Niewybaczalne - recenzja
2021-12-12 23:16:14Jedną z nowości, którą zaproponował nam w ostatnim czasie Netflix jest film “Niewybaczalne”, który swoją premierę miał 10 grudnia 2021 roku. Reżyserką tej produkcji została Nora Fingscheidt, a fabułę stworzono na podstawie scenariusza Petera Craiga, Hillary Seitz i Courtenay Miles, który jest adaptacją słynnego brytyjskiego miniserialu “Demony przeszłości”.
Fabuła
Główną bohaterką jest Ruth Sleiter, której rolę przyznano charyzmatycznej Sandrze Bullock. Jest to kobieta, która po dwudziestu latach spędzonych za kratami za morderstwo policjanta w końcu wychodzi na wolność, lecz cień wyroku ciągnie się za nią wszędzie, gdzie próbuje znaleźć swoje nowe miejsce. Pobieżnie poznajemy sprawę, za którą Sleiter została skazana. Wiemy, że w grę wchodziło życie jej młodszej siostry i zero-jedynkowo oceniamy, że winę ponosi główna bohaterka, choć jednocześnie staramy się tłumaczyć zachowanie morderczyni. Jej siostra mogła być przecież w niebezpieczeństwie.
Najprawdopodobniej właśnie o to chodziło reżyserce. O nasze mieszane uczucia względem postaci. Ruth poznajemy już po odsiadce, widzimy, jak próbuje rozpocząć nowe życie i jak na każdym kroku towarzyszą jej słowa opiekuna, który uprzedził, że lepiej od razu przyzwyczaić się do dwudziestoletniej “łatki”. Bohaterka, poza stosunkowo normalnym życiem ma na celu odnalezienie siostry, z którą ze względu na bieg wydarzeń straciła kontakt. Równolegle obserwujemy także dzieje wspomnianej dziewczyny. Z czasem reżyserka odkrywa przed nami także chęć zemsty synów zamordowanego policjanta, a dodatkowo sprawa okazuje się nie tak oczywista, jak wszyscy na początku myśleliśmy.
Obsada i gra aktorska
Główną rolę gra wspomniana już wcześniej Sandra Bullock i choć swoimi poprzednimi wcieleniami, między innymi w “Wielkim Mike’u” przyzwyczaiła nas do charyzmatycznych odsłon silnych, kroczących po swoje kobiet, tu zachwyca ich odwrotnością. Ruth Sleiter to introwertyczna i ostrożna postać, co w znacznej mierze spowodowane może być przeszłością, jednak jej inny obraz nie zostaje przedstawiony. Bullock świetnie poradziła sobie z nową rolą. Gra głównie emocjami twarzy, a czytać je można jak z otwartej księgi. Bohaterem godnym uwagi jest także Blake, w tej roli Jon Bernthal. Początkowo zyskuje sympatię widzów, bo jako jedyny nie ocenia Ruth pod względem tego, co zrobiła, nie pyta wcale o jej przeszłość. Traci ją jednak błyskawicznie, kiedy po samodzielnym wyznaniu byłej więźniarki sprawia, że informacja staje się jawna w miejscu ich wspólnej pracy. Jest najprawdopodobniej jedynym dosyć dynamicznym bohaterem, choć to może ciut zbyt duże słowo.
Wartkość akcji
Akcja jest połączona kilkoma silnymi momentami, które kipią od emocji w nich zawartych, ale sama fabuła staje się chwilami monotonna. Śledzimy losy Ruth i jej ciągłą walkę z systemem prawnym i własną bezsilnością, ale reżyserka postanowiła nie skupiać się na jednym wątku, a opisać kilka. Z takiej wersji z historii zrobiła się nieco zagmatwana plątanina wątków. Mamy porwanie, szantaż, traumę, a także walkę z systemem i obojętnością społeczeństwa. Zbyt dużo jak na niecałe dwie godziny seansu. Wielość intencji nie pozwala na wystarczające nabudowanie napięcia, a historia głównej postaci nie dociera tak głęboko, jak by mogła.
Fabularne zaskoczenie
Historia, choć może nam się wydawać jasna i klarowna - nie tak łatwo przecież zmienić dzieje byłej więźniarki, niesie ze sobą niemałe zaskoczenie. W ostatniej fazie filmu poznajemy jeden drobiazg, który zmienia to, co do tej pory widzieliśmy, a sama produkcja zyskuje na wartości przez wzgląd na montaż, który całkowicie ukrył istotny szczegół.
Podsumowanie
Chwilami monotonny obraz byłej więźniarki dzięki przełamaniu zaskakującym elementem, sporo zyskał. Historia sama w sobie mogłaby zostać zbudowana w sposób, który przez dwie godziny trzymałby w nieustającym napięciu. Ma się jednak wrażenie, że reżyserka chciała za dużo. To z kolei umieściło produkcję w kategorii średnich. Ogląda się dobrze, ale poza delikatnie słodko-gorzkim odczuciem co do zakończenia, nie pozostawia za dużo przemyśleń. To co pozostawia z kolei szybko się ulatnia, bo silne emocje wlewane są w widza jedynie krótkimi momentami.
Ocena końcowa: 6/10
Anna Krysik
fot. screen youtube.com/Netflix Polska