Nomadland - recenzja
2021-05-23 18:38:43Dwa Oscary, dwa Złote Globy, cztery nagrody BAFTA. I druga w historii kobieta reżyser, która te Oscary zdobyła. „Nomadland” w reżyserii Chloe Zhao ponownie możemy oglądać w otwartych od piątku kinach. Czym zachwyca historia Nomadów?
Bezdomni inaczej
Osoba określająca siebie jako współczesnego nomadę, definiuje się przez pryzmat niezależności, wolności i mobilności. Taką osobą jest Fern - 60-latka, która przemierza Stany Zjednoczone w podniszczonym vanie, w poszukiwaniu sezonowych zajęć. Łapie się każdej możliwej pracy. Nie założyła własnej rodziny, jej mąż zmarł w młodości. Wraz z upadkiem miejscowego przedsiębiorstwa, upadło całe miasto, wszyscy zostali zmuszeni do rozpoczęcia nowego życia. Nie wszystkim się to udało, ponieważ koszty utrzymania się w Stanach są horrendalnie wysokie. Takich jak ona, Amerykanów i Amerykanek, bez stałej pracy oraz perspektyw na spokojną emeryturę, zmuszonych do życia w kamperze, są setki tysięcy.
„Nomadland” to nie tylko opowieść o buntownikach pozbawionych stałej pracy czy jednego miejsca zamieszkania. Główna bohaterka sama twierdzi, że „houseless” nie równa się „homeless”. Film przedstawia pęknięcia i luki amerykańskiego snu i pogoni za niekończącym się szczęściem i dużym pieniądzem. Amerykański kapitalizm zmusza do podejmowania pracy zarobkowej od najwcześniejszych lat i nie zawsze kończy się spełnieniem w życiu osobistym według ogólnie przyjętych i propagowanych w społeczeństwie norm. Najlepszym przykładem tego jest Swankie, przyjaciółka Fern. Kobieta pracuje od 12 roku życia, podejmując się różnych zawodów, jednak na starość nie jest w stanie utrzymać się z przysługującej jej emerytury, więc podejmuje wędrowny tryb życia.
W drodze nie tylko za pracą
Trudno odgadnąć czy Nomadzi robią dobrą minę do złej gry i wokół koczowniczego trybu życia tworzą filozofię, po to, aby nie pozwolić sobie i innym na myślenie o nich w kategorii „przegranych”. Jakiekolwiek jednak by nie były ich pobudki, na ekranie obserwujemy szczęśliwą i harmonijną grupę osób starszych, których łączy dość smutny brak perspektyw na stałe zatrudnienie. W USA panuje ageing (ang. Dyskryminacja ze względu na wiek), który praktycznie uniemożliwia osobom po 60. roku życia znalezienie stałego zatrudnienia.
Większość osób żyjących w drodze to emeryci, ale są też młodzi, którzy nie ukończyli college’u i nie mieli zawodowych perspektyw. Często między takimi bohaterami wywiązuje się międzypokoleniowa przyjaźń. Film powstał na podstawie reportażu Jessici Bruder „Nomadland. W drodze za pracą”. Ukazana w nim Ameryka przestaje być krainą mlekiem i miodem płynącą. Ta opowieść o życiu w drodze rysuje się na jeszcze innej płaszczyźnie. Widz zaczyna stawiać sobie pytania, choć banalne, to jednak kluczowe. Czym jest dom? Jaka jest moja droga i jak osiągnąć szczęście?
C'est la vie
Frances McDormand fenomenalnie wcieliła się w postać Fern. Nie bez powodu aktorka dostała za tę rolę Oscara, kolejnego już w swojej karierze. Wcześniejsze dwa otrzymała za pierwszoplanowe role w filmach „3 billboardy za Ebbing, Missouri” oraz „Fargo”. Bohaterka nie odnajduje odpowiedzi na pytania, które wybrzmiewają w filmie, a mimo to potrafi cieszyć się swobodą płynącą z niezależnego sposobu życia. I choć marznie podczas nocy spędzanych w vanie na opuszczonych parkingach, bo nie stać ją na ogrzewanie, to nie rezygnuje z tego.
A możliwości ma, bo dach nad głową proponuje jej starsza siostra oraz Dave, którego poznaje na jednym z nomadzkich kampusów. Lecz Fern nie potrafi zadomowić się i nie odnajduje swojego miejsca nigdzie indziej, niż w drodze. Czy można nazwać to bezdomnością z wyboru, czy jest to swego rodzaju bunt, niesłusznie przypisywany i kojarzony głównie z osobami młodymi?
Mistrzowska oprawa filmu
Nostalgicznego charakteru snutej opowieści, nadaje dobrze dobrana muzyka Ludovico Einaudiego, która w pewnych momentach jest dopowiedzeniem tego, czego bohaterowie nie potrafią wyrazić słowami. Chloe Zhao mówi o niej tak: - Zaczęłam słuchać Seven Days Walking i byłam niezwykle zdumiona tym, jak poprzez muzykę przemówiło do mnie to, jak Ludovico był obecny w przestrzeni podczas spaceru w Alpach. Miałam wrażenie, jakby on i postać Fern szli niejako równolegle; łączy ich tak samo głęboka miłość do natury, dlatego uznałam, że jego muzyka będzie się idealnie komponować z naszym filmem*. Rzeczywiście, natura w filmie odgrywa ważną rolę, można powiedzieć, że jest osobnym bohaterem. Zjednoczenie się z nią jest ważne dla postaci, bo oznacza powrót do tego, co najbardziej człowiekowi znane i pierwotne.
Kadry w filmie są długie, skoncentrowane na krajobrazie, który z surowego, zimnego i mroźnego, przekształca się w malownicze, górskie tereny pełne zieleni. Często kamera skupia się na twarzach bohaterów, podkreślając ich emocje. Za realizację i reżyserię należą się ogromne brawa. Chociaż w pewnych scenach dłuższe ujęcia są uzasadnione, to można odczuć ich przesyt w filmie, przez co staje się on niepotrzebnie rozciągnięty. Nie jest to rzecz jasna film akcji i dynamika nie jest w nim najważniejsza, jednak podkręcenie tempa dodałoby mu więcej życia.
„Nomadland” jest pozycją intrygującą, wprowadzającą w zadumę i pozostawiającą widza z refleksją nad własną drogą. Stawia pytania, nie dając na nie odpowiedzi, ale pokazuje, że można inaczej - bo zawsze znajdą się osoby, które ze schematów się wyłamują. I nie zawsze musi się to wiązać z samotnością.
Ocena końcowa: 9/10
Karolina Ryś
Film zobaczyłam w kinie Nowe Horyzonty we Wrocławiu.
*źródło: https://voiceshop.pl/pl/p/SOUNDTRACK-NOMADLAND/27804