając mordercę wyłapujemy wskazówki, niuanse i tropy. O filmie Toma George’a szybko zapominamy i nie chcemy do niego wracać.
Ocena końcowa: 5/10
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe