Recenzje - Kino

Nie zadzieraj z dziewczynką (Hanna - recenzja)

2011-06-13 11:40:48

Melodramatyczny thriller, czyli jak połączyć czarne z białym, żeby wyszło nijakie.

Hanna (Saoirse Ronan) to zwykła dziewczynka. Czytuje, bajki, rozczulają ją zwierzaki, lubi szczęśliwe zakończenia i bardzo chce mieć przyjaciół, być zaakceptowana. Jest jednak jedna, subtelna różnica między Hanną a jej rówieśnikami – jej zabawki to łuk, pistolet i gołe pięści. Poza tym włada kilkoma językami i ma siłę porównywalną do krzepy dorosłego mężczyzny.  Jej ojciec Erik (Eric Bana) trenuje ją w podbiegunowym lesie, przygotowując ją do jakże dziecięcego zadania: zabicia Marissy Wiegler (Cate Blanchett), agentki CIA, która ma dużo wspólnego z narodzinami Hanny i agenturalną przeszłością Erika (do której niedługo przyczepi się pewnie IPN). Po ujawnieniu swojego miejsca pobytu, Hannę i jej ojca – już rozdzielonych - czeka polowanie i pościg, podczas którego tak naprawdę okaże się, kto jest zwierzyną, a kto myśliwym.

Za kamerą „Hanny” stanął Joe Wright. To dobry reżyser, mający w portfolio m.in. „Pokutę”, „Dumę i uprzedzenie” oraz „Solistę”. Żadne z jego dzieł nie jest filmem wybitnym, ale wszystkie są solidne, ze wskazaniem na „bardzo dobre” w przypadku „Pokuty”, w której nota bene zagrała także Ronan, odtwórczyni roli Hanny. Bana i zwłaszcza Blanchett to także mocni aktorzy, a Ronan jest co najmniej dobrze zapowiadającą się, świetnie rozwijającą młodą artystką (Meryl Streep ciągle czeka na następczynię, może to ona nią zostanie?). Podobno scenariusz do „Hanny” znalazł się na listach najlepszych niewykorzystanych scenariuszy w roku 2006 i 2009. A za muzykę do filmu zabrali się prawdziwi mistrzowie – The Chemical Brothers. Brzmi jak niezawodna recepta na sukces.

The Chemical Brothers zdecydowanie dopisali, tworząc muzykę prostą, acz doskonale ilustrującą wydarzenia na ekranie i klimatyczną. Aktorzy poradzili sobie ze swoimi rolami, z obcymi językami i nawet z udawaniem niemieckiego akcentu przy mówieniu po angielsku. Od strony technicznej także nie można „Hannie” niczego zarzucić – jest po prostu solidnie. Pozostaje jeden element: scenariusz.

„Hanna” to bowiem połączenie „Księgi dżungli”, „Tożsamości Bourne’a”, „Uniwersalnego żołnierza” i jakiegoś podrzędnego serialu o rozterkach nastolatek.  Do tego jest to połączenie bardzo niespójne i nierówne. Początek filmu zwiastuje kawał dobrego thrillera o bezwzględnym, wyszkolonym zabójcy, który staje do walki z najlepszą agencją wywiadowczą na świecie. Po ucieczce z ośrodka, w którym była przetrzymywana, Hanna poznaje, niczym Mowgli, elektryczność, muzykę i inne wynalazki, o których czytał jej ojciec, a których zabrakło w ich leśnej chatce. Chwilę później nastaje „Zmierzch” i dziewczyna, wraz ze swoją brytyjską koleżanką, pragnie porzucić zabijanie i być normalną, prawie pisząc listy do Bravo w tej sprawie, żeby na ostatnie kilka minut filmu znów wrócić do konwencji niezłego thrillera.

Najbardziej rażącym niespójnością elementem filmu był wątek ze zmodyfikowanym DNA Hanny – obniżono jej litość, lęk i inne atrybuty, które przeszkadzają na ścieżce do asasyńskiej perfekcji. Nie jestem biologiem molekularnym, żeby jednoznacznie wypowiadać się, czy te cechy rzeczywiście są w kodzie genetycznym, jednak mogę stwierdzić na swoim przykładzie, że skoro mam niebieskie (a w zasadzie wielokolorowe, w zależności od światła) oczy, to nie mogę zbuntować się przeciwko temu i postanowić, że od teraz moje oczy będą brązowe. Tymczasem Hanna posiadła umiejętność niezgadzania się ze swoim kodem genetycznym, całą sobą mniej więcej od połowy filmu uciekając i krzycząc, że już nie chce zabijać - ergo okazując litość, słabość i ludzkie odruchy, niegodne maszynki do zabijania.

Osobnym akapitem wyróżnić muszę młodą Jessicę Barden, która świetnie sprawdziła się jako wygadana, wręcz czasami pyskata młoda dama, w której Hanna poniekąd widzi wzór normalności. Na drugim biegunie dziwną postacią jest Isaacs (Tom Hollander), Niemiec z błyszczykiem na ustach i w jaskrawym dresie, który goni za Hanną razem ze swoimi kolegami, stylizowanymi , bynajmniej nie przez Jacykowa, chyba na neonazistów, co w zamyśle miało być chyba przerażające, a jest zwyczajnie śmieszne.

Filmów o uniwersalnych żołnierzach każdej płci, wieku i gatunku było mnóstwo, zarówno dobrych, jak i fatalnych. „Hanna” jest według mnie filmem solidnym, ale bez polotu. Gdyby nie muzyka The Chemical Brothers, dobry reżyser i znani aktorzy, ten film wylądowałby od razu na DVD i byłby do kupienia za parę złotych na każdej stacji benzynowej. Brak spójności to jego największa wada. Według mnie nie jest to pozycja obowiązkowa dla kinomanów. Można, ale raczej na własną odpowiedzialność.

Hanna, reż. Joe Wright, prod.  Niemcy, USA, Wielka Brytania, czas trwania 111 min, dystr. UIP, premiera 19 czerwca 2011

Wojciech Busz
(wojciech.busz@dlastudenta.pl)

Recenzja powstała z uprzejmości:


Słowa kluczowe: hanna film opinie recenzja joe wright The Chemical Brothers
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Wonka film 2023
Wonka - recenzja wydania Blu-ray

Na płycie są naprawdę słodkie bonusy!

Problem trzech ciał
Problem trzech ciał - recenzja serialu

Czy mamy z tym serialem problem?

Aquaman i Zaginione KrÃłlestwo
Aquaman i Zaginione Królestwo - recenzja wydania Blu-ray

Czy warto zobaczyć ten film? Jakie dodatki są na płycie Blu-ray?

Polecamy
Belfast film 2021
Belfast - recenzja wydania Blu-ray

Czy warto kupić płytę z filmem Kennetha Branagha?

Klątwa Ju-on: Początek
Klątwa Ju-on: Początek - recenzja serialu

Japoński serial grozy jest już na Netflix. Czy strach się bać?

Premiery filmowe
Zapowiedzi filmowe
O nich się mówi
Ostatnio dodane
Wonka film 2023
Wonka - recenzja wydania Blu-ray

Na płycie są naprawdę słodkie bonusy!

Problem trzech ciał
Problem trzech ciał - recenzja serialu

Czy mamy z tym serialem problem?