|
|
Biografie ikon amerykańskiej muzyki są przez członków akademii uprzywilejowane. Takie wrażenie można odnieść choćby po wspomnieniach ubiegłorocznego sukcesu filmu Ray. Dotyczy to szczególnie historii muzyków, którzy byli na szczycie w złotych latach amerykańskiej muzyki, w których to latach członkowie akademii byli dostatecznie młodzi, aby jeszcze czegokolwiek słuchać. To sarkazm oczywiście, ale bez wątpienia jest coś na rzeczy w kwestii biografii (od Aviatora po Capote).
Sytuacja miała się powtórzyć i tym razem. Spacer po linie bowiem opowiada o drodzę do kariery Johnego Casha, w Polsce zdecydowanie mniej popularnego od swojego głównego rywala Elvisa Presleya. Choć z pewnością kojarzy wam się piosenka Ring of Fire.
Film nie wymyka się schematowi gatunku, oglądamy mozolną drogę na szczyt, apogeum popularności i w końcu upadek. Trzy główne motywy zmiksowane z problemami rodzinnymi, uciechami życia idola, narkotykami, alkoholem...czyli zestaw amerykańskiej gwiazdy nr 1, wersja nr...ciężko zliczyć. Historia osadzona na przełomie lat 50. i 60. - Ameryka coraz bardziej odchodzi od swojej purytańskiej przeszłości, zbliża się słynne „zielenienie Ameryki”, co sygnalizuje scenarzysta powtarzającym się wątkiem Boba Dylana.
W filmie nie popełniono żadnego błędu, cała historia sfilmowana jest zgodnie ze wszystkimi regułami konwencji, jakby scenarzysta pisał tekst przy pomocy podręcznika Jak nakręcić film biograficzny o muzyku rockowym. Akademia uwielbia tego rodzaju „widowiska”, chętnie dając im wszystkie możliwe nominacje, dotyczy to wszystkich gatunków made by hollywood (złośliwi twierdzą, że Titanic na dobrą sprawę mógł być nominowany także w kategorii najlepszego filmu animowanego oraz dokumentalnego i byłby spokój). Dowodem tego jest sukces Capote (tym filmem zajmę się później). W tym roku z tym schematem mamy jednak pewien problem, ale o tym będzie jeszcze okazja szerzej napisać.
Spacer po linie nie dostał najważniejszych nominacji, chociaż w przedoskarowych spekulacjach uznawany był (pewnie z powodów wyżej wymienionych) za pewniaka. Wyróżniono nominacjami odtwórców głównych ról Joaquina Phoenixa oraz Reese Witherspoon i trzeba uczciwie przyznać, że są oni największymi atutami tego obrazu, obydwoje mają duże szanse, choć patrząc na listę nominowanych większe prawdopodobieństwo zgarnięcia statuetki ma Witherspoon (wśród nominowanych w kategorii najlepszy aktor nie ma bowiem jednego głównego faworyta, o tym w kolejnych odsłonach cyklu). W sumie 5 nominacji, ale żadnej w żelaznej trójce (najlepszy scenariusz, film i reżyseria). Najbardziej dziwi brak nominacji za zdjęcia autorstwa Phedona Papamichaela, który świetnie sfilmował różne oblicza Stanów Zjednoczonych tamtych lat.
Film godny polecenia, szczególnie dla miłośników muzyki lub/i szerzej, miłośników amerykańskiej kultury (szczególnie tej z okresu Elvisa i Monroe). Ten kto szuka nowego spojrzenia na gatunek jaki Spacer po linie reprezentuje, na pewno owego nowego spojrzenia w tym filmie nie znajdzie, można powiedzieć, że wszystko to już kiedyś widzieliśmy. Dobra rzemieślnicza robota bez polotu i ryzyka.
Sławomir Macuga (slawek.macuga@dlastudenta.pl) |