O nieskończoności - recenzja festiwalowa
2020-11-16 10:28:19"O nieskończoności" to nowy film Roya Anderssona, laureata m. in. MFF w Wenecji, w Cannes czy Berlinale. Jego fani z pewnością nadal pamiętają tak niezwykłe dzieła jak "Do ciebie, człowieku" czy "Gołąb przysiadł na gałęzi i rozmyśla o istnieniu". Tym razem, 77-letni już reżyser rezygnuje z klasycznej fabuły na rzecz poetyckiej refleksji na temat ludzkiego życia, z naciskiem na wszelkie słabości, ułomności i tragedie. Czy ten obraz warto zobaczyć? Przeczytajcie recenzję filmu "O nieskończoności", który zobaczyliśmy podczas 20. MFF Nowe Horyzonty.
Roy Andersson przyzwyczaił już widzów do swojego bardzo specyficznego stylu opowiadania historii. W nowym filmie także mamy epizodyczność, pastelowe barwy kadrów, które są statyczne i wyprane z emocji, dokładnie tak samo jak bohaterowie. Ci, przedstawiani w kolejnych scenach, są obrazem rozpaczy, nieporadności i smutku. Tak, właśnie smutek uderza z ekranu najmocniej, a ledwie jedna wesoła scena w środku seansu (tańczące przy barze dziewczyny), zdaje się być perfidnym żartem, chwilą oddechu w łańcuchu dramatów.
Nie ma tu jednak tak wyrazistego, czarnego humoru , jak w poprzednich filmach tego reżysera. Dobijająco ponury wydźwięk "O nieskończoności", nawet mino ledwie 76 minut, może być dla wielu widzów męczący, a brak jednolitej opowieści z każdą kolejną sceną, może stać się coraz bardziej doskwierający. Jest w tym wszystkim jakiś wspólny mianownik, a każdy z nas musi samodzielnie spróbować go odszukać, bo twórca nie daje żadnych odpowiedzi. Jedyną pomocą w odbiorze tego, co jest nam pokazywane, jest głos narratorki, oszczędnie informującej nas o emocjach danej postaci.
A bohaterowie mają tu blade twarze, na podobieństwo trupów, którymi wewnętrznie już są, nawet jeśli chodzą do pracy i rozmawiają między sobą. I te rozmowy bywają również demotywująco prawdziwe. Oto w autobusie siedzi płaczący mężczyzna. Inni pasażerowie komentują: - To już nie wolno być smutnym? - Wolno być, ale nie może być smutny w domu? Musi być smutny tutaj?
"O nieskończoności" choć prześmiewczy i zwięzły, nie dorównuje choć w połowie do poprzednich dzieł tego autora. Roy Andersson pokazuje nam przebłyski geniuszu, ale tym razem daleko jest od dawnej formy, która przyniosła mu nagrody filmowe i uwielbienie fanów skandynawskiego poczucia humoru. Poetyka smutku i beznadziei zwykłego życia to temat, który twórca ten już chyba wyczerpał. Nie ma sensu mówić o tym samym... do nieskończoności.
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe 20. MFF Nowe Horyzonty