Pacific Rim: Rebelia - recenzja
2018-03-26 09:38:51„Pacific Rim” z 2013 roku autorstwa Guillermo del Toro to jedno z największych pozytywnych zaskoczeń ostatnich lat, jeśli chodzi o gatunek science-fiction. Sceny walk wielkich robotów - „jaegerów” z monstrualnymi potworami - „kaiju”, zachwycały rozmachem i polotem w realizacji. W 2018 roku doczekaliśmy się kontynuacji tej historii, pod tytułem „Pacific Rim: Rebelia”. Czy jest tak udany jak pierwsza część? Przeczytaj recenzję!
Akcja filmu „Pacific Rim: Rebelia” rozgrywa się na 10 lat po wydarzeniach z „jedynki”. Świat funkcjonuje w miarę spokojnie, ale program szkolenia pilotów nadal jest rozwijany. Głównymi bohaterami filmu są tym razem - Jake Pentecost (John Boyega) - biologiczny syn legendarnego Stackera Pentecosta (Idris Elba) oraz Amara (Cailee Spaeny) - nastoletnia, zadziorna dziewczyna, która zwróciła na siebie uwagę, budując małego, jednoosobowego jaegera.
Duet ten szybko pakuje się w kłopoty, po czym trafia do bazy wojskowej, w celu resocjalizacji połączonej ze szkoleniem (w przypadku Amary). Pentecost, jako przyrodni brat zasłużonej Mako, ma oczywiście większy posłuch, ale rola nauczyciela rekrutów wyraźnie mu nie pasuje. Aż do czasu, kiedy nagle pojawia się nieoczekiwane zagrożenie - wrogie roboty, którymi steruje ktoś pragnący powrotu potworów na Ziemię.
Fabuła jest całkiem wciągająca i, co najważniejsze, po brzegi napakowana akcją, która przez ponad dwie godziny seansu nie pozwala się nudzić. Są tu ciekawe zwroty akcji, jednak największą zaletą tego sequela jest jego podejście do tematu, zgodne z tym , czego fani mogli oczekiwać. Film spełnia wszelkie wymogi dobrego „ciągu dalszego”. Wszystkiego jest tu więcej, bardziej i lepiej. W końcu doczekaliśmy się walki kilku robotów z kilkoma kaiju, a dodano do tego jeszcze starcia pomiędzy dwoma robotami.
Sceny walk są imponujące, zwłaszcza podczas seansu w technologii IMAX 3D. Jedynym zarzutem jaki można tu mieć jest fakt, że twórcy postanowili pokazywać starcia na zbliżeniach, a ujęć z dalszych planów jest jak na lekarstwo. Szkoda, bo miło byłoby dokładniej przyjrzeć się sylwetkom wielkich robotów i potworów. Trochę brakuje też konkretnych ujęć „pod efekt 3D”.
Na piątkę spisują się jednak sami bohaterowie. Ich przeszłość jest zakreślona na tyle, na ile to w tego typu produkcji potrzebne. Chemia między poszczególnymi postaciami jest i działa, a relacje, choć przewidywalne, zmieniają się dość dynamicznie. Często też zaskakują motywacje bohaterów drugoplanowych, których w czasie seansu można zbyt pochopnie zaklasyfikować jako dobrych czy złych.
Mimo zmiany reżysera (teraz to Steven S. DeKnight) „Pacific Rim: Rebelia” utrzymuje klimat pierwszej części, a rozmach jest jeszcze większy. W gatunku monster movie to w zasadzie wzorowy sequel, łączący stare i nowe wątki oraz bohaterów. Do tego dostajemy jeszcze rozwój świata przedstawionego i odrobinę dowcipu, który miejscami potrafi szczerze rozbawić. Dla fanów pierwszego „Pacific Rim”, kontynuacja z podtytułem „Rebelia” to pozycja obowiązkowa, a widzowie, których rozczarowały ostatnie części „Transformersów”, tutaj odnajdą wiele dobrego.
Michał Derkacz
Film zobaczyłem w kinie Cinema City Wroclavia, w IMAX 3D.
Pacific Rim: Rebelia, reż. Steven S. DeKnight, prod. Chiny/USA, czas trwania 111 min, dystr. United International Pictures, polska premiera 23 marca 2018
fot. materiały prasowe