Nina - recenzja przedpremierowa
2018-10-03 13:39:51„Nina” to film, w którym Olga Chajdas stara się zaprezentować nam świat homoseksualnej rozpusty, zmieszanej z dramatem niekochającej się pary, która i tak stara się o dziecko. Oto dziwaczny trójkąt trudnej fascynacji, gdzie młoda dziewczyna bawi się emocjami i uczuciami pozornie obojętnych jej ludzi. Brzmi zagmatwanie i takie właśnie jest.
„Nina” to jeden z tych filmów, które trwają dwie godziny, ale widz ma wrażenie, że siedzi na sali kinowej ze cztery. Niestety, trudno powiedzieć coś dobrego o tym dziele. Może sam zamysł był okej, bo zauroczenie surogatką, która ma urodzić dziecko bohaterki to fajny punkt wyjścia do dalszej historii. Jednak tym razem wszystko, od problematyki po utalentowaną obsadę, zostało zaprzepaszczone.
Wyszedł z tego potworek, zmontowany bez ładu i składu, w którym absolutnie żadne z działań poszczególnych postaci nie ma sensu i do niczego nie prowadzi. Może właśnie dlatego, film ciągnie się nieznośnie, a w trakcie seansu kilkukrotnie można odnieść wrażenie, że zaraz będzie koniec, ale nie, nic z tych rzeczy…
Pochwalić można Elizę Rycembel, która poprawnie gra postać Magdy. Cóż jednak z tego, kiedy widza nie obchodzi, co będzie dalej z tą bohaterką. Dlaczego? Takich ludzi po prostu nie ma. Nie można się z nią utożsamić, bo to sztuczny wytwór scenariusza, na kartach którego pewnie była to interesująca postać, ale w gotowym filmie widzimy osobę odrzucającą, mimo swej niezwykłej urody. Dobrą robotę robią też Andrzej Konopka i Julia Kijowska, ale ponownie - co z tego, skoro nie da się ich lubić, a twórcy robią wszystko, byśmy patrzyli na tych bohaterów z dystansem, wyższością i politowaniem.
Ocena końcowa: 3/10
Michał Derkacz
Film zobaczyłem na pokazie przedpremierowym w Kinie Nowe Horyzonty we Wrocławiu.
Nina, reż. Olga Chajdas, prod. Polska, czas trwania 130 min, dystr. Film It, polska premiera 5 października 2018
fot. Robert Pałka/materiały prasowe